FYI.

This story is over 5 years old.

tanie podróżowanie

Co musisz wiedzieć, gdy chcesz ruszyć w podróż autostopem

Zatrzymują się trzy grupy kierowców: tirowcy, imigranci i przedstawiciele subkultur. Tak zwani normalni nie są chętni do tego typu zabaw
Paulina podczas jednej ze swoich podróży

Nigdy nie jechałam stopem. W dobie BlaBlaCaru i tanich linii lotniczych wsiadanie do nieznanego samochodu, tylko dlatego, że się zatrzymał, wydawało mi się niezdrową grą, w której liczą się skoki adrenaliny. Ale gdy zrobiło się ciepło, pomyślałam o wakacjach i poczułam się na tyle znudzona corocznym scenariuszem, że wizja wakacji bez wielkiego planu i budżetu okazała się uwalniająca. Postanowiłam zapytać praktyków stopa, co jest takiego pociągającego w tej formie podróżowania i jak wyciągnąć z niej najwięcej.

Reklama

Maciek Niemojewski postanowił ze stopa zrobić wakacyjną przygodę, dał sobie miesiąc. Do plecaka spakował aparat fotograficzny, żeby sportretować kierowców i zrealizować projekt, finalnie zrobił tylko jedno zdjęcie. Szybko, zdał sobie sprawę, że to nie ma sensu, cały autostop polega na rozmowie. W ciągu tamtych wakacji odbył w sumie 15 spotkań z bardzo różnymi ludźmi, którzy zdecydowali się zaprosić go do swojego samochodu. Wspólna podróż trwała od kilku do kilkudziesięciu godzin. Kilka czynników, jak mała przestrzeń, wzrok utkwiony w widoku za szybą i świadomość, że po zatrzaśnięciu drzwi rozmówcy już nigdy się nie spotkają, działało jak skrzyżowanie alkoholu i wizyty u psychologa. Od słowa do słowa zupełnie naturalnie wyzwala się lawina osobistych historii. „Wsiadając do samochodu, czuję się zobowiązany, chce coś podarować od siebie, a to coś to uwaga i rozmowa. Czasami mówię, a czasami słucham; to zależy od kierowcy, bo to on jest gospodarzem i wyznacza zasady".

Tylko dobre rady. Polub VICE Polska na Facebooku

Podróż stopem nie wymaga żadnego eksperckiego przygotowania ani wiedzy. „Wcześniej jakoś nie miałam potrzeby prawdziwego podróżowania, lubiłam jeździć do dużych miast" – mówi Paulina Pajka, która w zeszłym roku podróżowała stopem z chłopakiem po Grecji. To było jej pierwsze tego typu doświadczenie, ale para postawiła sobie poprzeczkę wysoko i postanowiła nocować w namiocie. „Więc jak już mnie wzięło, to na 100 procent" – opowiada.

Reklama

Warto od razu mieć ambitny plan – Maciek jest przekonany, że najtrudniej jest złapać stopa na krótkie dystanse. „Nikt nie chce podwozić ludzi, których zaraz będzie musiał pożegnać, których nie zdąży poznać. Jechanie stopem np. 50 czy 30 km jest najtrudniejsze i może dlatego tak ciężko podróżuje się po Polsce. Moje najgorsze wspomnienia – stanie przy drodze po 8 godzin w deszczu – mam właśnie stąd". Jak mówi, podróżowanie po Europie siecią autostrad daję zupełnie inną dynamikę, zwłaszcza gdy ma się czas, a celem nie jest dotarcie z punktu A do punktu B, tylko podróż sama w sobie. Wtedy dopiero zaczynają się przygody.

Kiedyś pojechałem na wakacje z grupą znajomych, bawiliśmy się świetnie, ale ja czułem jakiś głód. Byliśmy zamknięci w swojej grupie i nie nawiązywaliśmy prawdziwego kontaktu z otoczeniem

Nie ma nic złego w tym, że po drodze coś ci nie wyjdzie, a plan warto aktualizować na bieżąco. Andrzej Jankowski, który razem z dziewczyną chciał dojechać do Malagi, ale z powodu złej passy zmienił cel na Marsylię, całkiem nieźle wspomina swoje przestoje. „Nie szło, ale dzięki temu zwiedziliśmy Mainz i Nancy, gdzie poznani w klubie Francuzi byli tak zainteresowani dwójką podróżnych, że zaoferowali nam nocleg i imprezę. Zostaliśmy dwa dni".

Kiedy pytam o najciekawsze spotkanie, nie dostaję prostej odpowiedzi. Bo wiadomo, każda historia jest inna, ma swoje okoliczności i trudno wartościować. W opowieści Maćka pojawia się postać Dannego, 30-letniego Szweda, z którym przez 18 godzin podróżował kamperem brzegiem Morza Śródziemnego. Historia rozpoczyna się największym dowodem zaufania – Danny od razu zaproponował Maćkowi, żeby poprowadził samochód, gdy on będzie odsypiał.

Reklama

Kilka godzin później rozmawiali już o swoich życiorysach, a historia Dannego – zawodnika MMA i prywatnego ochroniarza wipów na bliskim wschodzie – okazała się czymś z pogranicza reportażu VICE News i scenariusza hollywoodzkiej produkcji. Pokonali wspólnie 1,5 tyś km rozmawiając na bardzo osobiste tematy, puszczając sobie ulubione kawałki na MP3 i przejeżdżając za tirami w bramkach na płatnych autostradach. Na koniec dostał maila Dannego, ale kontakt urwał się bezpowrotnie, bo Maciek zgubił kartkę z adresem.

Przeczytaj też: Jak nie być dupkiem, kiedy podróżujesz

Czy wierzyć w prawdomówność swoich rozmówców, czy raczej poddać się chwili? „Jestem osobą, która ufa ludziom, nigdy nie spotkało mnie nic niebezpiecznego, gdy jechałem stopem" – odpowiada wprost Maciek. „Nie miałem też wrażenia, że ktoś mnie okłamuje. Może dlatego, że ja też jestem fair. Jeśli decyduje się mówić, o sobie zawsze opowiadam własną historię. A bardzo często jest tak, że jeżdżąc stopem, to ja jestem wypytywany. Ludzie chcą dowiedzieć się kim jestem i co robię w ich aucie. Nigdy nie kłamałem, to byłoby bez sensu".

Z obserwacji Andrzeja wynika, że zatrzymują się trzy grupy kierowców: „tirowcy, imigranci i przedstawiciele subkultur – generalnie chętnie podejmujący działania nienoramatywne i doceniający podobną postawę u innych. Tak zwani normalni nie są chętni do tego typu zabaw".
Maciek twierdzi, że są jeszcze tacy, których ściska litość. „Rozmowy z nimi są najśmieszniejsze – często pytają, czy się nie boję, albo czy moja mama, wie, że jeżdżę autostopem".

Reklama

Okazuje się, że język, choć ułatwia, nie jest warunkiem komunikacji. „W Hiszpanii jechałem raz z człowiekiem, który bardzo słabo mówił po angielsku. Ja nie znam hiszpańskiego, ale okazało się, że chęć kontaktu jest silniejsza niż ograniczenia, więc rozmawialiśmy trochę po angielsku, trochę na migi. To było bardzo budujące, przegadaliśmy tak z siedem godzin. Jak się w okazuje, w ten sposób można doskonale poznać prawdziwych mieszkańców, to jest prawdziwe docieranie do ludzi ich realiów ich życia. Kiedyś pojechałem na wakacje z grupą znajomych, bawiliśmy się świetnie, ale ja czułem jakiś głód. Byliśmy zamknięci w swojej grupie i nie nawiązywaliśmy prawdziwego kontaktu z otoczeniem", wspomina Maciek.

Jest też ciemna strona, podróżowanie stopem. Okazuje się, że jak każde angażujące doświadczenie może zmęczyć fizycznie i psychicznie. „Chyba najgorsza jest zależność od drugiego człowieka – czy się zatrzyma, jak daleko cię zabierze. Do tego dochodzi niewyspanie. Zdarzyło mi się docierać w środku nocy do jakiejś stacji benzynowej, tam miałem szukać kolejnego samochodu, noc spędzałem z książką, czekając na okazję do rana", mówi Maciek. Według niego, jeżdżąc stopem trzeba się poddać upływowi czasu, nie ma sensu dokładnie planować, to prawdziwa lekcja pokory.

Wiem np. że umiem sobie poradzić w bardzo różnych sytuacjach; z pieniędzmi, czy bez. Otworzyłem się na ludzi, właściwie z każdym jestem w stanie się dogadać

Chociaż Maciek bardzo ceni sobie swoje doświadczenie sprzed kilku lat, ale dziś jeździ już na wakacje własnym samochodem. „Tak, myślę, że ze stopa się wyrasta. Bardzo sobie cenię tę lekcję, wiem np. że umiem sobie poradzić w bardzo różnych sytuacjach; z pieniędzmi, czy bez. Otworzyłem się na ludzi, właściwie z każdym jestem w stanie się dogadać. Dobrze się bawiłem, miałem przygody, ale teraz czuje, że samochód daje mi większe możliwości".

Jednak nawet ci podróżnicy, którzy postanowili sami zostać kierowcami, nie zamierzają rezygnować z autostopowych kontaktów. Paulina z chłopakiem wyjechała właśnie własnym vanem na trzymiesięczną podróż po Bałkanach – pomimo mnóstwa bagażu nie wymontowali wszystkich siedzeń. Będą brać autostopowiczów.