Dlaczego część z nas nie chce nigdy dorosnąć?

FYI.

This story is over 5 years old.

Sponsorowane

Dlaczego część z nas nie chce nigdy dorosnąć?

„Dla mnie dorosłość jest brunatno-szara i chropowata, jak gruby sweter, który cię drapie, ale jest ci w nim w miarę ciepło" – mówi ilustratorka Joanna Gniady

Zobacz więcej materiałów w serii Moja dorosłość x Mercedes.

Po przekroczeniu magicznej bariery 25 lat część z nas albo przeżywa kryzys ćwierćwiecza, za wszelką cenę unikając ciężkiego oddechu dorosłości na swoich plecach, albo decyduje się przyznać, że dzieciństwo się skończyło i czas dorosnąć. Czy istnieje cudowny przepis na to, żeby wziąć odpowiedzialność za siebie i innych, ale nie stać się poważnym nudziarzem, który czas po pracy spędza na kanapie? W ramach serii Moja dorosłość pytamy „młodych dorosłych" o to, jak wygląda dojrzewanie na własnych warunkach. Razem z Mercedesem podglądamy też jeden dzień z ich życia. Tym razem spotykamy się z wrocławską ilustratorką Joanną Gniady.

Reklama

Mateusz Góra: Czujesz się dorosła?
Joanna Gniady: Nie, nie czuję się i nigdy się nie poczuję (śmiech).

Dlaczego?
Dla mnie dorosłość jest brunatno-szara i chropowata, jak gruby sweter, który cię drapie, ale jest ci w nim w miarę ciepło. To coś, co w pewnym momencie ci się przyda, ale nie czujesz się z tym do końca dobrze.

I czujesz, że uda ci się jej uniknąć?
Tak, bo ja strasznie nie lubię takich swetrów.

A co pozwala ci uciekać przed dorosłością?
Moja praca. Jestem freelancerką i pracuję nawet ponad siły, pewnie więcej niż powinnam, ale równocześnie czuję, że to ciągle zabawa. Bycie rysowniczką daje mi po prostu poczucie radości, wolności i niekończącego się dzieciństwa.

Zobaczcie Instagram Stories zrobione przez Joannę Gniady podczas dnia spędzonego z Mercedesem.

KIedy po raz pierwszy poczułaś, że to będziesz robiła w życiu?
To potoczyło się samo. Zaczynałam od czegoś zupełnie innego - zajmowałam się literaturą i historią sztuki, czytałam mnóstwo książek, ale równocześnie rysowałam. Okazało się, że to nie tylko stało się dominującą częścią mojego życia, ale zaczęło też dawać mi możliwość utrzymania się. I tak rysowanie, które kocham, stało się moją pracą.

I nigdy nie poczułaś oddechu dorosłości na swoich plecach?
Nie i nie wiem, co musiałoby się stać, żebym poczuła się dorosła. Kwestie finansowe nie są dla mnie oznaką dorosłości. Pieniądze wciąż odbieram jak coś abstrakcyjnego - fajnie, że się pojawiają i można za nie coś ogarnąć, ale też ważne, że można się za nie pobawić - w moim wypadku nakupować kredek i farbek (śmiech). Dla mnie życie to nie prostowanie się, ale zabawa z przymrużeniem oka.

Reklama

Co czujesz, kiedy spotykasz ludzi, którzy są w twoim wieku, ale już się ustabilizowali, dorośli w tradycyjny sposób?
Ludzie, z którymi ja się spotykam, nawet jeśli są na etatach i prowadzą w miarę uporządkowane życie, też nie są do końca serio i dorośli. Ani nikt mnie nie ocenia, ani ja nie oceniam innych - wydaje mi się, że dorosłość jest tak naprawdę potrzebą - niektórzy potrzebują się ustabilizować i chodzić do pracy od 8 do 16, ale są też ludzie, którzy tego nie chcą. Żadna z tych opcji nie jest gorsza ani lepsza.

Wydaje ci się, że w poprzednich pokoleniach presja, żeby dorosnąć, była większa?
Pewnie tak, nasi rodzice silniej odczuwali presję, żeby w pewnym momencie mocno uporządkować swoje życie. Dawało to poczucie bezpieczeństwa i większą stabilność finansową, co było trudne do osiągnięcia. My żyjemy w innych czasach, mamy więcej możliwości i możemy dokonać różnych wyborów, jeżeli mamy na to oczywiście odwagę. To w dużej mierze kwestia odwagi. Zastanawiamy się, czy dalej szaleć, czy może zamknąć się w sztywne ramy i włożyć drapiący sweter, żeby było nam ciepło.

Nie potrzebujesz czasem odrobiny stabilizacji?
Ostatnio staram się wstawać w miarę wcześnie, iść na siłkę i być choć trochę zdyscyplinowana. Moje dni często się od siebie różnią, chociaż zazwyczaj mam tyle roboty, że i tak muszę zrywać się o poranku i siedzieć w pracowni do późnego wieczora.

No tak, jeden z najgłupszych stereotypów dotyczących freelancerów mówi, że nic nie robią.
Dokładnie, szczególnie, że w pracy wydawniczej jest dużo deadline'ów, trzeba się trzymać terminów.

Reklama

Nie myślałaś nigdy o innej pracy?
Z wykształcenia jestem literaturoznawczynią, przez jakiś czas zajmowałam się tym, ale kariera uniwersytecka, jak widać, przegrała z ilustrowaniem, co nie znaczy, że źle się bawiłam. Prowadziłam zajęcia ze swojej działki - o dekadentach, degeneratach albo o sztucznych rajach i kobietach fatalnych (śmiech). Już wtedy kochałam przewrotne tematy.

Jednym z elementów dorastania jest gromadzenie przedmiotów. Co ty lubisz gromadzić?
Wydaje mi się, że zmierzam w kierunku minimalizmu życiowego. Jeśli chodzi o rzeczy, którymi otaczam się w domu to zależy mi, żeby było ich coraz mniej. Częściej kupuję albumy niż inne książki. Otaczam się obrazkami, a „książki do czytania" wypożyczam z biblioteki. Zwracam też coraz większą uwagę na jakość produktów - mogą być droższe, jeśli są porządne. Pieniądze inwestuję przede wszystkim w przeżycia, doświadczenia i wspomnienia. Uwielbiam podróżować i w tym kontekście jestem bardzo rozrzutna.

To chyba jednak nie dotyczy twojej pracowni…
To prawda, dużo rzeczy gromadzę w swojej pracowni. Notatników i szkicowników mam pewnie zapas na trzy lata (śmiech). Wszyscy, którzy chcą mi zrobić fajny prezent, kupują mi szkicownik. Pracownia jest miejscem, w którym pozwalam sobie na totalny szał i bałagan. Wiem, że tam mogę trzymać rzeczy, które nierzadko są mega obciachowe, ale sentymentalnie cenne i przydatne do pracy.

Jakie są korzyści z tego, że jeszcze nie czujesz się dorosła?
Ten stan daje mi poczucie, że ciągle się w swoim życiu bawię. Dla wielu ludzi moja praca jest trochę szalona i nie do końca serio, ale tak nie jest. Trzeba w niej realizować czyjeś wizje, komunikować się w różnych jeżykach, sprawdzać maila co chwilę i być odpowiedzialnym. Pracuję w weekendy i nocami, ale traktuję to jako rozrywkę. Naprawdę dużo więcej zabawy można mieć w życiu, jeśli zdecydujesz się nie dorastać.

Mnie się wydaje, że tak naprawdę jesteś dorosła, tylko po prostu potrzebujemy zmiany definicji tego, czym jest dorosłość.
Być może, mi dorosłość kojarzy się z czymś lekko pejoratywnym. Może jednak właśnie tak powinniśmy teraz dorastać - nie możemy być zbyt poważni, jeśli chcemy przetrwać w tym wariackim świecie.