Jeden długi melanż na Audioriver

FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Jeden długi melanż na Audioriver

Impreza na Audioriver trwała w najlepsze i żadna ulewa nie mogła tego powstrzymać

„Kwas, czy piguły?” było pytaniem, które padało prawie za każdym razem, gdy mówiłem, że jadę do Płocka na tegoroczny Audioriver. Szybko zrozumiałem, że łatwiej będzie mi kupić narkotyki, niż znaleźć nocleg na czas trwania festiwalu. Wejściówki rozeszły się jak świeże bułeczki, a miejscówki do spania zostały pozajmowane podobno już w marcu (albo i jeszcze wcześniej). Organizatorzy zapowiadali rekordową frekwencję i nie kłamali. Ulice i uliczki, Stary Rynek, Nowy Rynek – całe miasto zmieniło się w wielką imprezownie, po brzegi wypełnioną laskami w koszulkach eksponujących staniki, kolesiami z samurajskimi kucykami na głowach i „sportowcami-elektro” , walącymi wódę przed ratuszem miejskim. Płock okazał się bardzo przyjaznym miejscem.

Reklama

Pod scenę dotarłem w samą porę na występ Trentemøllera, który na Audioriver pojawił się w pełnym koncertowym składzie. Set Duńczyka był ostatnim, który w całości dało się zobaczyć, zanim niebo wylało z siebie hektolitry deszczu.

„Mind Against odwołali wywiad” usłyszałem czekając na nich w namiocie na backstage’u „ale jest Pretty Lights, tyle że za 10 minut wychodzi na scenę” – Pretty Lights? Gość, który łączący stare nagrania soul, jazz i r&b z syntezatorami i elektronicznym pierdolnięciem? „Prowadź” opowiedziałem.

VICE: Siemasz, zdążymy jeszcze chwilę porozmawiać? Jestem z VICE Polska.

Pretty Lights: Jasne, że zdążymy! Kocham VICE Polska, tak samo jak kocham VICE US.

Super! To twój drugi Audioriver, zgadza się? 

Tak, ale odwiedzałem wasz kraj już kilkukrotnie.

W takim razie wymień 3 najlepsze rzeczy w Polsce.

No dobra… Żubrówka! Żubrówka z jabłkowym sokiem to niesamowity koktajl. Kocham sklepy z winylami we Wrocławiu, stamtąd pochodzi Skalpel.

Aha, a trzecia rzecz?

Najważniejsza to taka, że widzę bardzo dużo podobieństw w polskiej scenie muzycznej do tej, z której pochodzę, z Colorado.

Co masz na myśli?

Ludzie tutaj są naładowani energią i mają otwarte głowy na nowe style muzyczne. Różnicie się pod tym względem od reszty Europy, bo kiedy występuję w innych krajach ludzie zazwyczaj chcą słuchać tylko tego, co już znają. Tutaj na Audioriver publiczność chce nowej, oryginalnej i świeżej muzy, a to zajebiście współgra z moim stylem i kocham to.

Reklama

Co myślisz o tegorocznej edycji festiwalu?

Poprzednim razem nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Przyznam, że nawet bałem się, że ludzie zaczną wychodzić w trakcie mojego występu.

Serio?

Tak, wtedy padało, no i teraz pada, ale to, czego dowiedziałem o polskiej publiczności, to że ich nie obchodzi, jaka jest pogoda, liczy się muzyka i dobra zabawa. Dlatego na Audioriver chcę pokazać coś specjalnego.

Bardziej wolisz występy na żywo i kontakt z widownią, czy tworzenie nowego materiału w studiu?

To dobre pytanie… mógłbym wybrać studio, bo pragnę tworzyć nową i jeszcze lepszą muzykę. Z drugiej jednak strony nic z tego by nie istniało bez występów na żywo, które napędzają potrzebę nagrywania. Tak więc kiedy jestem w studiu, chcę występować i dzielić się tym, co zrobiłem, a na koncercie już myślę, o tym by nagrać jeszcze lepsze dźwięki.

Czyli to zamknięty proces.

Właśnie!

Ostatnie pytanie, za pierwszym razem czułeś się tu niepewnie. Jak jest teraz?

Wiesz co, w ogóle się nie denerwuję. Jestem gotowy, by rozpierdolić tę scenę!

Zajebiście! Dziękuję ci za rozmowę.

W tej chwili podbiegł do nas ktoś z obsługi i krzyknął, że już pora na występ - że już, że teraz, że nie ma czasu. Przybiliśmy sobie piatkę i Pretty Lights ruszył w stronę sceny. Nagle zatrzymał się, odwrócił i podbiegł jeszcze raz mnie uściskać. Chociaż nasza rozmowa była na pełnym spontanie - przez to jakim zajebistym gościem okazał się mój rozmówca, przez całą energię panującą w powietrzu, zamieszanie na backstage’u i szalejącą nad nami burzę – okazała się jedną z najlepszych.

Reklama

Po chwili Pretty Lights był już na scenie, dając jeden z najlepszych występów na tegorocznym Audioriver. Żadna ulewa nie mogła tego powstrzymać.

Następnego dnia pogoda okazała się już nieco łaskawsza niż ta z piątku i jeżeli ktoś już narzekał, to tylko kontekście prażącego słońca, bezlitośnie podbijającego słupki termometrów (nie dogodzisz). Wieczór natomiast dla wielu klarował się pod hasłami: BOKKA, Little Dragon i Naughty Boy, którzy niewątpliwie byli powodem przyjazdu sporej liczby osób.

Chociaż każda z wymienionych formacji dała zajebiste show, przyciągając pod scenę tłumy, dla mnie największym zaskoczeniem okazał się występ ostatniej z nich - Naughty Boy’a (artystę możecie kojarzyć chociażby z kawałka „La La La”, liczącego sobie grubo ponad 360 mln wyświetleń na YT).

Chociaż elektroniki było w tym jak na lekarstwo, a prezentowane piosenki były głównie coverami, to na koncercie ludzie skakali do praktycznie każdego utworu, który wybrzmiewał z głośników. Trafnie opisała to jedna z osób, którą poznałem na festiwalu:

„Audioriver to nie festiwal, a jeden długi melanż, który zaczyna się w piątek i kończy w niedzielę. Nawet jak chcesz już spać w hotelu, hostelu, namiocie, czy co tam sobie znalazłeś, na miejscu zaczyna się after, który w końcu zmienia się w before. I chociaż szukamy nowych brzmień, to jak to na imprezach zazwyczaj bywa, najlepiej się tańczy do znanych szlagierów".

Reklama

Komu to jednak przeszkadza, jeżeli melanż był udany.