FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Myślałem, że Nickelback jest najgorszym zespołem na świecie, ale jednak to Gaslight Anthem

Któregoś dnia od sprzątania oderwała mnie nowa piosenka Nickelback. Kilka nut wystarczyło, by swoim zwyczajem zaczęli gwałcić moje uszy. Z obrzydzeniem zerknąłem na ekran i szczęka mi opadła: to nie był Nickelback. Kto kurwa próbuje brzmieć tak w 201...

Należę do tych ludzi, którzy robiąc cokolwiek w domu zostawiają włączony telewizor, bo lubią różne dźwięki w tle. Któregoś dnia od sprzątania oderwała mnie nowa piosenka Nickelback. Zespół ten fascynuje bo połączyli ze sobą wszystko to co ssie – kozie bródki, przekłute brwi, równo podcięte fryzurki, gitary Paul Reed Smith, wypielęgnowany zarost oraz power grunge – i zarobili nieprzyzwoite sumy pieniędzy. W samym USA ich album All The Right Reasons sprzedał się w ilości ośmiu milionów sztuk. Daję wam chwilę na przetworzenie tej informacji. Dziwi za to fakt, że jakoś nigdy nie udaje się spotkać kogoś, kto ich lubi – znam gościa, który twierdzi, że jest fanem, ale jest także z Kanady, więc może po prostu chce być lojalny lub uprzejmy (wiecie, jak to jest z Kanadyjczykami.)

Reklama

W każdym razie, kilka nut piosenki wystarczyło, by Nickelback swoim zwyczajem zaczął gwałcić moje uszy. Z obrzydzeniem zerknąłem na ekran i szczęka mi opadła: to nie był Nickelback. Kto kurwa próbuje brzmieć tak w 2012 roku? Na pewno jakaś alt-rockowa kapela z połowy lat 90, o której nigdy wcześniej nie słyszałem, co nie? A może nickelbackowy tribute band, o którym nie mam bladego pojęcia bo żyję w mieście? Wtedy na ekranie pojawił się podpis "Gaslight Anthem / ‘45’", a gdzieś w moim mózgu doszło do zwarcia. Znam Gaslight Anthem. To jeden z tych zespołów, o których opowiada ci kumpel "ex-pasjonata muzyki", twierdząc przy tym, że go "pokochasz". Usłyszał ich w National Public Radio albo przeczytał o nich w Times (nie mówi New York Times) i pomyślał o tobie. Uroczo! Każdy, kto nazywa mnie swoim kumplem musi być jebanym wariatem, jeśli myśli, że kliknąłbym w link prowadzący do takiego gówna.

Tak w zasadzie nie musiałem nawet usłyszeć Gaslight Anthem, by wiedzieć, że są do bani; wystarczyło, że przeczytałem listę ich muzycznych wpływów: to kolesie z przedmieścia, którzy zwykli lubić takie kapele, jak Fueled By Ramen i może Jawbreaker, zanim odkryli "prawdziwy rock’n’roll". Takie zespoły pieprzą w kółko o tym, jak Nebraska czy Blonde on Blonde odmieniły ich życie, chociaż tak naprawdę ich muzyka to połączenie dźwięków w stylu Blink 182 i odłosów pierdu.

Jest jeszcze gorzej: najwyraźniej typ ich muzyki określany (przez Wikipedię) jako "anthem punk" jest "częścią bogatej tradycji sceny punkowej New Jersey, od the Misfits aż po the Bouncing Souls. Twórczość Gaslight Anthem obejmuje także wiele elementów brzmienia Jersey Shore." Czym jest jebane brzmienie Jersey Shore, jeśli nie pulsującym techno i zgrają pomarańczowych kreatur przekrzykujących na jego tle siebie nawzajem, z silnym akcentem rodem z "Rodziny Soprano"? Nie mają też nic wspólnego z the Misfits, poza tym, że oba są zespołami.

W takich sytuacjach jak ta dziękuję Bogu, że jestem z Massachusetts i ominęło mnie coś, co nazywam "Steen Gene". Występuje on zwykle u wszystkich osobników płci męskiej z New Jersey, części stanów Nowy York i Pensylwania. W późniejszym życiu mutacja ta objawia się symptomami takimi, jak kupno specjalistycznych nagrywarek i chęć rozpoczęcia solowej kariery muzycznej. Nawet po porzuceniu swej misji bycia jednocześnie wokalistą, tekściarzem i kompozytorem, Steen Genersi zmuszają często swoich znajomych do słuchania swoich opowieści o tym, jaki zajebisty jest Bruuuuce podczas długich wypraw samochodem na plażę. Jebać to, i jebać emocjonalne pierdolenie Gaslight o żywocie amerykańskiej klasy robotniczej.

Ta wersja live piosenki "45", prosto od Lettermana, cementuje moją nienawiść do tej kapeli. Niech ktoś zabierze od tego złamasa pedalboard z efektami gitarowymi i odetnie mu kapturek, żeby nie mógł zakładać go wewnątrz pomieszczeń - w końcu to dorosły typ. A jeśli wciąż chcesz zaprzeczyć temu, że ten gówniany zespół brzmi jak Nickelback, obejrzyj sobie wideo wyżej i powiedz mi szczerze, że wokalista nie ma maniery pod tytułem "klops-utknął-mi-w-gardle", jaką mają ci wszyscy grunge’owi kolesie.

Poprzez brak sprzymierzenia z "podbródkiem Eddiego Vedder’a" i noszenie "odlotowych" ciuchów frontman mógł oszukać ludzi, który wciąż słuchają Crimpshrine, ale tak naprawdę chodzi po prostu o zderzenie Fat Wreckowej grupy klasy B i grunge popu. I zdecydowanie nie jest to zespół "czerpiący inspirację z najszczerszych autobiograficznych wyznań the Replacements, wyzywającego stylu the Clash i niezmordowanej charyzmy bohatera ich stanu, Bruce’a Springsteena", jak pisze Rolling Stone. Jeśli to jest "unikalna mieszanka punku i folku uwieńczona podwójną porcją szczerości", to szczerość musi być unikalną mieszanką koziej bródki Chada Kroeger’a, sraczki Fat Mike’a i podwójnej porcji gównianych pomysłów.