FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Jak pokochałam hardkor

Zaczyna się niewinnie, idą pierwsze toasty za młodość, za sesję, za małżeństwa, szczypiornistów, Polskę, artysthhów

Popełniłam tekst. Trudne ramy rzeczywistości młodych ludzi i lawina porad sprawiły, że postanowiłam spróbować czegoś nowego, w końcu miło mi było, że ktoś zupełnie obcy troszczy się o moje wszystko począwszy od pożycia seksualnego, do stanu znajomości ojczystego języka. Tak, więc przemyślałam swoje życie i tak pokochałam hardkor.

Screen z filmu Stanleya Kubricka ,,Dr Strangelove''

Na początku był chaos. Potem stwierdziłam, że jeśli spontaniczność i radość życia są gimbiarskie, to zostanę duża. Potrzebowałam inicjacji. Musiałam wyciszyć czającego się demona słodkiego miłego życia i troszkę się zgnoić. Patrzyłam na wszystkie leżące przede mną narzędzia upadku, rozejrzałam się wokół i ostatni raz spojrzałam na grymasy na ludzkich twarzach, wiedząc, że w ciągu następnej godziny znikną bezpowrotnie.  Wiecie jak to się skończy.

Reklama

Zaczyna się niewinnie, idą pierwsze toasty za młodość, za sesję, za małżeństwa, szczypiornistów, Polskę, artysthhów, ABYŚMY, aż, po ‘bo tak'. Okej, łapiesz chwiejny krok. Rozglądasz się - szczęście. W głowie słyszysz głos: po lewej stronie ściana, chociaż może to jest prawa i tak się tego nie dowiesz, bo po tym jak zrozumiesz, że były to drzwi i rozbijesz sobie twarz, może to być nawet sufit, ale szesnaście centymetrów na stopach okazuje się nie być jakdojdę.pl - przynajmniej nie jeśli chcesz dojść w miejsce.

Okej, mamy pokój: ósme piętro, same piękne kobiety i piękni panowie. Ułatwia Ci to nieco sytuację, bo nie zostaniesz zjebana za szufladkowanie i obrażanie ludzi. Żartuję. W tym stanie zawsze znajdzie się ktoś, kto Cię zirytuje, może nawet uda się rzucić szklanką z tej przyczyny, a to chyba dyskryminacja, tak trochę.  Berło królowej dramatu bywa ciężkie. Okej. Wszyscy afirmują  uczucia, poglądy, robią zdjęcia na insta i nikt nic nie udaje. Jesteśmy przecież autentyczni. Tu szybka przerwa na zasłużone 3 kieliszki Jagermeistera. Kontynuując wycieczkę, ludzie dobrali się już w stada:  pary- kopulatki, one-night-friend (‘totalnie musimy iść w melanż razem, umówimy się na trzeźwo, jesteś super’), w kuchni wjeżdżają tosty, jako zagrycha do rozmów o  polityce i przyszłości. Ktoś uciekł przez balkon, wszedł oknem, zaskakuje Cię to, ale  zapominasz o zaistniałej sytuacji, bo znajdujesz chomika, ma na imię El Diablo, w sensie od teraz.  Łapiesz ser i chleb tostowy dla nowego futrzastego skrzydłowego.  Jazda, postanawiasz uciekać, impreza zrobiła się za ciasna na Twój potencjał - z chomikiem w ręku, zewem przygody i chyba jakimiś ludźmi.

Jesteś na zewnątrz, jedziesz tramwajem, ktoś biegnie po torach, ktoś robi konkurs, kto się odleje w tramwaju w bardziej spektakularny sposób.  Jakiś wysoki człowiek daje Ci do ręki zawiniątko. Jesz kebab. Masz przebłyski rozmów.  Wszyscy się kochacie.  Spadasz ze schodów, ktoś was goni. Jest pomysł żeby jechać do Sopotu, zaraz jechać do Sopotu. W tej chwili panujecie nad światem, a wyrozumowane pijackie wyrażanie siebie jest dokładnie tym, czego się potem wyprzecie. Nonsensownie – bo, tu złe wieści dla niektórych smutnych ludzi – nawet nieświadomy jesteś sobą.  Trochę  poświrujecie  o sofizmacie efemerydy , ktoś nawet ma ochotę na uprawianie miłości, ale nikogo to nie obchodzi, bo jesteście śpiący.  Idziecie cztery przecznice, po dwóch i pół zastanawiacie się skąd macie chomika. Dotarliście. ?

I następnego dnia chciałoby się zaśpiewać ‘Wake up in the morning feeling like P.Diddy’. Ale nikt nie jest w stanie powiedzieć czy  P. Diddy czuje marskość wątroby i nawet chomik wydaje się być sceptyczny patrząc na ciebie, kiedy stoisz tak z resztkami mejkapu pod lewym okiem i trzema świeżymi siniakami na udzie.