FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Jadłem psa w Hanoi

Wiem, że jedzenie psów jest tutaj normą, tak jak w Wielkiej Brytanii normalny jest Rustlers burger. Kocham psy i byłem nimi otoczony od dzieciństwa, jednak po kilku tygodniach rozmów z miejscowymi, kolegami z pracy czy napotykanymi tu obcokrajowcami...

Yum.

Hej, wiecie co robi całe Hanoi? Każdy chyba to wie. Wpieprza psie mięso na potęgę. Cały czas. Jeśli mi nie wierzycie, przyjedźcie tu, wstańcie bladym świtem i obserwujcie zaślinione stada ludzi zbierające się o brzasku aby ścigać zabłąkane psy ulicami miasta. W większości przypadków nie zadają sobie nawet trudu zabicia psa, zanim zaczną obdzierać jego ciało z tkanki. Jeśli już zdecydują się na zabicie, to wyłącznie dlatego, że dzieci nie są tak wprawne w jedzeniu żywej ofiary jak dorośli. I to wszystko jest normalne- niektóre rzeczy wymagają czasu. Tylko jak to  jest możliwe, że w tym kraju niektóre dzieci rodzą się ze zdolnością do żywienia się populacją węgorzy, odpalania samochodów na krótko i zniewalania piątej populacji świata, oczywiście w białych rękawiczkach i monoklu.

Reklama

Jedzenie psów w Wietnamie to nie tylko stereotyp. Tradycję tę datuje się na tysiące lat wstecz, jakby była prezentem od Chińczyków. Kultywuje się ją głównie na północy kraju, gdzie wierzą, że przynosi to szczęście i gwarantuje utrzymanie atrybutów męskości w formie. Odkąd tu mieszkam, nikt nie był w stanie wyjaśnić mi jaką konkretnie rasę je się w Hanoi, co może wyjaśniać dużą liczbę „porwań” psów.

Ulice są pełne osób z niekompletnym uzębieniem, noszących czapki z daszkiem i gorąco namawiających do sprawdzenia jak smaczne „thit chó” oferuje ich restauracja. Są też tacy, którzy ciągają za sobą swoje przenośne stoiska, z różnego rodzaju psami obracającymi sie na rożnie. Zebrałem się na odwagę, żeby wybrać się na wycieczkę na „Psią Ulicę”. W skrócie, wygląda ona jak wystawa Crufts po ataku terrorystycznym.

Wiem, że jedzenie psów jest tutaj normą, tak jak w Wielkiej Brytanii normalny jest Rustlers burger. Kocham psy i byłem nimi otoczony od dzieciństwa, jednak po kilku tygodniach rozmów z miejscowymi, kolegami z pracy czy napotykanymi tu obcokrajowcami- bastion zaczął padać. Zapragnąłem przestać czuć się jak turysta w Hanoi i uznałem, że pozostanie zajadłym przeciwnikiem jedzenia psów traci sens.

Tak więc któregoś piątku, po paru miejscowych piwach, wybraliśmy się z moim amerykańskim kolegą na poszukiwanie psich przysmaków. Nie szukaliśmy długo- już po paru minutach zaprowadzono nas do  restauracji Hoang Kiem, gdzie pierwszym co rzuciło nam się w oczy był żywy pies leżący na stole.

Reklama

W każdym razie wydawało mi się, że jest ciągle żywy.

Z tym, że kiedy zbliżyłem się do głowy, okazało się, że brakuje mniej więcej połowy. Połowa jego klatki piersiowej równiez gdzieś zniknęła. Nagle wyskoczył kucharz, tańcząc jakiś niesamowity taniec nożownika nad psem. Unikając zbliżania się do gościa, okrążyliśmy stół aby znów przyjrzeć się głowie. Byłem zaskoczony widząc, że wszystkie jego zęby ciągle są na miejscu, naprawdę ciągle wyglądał jak żywy, może lekko zsiniały. Jak się później okazało, wszystko dlatego, że nie praktykuje się żadnych przygotowań przed pieczeniem. Piecze się je najlepiej w całości, z użyciem palników.

Od tego momentu, heroiczny zamiar zamówienia dania z psa zaczął być zastępowany przez strach. Nie mogło to być miłe przeżycie. Obserwując te zimną górę psich trucheł rosnącą przede mną, nie mogłem przestać myśleć o Digbym (pies mojej cioci) i o każdym  innym piesku, którego w życiu drapałem czy przytulałem. Wybaczcie moi mili, zamierzam was wszystkich zdradzić.

Z wyraźnym wahaniem wyciągnąłem rękę po drinka, jednak jak się okazało, tuzin par oczu wgapiał się w moją drżącą dłoń, pragnąc bym sięgnął po leżące nieopodal pałeczki. 22 lata życia na Zachodzie okazało się niczym w porównaniu z tą presją, którą wtedy czułem. Byłoby łatwo się wycofać, ale jednak uległem. Zamknąłem oczy i włożyłem do ust mój pierwszy, mały kawałek psa.

Pierwsze, co mnie uderzyło, to ta niesamowita gumowatość mięsa. Nawet gabbers po MDMA nie byłby w stanie się przez to przegryźć w mniej niż dwie minuty. To co w zarodku było krokiem w stronę wtopienia się w lokalną tradycję, szybko stało się koszmarem krztuszenia się i przeżuwania niekończącego się poczucia winy.  Lessie, Wellard z Eastenders, mój były pupil Boris.. daliście mi chłopaki niezłego kopa w tyłek.

Reklama

Podczas gdy samo mięso torturowało moją szczękę, smak okazał się nie aż taki zły. Raczej „nic specjalnego”. Za to konsystencja była okropna, coś jak klej do drewna przyprawiany kawałkami zbrojonego betonu. Jedyne skojarzenie smakowe jakie mi się nasunęło, to mgliste połączenie indyka z wieprzowiną. Tak właśnie smakowałyby obiady w szkołach, gdyby Kanał Czwarty odpuścił sobie nadawanie Jamiego Olivera, a zamiast niego zaczął promować jakąś kozę z zespołem Pica.

Kelner, jakby czytając w moich myślach, zasugerował przyprawienie dania, poprzez dodanie jego „sekretnego sosu”. W tym momencie było mi już wszystko obojętne, do czasu kiedy zorientowałem się, że jego sekretny sos to sfermentowana pasta krewetkowa. Smakowała tak jak musiał smakować kliważ średniowiecznej prostytutki. Natychmiast pożałowałem tej decyzji.

Kiedy poradziłem sobie z ośmioma z dziewięciu kawałków gumiastego psiego mięsa, odkryłem kiełbaski z psiej krwi ukryte pod spodem. Serwowane na zimno. „Czarny psi pudding!”- ochoczo wykrzyknął kelner. Jeden kęs i byłem załatwiony. Totalnie, całkowicie, mentalnie i cieleśnie załatwiony.

Kłamałbym jak z nut twierdząc, że czułem dumę po spróbowaniu psiego mięsa. To co poczułem nie było również wstydem. Na Zachodzie to tabu, bez dwóch zdań, jednak kiedy wyszedłem z restauracji i zobaczyłem kolejne smakowite pieski przewożone na wózkach, przypomniałem sobie jak bardzo jest to wtopione w wietnamską codzienność. Dla każdego kogo to interesuje, cena za porcje dla dwóch osób wyniosła 6 funtów. Żywe kosztują znacznie więcej, pewnie dlatego, że dużo większą frajdę sprawiają, kiedy wspinają sie po Twoim brzuchu, zamiast W NIM, próbując wydostać się przez usta.

ZOBACZ TEŻ:

Nieudane próby samobójcze są gorsze niż nieudane życia
Czy jesteś dziwką?