FYI.

This story is over 5 years old.

gry

Krótka piłka! Oto nowa odsłona Mario Tennis na Wii U

Gry wideo od początku swojego istnienia czerpały inspirację z tenisa, a 20 lat temu pojawiła się pierwsza odsłona „Mario Tennis"

Artykuł pochodzi z działu „VICE vs Gry Wideo"

Gry wideo od początku swojego istnienia czerpały inspirację z tenisa. Wręcz kultowy już Pong firmy Atari (1972) był jedną z pierwszych produkcji na automaty. Za jedyne 25 centów gracze mogli sterować kreską odbijającą piłeczkę. Jeżeli nie jesteście już dinozaurami gamingu, to pewnie nie graliście w oryginalnego Ponga, ale to bez znaczenia – wszyscy znamy podobne gry. Od tamtej pory pojawiło się wiele tytułów inspirowanych tenisem, które zdobyły uznanie krytyków i graczy.

Reklama

Sam namiętnie grałem w Tennisa na Game Boya, chociaż miał tylko cztery poziomy trudności, jedną postać do wyboru i Mario jako arbitra. Ale to mi wystarczało. Potem wkręciłem się w Wimbledon (1992) na Sega Master System: tworzyłem własne turnieje z mnóstwem zawodników i rozpisywałem wyniki na kartkach, żeby śledzić statystyki. Pete Sampras Tennis wydany przez Codemasters to jedna z lepszych gier sportowych na Sega Mega Drive, a Super Tennis na SNES był niezłą opcją dla wielbicieli Nintendo. Pierwszy Virtua Tennis, który w 2000 roku wyszedł na Dreamcasta, wciąż znajduje się w czołówce najlepszych gier sportowych na automaty wszechczasów.

Pierwsza gra w tenisa z postaciami Nintendo, Mario's Tennis na Virtual Boya, powstała w 1995 r. Od 2000 roku japońska firma Camelot produkuje dla twórcy Mario bajkowe gry sportowe: tenisa i golfa. To samo studio jest odpowiedzialne za najnowszą odsłonę serii: Mario Tennis: Ultra Smash.

Ultra Smash od razu wykłada karty na stół i obnaża swoje ograniczenia: od początku dostępnych jest jedynie 12 postaci (cztery dodatkowe można odblokować w trakcie rozgrywek) oraz jeden kort, na którym można tylko zmieniać nawierzchnię (na trawę, ceglaną mączkę, lód i piach). Nie rozegramy żadnego turnieju, bo nie ma tu takiej opcji. Dostępne są inne tryby, np. Knockout Challenge – Tenisowe wyzwanie, w którym gramy przeciwko komputerowi w tie-breaku, by wygrać jak najwięcej meczów pod rząd. Tryb Rally – Wymiana tenisowa istnieje tylko po to, żeby nabić sobie trochę monet i odblokować za nie nowe nawierzchnie, postaci i poziomy trudności. Mecze możemy rozgrywać na dwa sposoby: jak w klasycznym tenisie z dodatkowymi ruchami, typowymi dla gier spod szyldu Nintendo, oraz w trybie Mega Battle – Mega bitwy, w którym postaci zbierają pojawiające się na korcie grzybki i rosną (jak to w Mario).

Reklama

Szybko odpuściłem sobie Mega bitwę, bo nagłe najazdy kamery pokazujące, jak zawodnik rośnie, zaburzały tempo rozgrywki. Do tego ciężko się gra w debla, gdy wszyscy gracze są na grzybach i każdy zajmuje prawie ćwierć kortu. Najbardziej podoba mi się klasyczny tenis, ale z dostępnymi chance shots, czyli okazjami do wyprowadzenia niezwykłych piłek. Gdy w wyznaczonym miejscu wciśniemy odpowiedni guzik, zaserwujemy taką piłkę, że przeciwnik będzie musiał stanąć na rzęsach, żeby nie stracić punktu. Do wyboru m.in. płonące forhendy, niesamowicie podkręcone slajsy oraz loby, które wyślą rywala na drugi koniec kortu. Gdy jakimś cudem odbije to zagranie, pojawi się kolejna szansa: jeżeli stojąc na podświetlonym polu, wciśniesz dwa razy Y, twoja postać wbrew wszelkim prawom fizyki rzuci się i wybije piłkę prosto do innego wymiaru. To prawie zawsze gwarantuje zdobycie punktu na każdym z trzech pierwszych poziomów trudności.

Na początku zablokowane są dwa najwyższe poziomy trudności: pro i mistrz. Aby zyskać do nich dostęp, trzeba zagrać wyznaczoną liczbę meczów albo uzbierać dość monet (polecam drugi sposób, łatwiej zebrać dużo kasy i wszystko odblokować). Na poziomie pro wciąż jestem w stanie wygrać, chociaż komputerowy przeciwnik szybciej wykorzystuje moje błędy. Możecie przegrać kilka partii, ale nie cały mecz. Nigdy. Dopiero na poziomie mistrza skończyła się moja dobra passa w Królestwie Grzybów – do tej pory nie wygrałem żadnego meczu. To pokazuje, jak bardzo różnią się te dwa tryby.

Reklama

Zwiastun „Mario Tennis: Ultra Smash".

To wszystko, co można wycisnąć z grania w pojedynkę przeciw komputerowi. Powtórzę: nie ma tu żadnych rankingów ani pucharów do zdobycia. Najlepsza zabawa z Ultra Smash to granie z przyjaciółmi, w debla (także online) albo przeciwko sobie. Tryb dla wielu graczy działa sprawnie, chociaż osoba po przeciwnej stronie kortu zawsze ma trochę gorzej, bo kamera jest umieszczona dość nisko, prawie nad ramieniem serwującego. Ale od razu po serwie perspektywa się zmienia, zapewniając bardziej sprawiedliwą rozgrywkę. Możecie też użyć gamepada Wii U jako drugiego ekranu – dzięki temu każdy będzie miał widok ze swojej strony. Gra online na razie wygląda średnio – obraz często się zacinał, ale może to wina mojego internetu. Ultra Smash wyszedł dopiero 20 listopada, więc na znalezienie partnera do rozegrania meczu musiałem czekać kilka minut. Nie jest to wielki problem, jeśli potem zagracie. Ale przeciwnicy często rezygnują z meczu po zobaczeniu przeciwnika (oczywiście, każdy ma tę możliwość, ale po co anulować grę, na którą się tyle czekało?).

Ultra Smash nie będzie takim hitem jak Mario Kart 8 i Splatoon, które zapewniają rozrywkę na wieczory z przyjaciółmi. Mało opcji dla jednego gracza trochę zaskakuje, bo przecież studio Camelot zajmowało się też Mario Golf: World Tour na 3DS z 2014 roku, w którego wciąż gram w pociągach. W tej grze mogę tworzyć postaci, uczestniczyć w różnych zawodach i specjalnych rozgrywkach o monety i ulepszenia. W porównaniu do urozmaiconego Mario Golfa, Ultra Smash – z ubogą gamą trybów i skromną listą postaci – wygląda jak demo. Gra niestety nie jest warta swojej sugerowanej ceny, czyli ok. 50 dolarów [200 zł]. Gdyby była tańsza, nadawałaby się dla fanów tenisa i do grania ze znajomymi. Ale za te same pieniądze można kupić RPG Xenoblade Chronicles X z robotami i kosmitami albo Super Mario Maker, w którym nic nie ogranicza naszej kreatywności.

Reklama

Wii U trochę ucierpiało w 2015 roku, bo nie powstały jeszcze obiecywane nowe odsłony serii Star Fox oraz Zelda (obie premiery przesunięto na 2016 rok). Dlatego teraz gracze mają wielkie oczekiwania wobec każdej innej gry, szczególnie tej z Mario w tytule. Nadchodzą święta, a Mario Tennis: Ultra Smash kusi znanymi na całym świecie bohaterami. Właśnie teraz, przed Gwiazdką, Wii U potrzebowało kolejnego hitu na konsolę, następcy świetnego Mario Makera wydanego we wrześniu. Ultra Smash niestety się nie sprawdził. Jeżeli ktoś chce za niego zapłacić ok. 200 zł i nie ma problemu z jego ograniczeniami, to proszę bardzo. Kto bogatemu zabroni? Rozgrywka z przyjaciółmi może być całkiem przyjemna.

(Przepraszam wielbicieli figurek amiibo – niestety nie przetestowałem ich działania w Ultra Smashu, ponieważ takowych nie posiadam. Ale na pewno znajdziecie odpowiednie recenzje w internecie.)

Mario Tennis: Ultra Smash jest dostępna wyłącznie na Nintendo Wii U.

@mikediver