Uchodźcy pokazują swoje najcenniejsze skarby
Wszystkie zdjęcia Gabriel Hill

FYI.

This story is over 5 years old.

Foto

Uchodźcy pokazują swoje najcenniejsze skarby

„Zostawiłam w strefie wojny dwie najważniejsze rzeczy pod słońcem: tatę i mojego pluszowego króliczka. Zobaczyłam ich dopiero po trzech długich latach"

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Alps

Od Syryjki, która przemyciła ukochanego żółwia w kieszeni płaszcza przez wszystkie granice aż do Monachium, po dziewczynę podróżującą z kotem z domu do obozu przejściowego w Idomeni, każdy zmuszony do ucieczki z własnego kraju staje przed pytaniem: „Co jest dla mnie tak ważne, że absolutnie nie mogę tego zostawić?". Możesz pamiętać podobny dylemat z dziecięcych koszmarów, w których twój dom się pali i masz czas, żeby ocalić tylko jeden jedyny przedmiot z płomieni.

Reklama

Myślał o tym również Gabriel Hill, szwajcarski fotograf z Bazylei. Zaprosił zatem uchodźców do swojego studia, w którym zazwyczaj rekiny branży medycznej robią sobie korporacyjne zdjęcia do legitymacji. Jednych znamy jako pewnych siebie ludzi interesu w garniturach, drugich postrzegamy jako desperatów bez perspektyw na przyszłość. Jednak zamiast na tym kontraście, w swojej pracy Gabriel skupia się na tym, co ich wszystkich łączy, a o czym często się zapomina: ich godności. Dlatego właśnie ukazuje niezwykłe sylwetki uchodźców i nie zgadza się na pełen litości sposób, w jaki zwykle przedstawiani są w mediach.

Gabriel udostępnił nam kilka zdjęć powstałych w ramach projektu ImPORTRAITS, który dostał się do pierwszej siódemki prac wyróżnionych w kategorii „Free" w konkursie Swiss Photo Awards.

Shireen, 21, uciekł z Afganistanu w 2010 roku

„Mieszkam w Szwajcarii od dwóch lat. Moja rodzina mogła zapłacić tylko za moją ucieczkę. Dlatego jestem tu całkiem sam.

Ucieczka jest bardzo kosztowna i mojej rodziny nie stać na przyjazd do Szwajcarii. Gdy opuszczałem mój dom, ojciec dał mi telefon komórkowy. Komórka i ubrania, które miałem na sobie, to jedyne rzeczy, jakie mogłem ze sobą zabrać.

Dzięki telefonowi mogłem kontaktować się z moimi bliskimi i powiedzieć im, że dotarłem bezpiecznie na miejsce. Dzięki niemu miałem uczucie, że nie jestem całkowicie osamotniony. Nie potrafię wyrazić, ile to dla mnie znaczyło".

Reklama

Taghi, 27, uciekł z Iranu w 2011 roku

„Pięć lat temu musiałem opuścić Iran. Wszystko, co mogłem ze sobą zabrać, zmieściło się w kieszeniach moich spodni.

Zajęło mi to kilka miesięcy, zanim dotarłem do Szwajcarii. Większość drogi przeszedłem na piechotę. Czasem musieliśmy się przeprawiać przez rzekę w pontonie.

Zabrałem ze sobą tylko te trzy zdjęcia. Każde z nich przypomina mi o szczególnych chwilach z mojego życia przed ucieczką, do których lubię wracać. Gdybym mógł, zabrałbym ze sobą więcej rzeczy, ale nie było to możliwe".

Suleyman, 18, uciekł z Afganistanu w 2014 roku

„Prawie dziewięć miesięcy zajęło mi, żeby dotrzeć do Szwajcarii. Pięć razy wsiadałem na statek, który miał mnie zabrać z Turcji do Grecji. Raz za razem łapała nas grecka straż przybrzeżna i odsyłała z powrotem do Turcji. Raz nawet łódź się przewróciła i zatonęła.

Z wszystkich rzeczy, które ze sobą zabrałem, został mi tylko ten telefon. Mama kupiła go za 3000 afgani tuż przed moją ucieczką z Afganistanu. W przeliczeniu to około 40 euro – połowa miesięcznych dochodów całej mojej rodziny.

Komórka stanowiła jedyny sposób, by dać znać moim bliskim, gdzie teraz jestem i czy wszystko u mnie w porządku. Mama bardzo się martwiła, więc co jakiś czas dzwoniłem, żeby ją uspokoić i powiedzieć, że wszystko gra. Dzięki telefonowi czułem się tez mniej samotny. Dawał mi swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa i schronienia".

Yosief, 20, uciekł z Erytrei w 2014 roku

„Droga z Erytrei była długa i wyczerpująca. Szliśmy przez całymi dniami, w kilku krajach na więziono i musieliśmy przejść przez jedną z największych pustyń na świecie. Nie było łatwo, ale dopisało nam szczęście – wszyscy przeżyli.

Reklama

Miałem ze sobą kilka osobistych rzeczy, ale musiałem wszystko wyrzucić przed podróżą przez pustynię, żeby móc zabrać jak najwięcej butelek z wodą. Zatrzymałem mały notes z numerami telefonów i kilka zdjęć z dzieciństwa.

Ten notes uratował mi życie. Kilka razy zostałem uwięziony i musiałem zapłacić okup, żeby odzyskać wolność. Na szczęście mam wuja w USA, który przysyłał mi pieniądze.

Dlatego jego numer telefonu był najważniejszą rzeczą w moim życiu".

Nazim, 26, uciekł z Afganistanu w 2011 roku

„Pięć lat temu musiałem wyjechać z Afganistanu. Byłem tam policjantem, ale wkrótce po tym, jak zacząłem pracę w policji, zostałem zmuszony do wyjazdu z kraju.

Miałem plecak z moimi rzeczami, ale przemytnicy ludzi kazali mi go wyrzucić. Zachowałem tylko tę książeczkę ze szkoły policyjnej i wisiorek, który dostałem od mamy. Od dzieciństwa chciałem być policjantem. Ta książka to jedyne co mi zostało z tego marzenia".

Ahmet, 23, uciekł z Erytrei w 2013 roku

„W Libii wsiadłem na statek, który miał nas zabrać do Włoch. Nie mogłem zabrać niczego oprócz ubrania, które miałem na sobie i skrawka papieru z zapisanym numerem do mojej rodziny. Powiedzieli mi, żebym do nich zadzwonił, jak tylko dotrę do Włoch. Mniej więcej w połowie drogi statek się wywrócił. Był bardzo stary. Moje ubrania nasiąkły wodą i zrobiły się bardzo ciężkie, więc musiałem je zdjąć. Zniknęły w morzu. Razem z nimi karteczka z numerem telefonu. Oprócz mnie przeżyło jeszcze około 200 osób. Ponad 250 utonęło.

Reklama

Całe miesiące po ucieczce z Erytrei znalazłem w Szwajcarii kogoś, kto mógł się skontaktować z moją rodziną. Myśleli już, że zginąłem na morzu. Ich numer telefonu był najcenniejszą rzeczą, jaką miałem".

Rohulla, 24, uciekł z Afganistanu w 2010 roku

„Pięć lat temu uciekłem z Afganistanu. Przepłynęliśmy może na gumowym pontonie. Żaden z nas nie wiedział, czy uda nam się bezpiecznie dotrzeć na miejsce. Nie mogłem zabrać w podróż niczego, oprócz ubrania, które miałem na sobie.

Byłem jeszcze dzieckiem, gdy zabili mojego ojca, więc prawie w ogóle go nie pamiętam. Po jego śmierci matka dała mi jego złoty łańcuszek, który zawsze nosił na szyi.

Przyjechałem do Szwajcarii sam. Ten łańcuszek to wszystko, co mi zostało po mojej rodzinie i ojczyźnie. To dla mnie najcenniejsza rzecz na świecie. Dzięki niemu czuję, że nie jestem sam i że tata zawsze jest przy mnie".

Sejla, 33, uciekła z Bośni w 1992 roku

„Gdy byłam mała, mój ojciec często jeździł do pracy do Afryki. Choć jako trzylatka męczyłam go, żeby przywiózł mi w prezencie prawdziwą, żywą małpkę, wrócił z podróży z pluszowym króliczkiem, którego kupił dla mnie na lotnisku w Zurychu. Od tamtej pory nie rozstawałam się z moim pluszowym przyjacielem. Gdy wybuchła wojna, wszystko działo się tak szybko, że ani nie rozumiałam, co się dzieje, ani nie pomyślałam, co chcę ze sobą zabrać. W ten sposób zostawiłam w strefie wojny dwie najważniejsze rzeczy pod słońcem: mojego tatę i mojego króliczka. Zobaczyłam ich dopiero po trzech długich latach. Pisałam do taty wiele listów, w których rozwijałam moje dziecinne myśli: »Czy znalazłeś mojego królika? Tęsknię za tobą!«.

Reklama

Patrzymy z bliska. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Nie potrafię opisać tej chwili w 1995 roku, gdy w końcu spotkałam znowu mojego ojca. Cała się trzęsłam, gdy na lotnisku w Zurychu zobaczyłam twarz taty, którego tak bardzo mi brakowało, a w jego rękach – mojego ukochanego króliczka".

Farhad, 27, uciekł z Afganistanu w 2007 roku

„Spakowałem trochę rzeczy z domu, ale przemytnicy kazali nam wszystkiego się pozbyć. Nie miałem jednak serca wyrzucić zdjęcia mojej matki i ukryłem jej pod ubraniem. Nie widziałem jej od czasu mojego wyjazdu, więc to zdjęcie jest dla mnie bardzo ważne".

Vinasithamby, 64, uciekł ze Sri Lanki w 1984 roku

„Musiałem opuścić nasz dom na Sri Lance w 1984 roku. Większość drogi do Szwajcarii przebyłem pieszo, ale podróżowałem też statkiem, samolotem i pociągiem.

Oprócz tego, co miałem na sobie, nie mogłem ze sobą wiele zabrać. Jednak ponieważ zostawiałem w kraju całą moją rodzinę, jedyną dostatecznie ważną i łatwą w transporcie rzeczą były te zdjęcia. Widać na nich moich rodziców, brata i zmarłą siostrę".

Marie-Therese, 62, uciekła z Demokratycznej Republiki Konga w 2008 roku

„Musiałam opuścić mój dom w jednej chwili. Niestety nie było czasu, żeby cokolwiek ze sobą zabrać".

Migmar, 59, uciekł z Tybetu w 1959 roku

„W 1959 roku razem z ojcem, matką, siostrą i dziadkami uciekliśmy z Tybetu do Indii. Miałem wtedy dwa lata, ale nie znam mojej dokładnej daty narodzin. Dotarłem do Indii tylko z ojcem i dziadkami. Straciliśmy po drodze moją mamę i siostrę.

Reklama

Najważniejszymi przedmiotami podczas naszej ucieczki były latarki, którymi oświetlaliśmy sobie drogę przez himalajskie przełęcze".

Mahmoud, 20, uciekł z Libanu w 2014 roku

„Pochodzę z Palestyny, ale uciekłem z Libanu. Kilka lat temu przeszedłem z Islamu na Chrześcijaństwo i dostałem w prezencie od księdza tę Biblię. Podczas ucieczki nasza łódź osiadła na skałach i przewoźnik kazał nam wyrzucić wszystkie nasze rzeczy za burtę. Jakoś udało mi się ukryć Biblię. To mój najcenniejszy skarb – daje mi siłę w trudnych chwilach. Choć cała nasiąkła morską wodą i jest dość brudna, nie chciałbym nowej.

Tu w Szwajcarii jestem zakwaterowany w schronisku zamieszkanym głównie przez Muzułmanów. Tylko moja rodzina wie, że zmieniłem wyznanie. Dlatego nie mogę pokazać wam mojej twarzy i muszę prowadzić podwójne życie".