FYI.

This story is over 5 years old.

telewizja

​Dlaczego program „Ślub od pierwszego wejrzenia” okazał się porażką

Panie miały być według panów „słodkie" i „uległe" a panowie według pań „silni" i „doświadczeni". Jednak żadne z nich nie pasowało do tego opisu
Para młoda
Źródło: YouTube

Kontrowersyjny program Ślub od pierwszego wejrzenia, emitowany na TVN, w skrócie polegał na zeswataniu przez troje specjalistów z dziedziny seksuologii, antropologii i psychologii idealnie dopasowanych par. Eksperci wygenerowali w ten sposób trzy pary spośród 50 kandydatów i kandydatek, które ich zdaniem mogły ze sobą wziąć ślub i żyć długo i szczęśliwie. Wszystkie zgodziły się podjąć ryzyko małżeństwa w ciemno. Po cywilnych zaślubinach i hucznych weselach nadzieje nowożeńców, specjalistów i widzów były wysokie, ale dla 2 z 3 par już podczas podróży poślubnej coś zaczęło zgrzytać. Było to tylko początkiem kompletnej porażki telewizyjnego eksperymentu, czego do końca sami uczestnicy i eksperci nie byli w stanie wyjaśnić. A w centrum nieudanej komunikacji „idealnie" dobranych par najwięcej można było usłyszeć o roli męskości i kobiecości w związkach.

Reklama

Nie dziwi, że program zakończył się porażką ekspertów, którzy usilnie próbowali zrzucać odpowiedzialność na brak pracy i chęci ze strony par, sugerując, że są przecież perfekcyjnie dobrani

Dlaczego Ślub od pierwszego wejrzenia był nieudanym eksperymentem? Twórcy programu pominęli najważniejszy – socjologiczny – aspekt dobierania się par. Opierając się na formacie duńskim i amerykańskim programu, użyli ekspertyz z kilku dziedzin, pomijając jednak zupełnie kontekst ról płciowych we współczesnym polskim społeczeństwie. W efekcie był to główny element wszystkich nieporozumień pomiędzy nowożeńcami. Problem, którego Ślub od pierwszego wejrzenia nigdy nie wskazuje i nie nazywa, brnąc tym samym w stereotypowe, mgliste pojęcia, jaki powinien być mężczyzna i jaka powinna być kobieta. Nie dziwi, że program zakończył się porażką ekspertów, którzy usilnie próbowali zrzucać odpowiedzialność na brak pracy i chęci ze strony par, sugerując, że są przecież perfekcyjnie dobrani. Ale czy na pewno? Czy par nie dobrano jednak w próżni, pomijając kompletnie skomplikowaną historię polskiej kobiecości i przede wszystkim męskości?


Bądź z nami na bieżąco. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Program od pierwszego odcinka sugeruje widzom oraz uczestnikom i uczestniczkom, że źródłem krótkotrwałości współczesnych związków i rosnącego współczynnika rozwodów jest nieprawidłowe dobieranie partnerów. Tym samym show pozwala sobie na gloryfikację dawnych małżeństw aranżowanych, snując wyidealizowaną wizję starodawnych związków jako perfekcyjnie dobranych przez osoby trzecie – swatki. Szokujący wydaje się brak refleksji twórców show nad tym, jaką rolę w społeczeństwie pełniły ongiś kobiety, które były uzależnione od swoich małżonków pod względem ekonomicznym i społecznym. Często nawet były towarem wymienianym pomiędzy ojcami czy rodzinami a przyszłymi małżonkami. Świetnie ilustruje to film Wołyń Smarzowskiego, w którym główna bohaterka zostaje przehandlowana przez własnego ojca na trzodę chlewną i ziemię rolną. Kiedy weźmiemy to pod uwagę, tym bardziej szokująca jest wymiana zdań w programie pomiędzy uczestnikiem Jackiem a psychologiem Piotrem Mosakiem, którzy zgadzają się ze sobą, że „kobietę stawia się przed faktem dokonanym".

Reklama

Uczestnicy programu, w tym zdecydowanie czwórka z nich – pary Ewa i Darek oraz Natalia i Jacek – zdawali się usilnie przypasowywać do ról, które wcale im nie odpowiadają. Panie miały być według panów „słodkie" i „uległe" a panowie według pań „silni" i „doświadczeni". Jednak żadne z nich nie pasowało zupełnie do tego opisu. Uczestniczki programu szczyciły się swoją niezależnością i zaradnością, w związku z czym poszukiwały mężczyzn jeszcze bardziej zaradnych i doświadczonych niż one same. Ewa zresztą odrzuciła z początku swojego męża – Darka – bo ten niestereotypowo okazał się mniej doświadczony seksualnie od niej. Niedopasowanie czy też nieporozumienie na tym polu skutecznie oddaliło od siebie nowożeńców, szczególnie kiedy pan młody (znowu niestereotypowo) stwierdził, że fizyczny aspekt związku nie jest dla niego najistotniejszy. Uczestnicy eksperymentu natomiast poszukiwali pań uległych i delikatnych, ale nie wstydzili się równocześnie mieszkania z mamą albo w studenckim mieszkaniu, czy z kuzynką – jak w przypadku trzeciej pary. Mimo wszystko było to polem konfliktu – w tym największego pomiędzy małżeństwem Jacka i Natalii, która zresztą stwierdziła, że „nie chce ciągnąć za sobą mężczyzny" sugerując swojemu dobranemu mężowi brak inicjatywy.

Pokłosie tego to właśnie uczestnicy programu Ślub od pierwszego wejrzenia, którzy jak większość swojego pokolenia wychowali się na podręcznikach szkolnych i przekazach medialnych sugerujących tradycyjne role

Reklama

Dwie pary wymienione wyżej okazały się niestety więźniami największych stereotypów płciowych, chociaż w praktyce według w nich nie żyli. To zamieszanie na tle ról w programie wynikło prawdopodobnie z polskiej historii – szczególnie ze zmiany tradycyjnych ról społecznych w okresie PRL-u, kiedy mężczyźni mieli mniej okazji do wykazywania się na polu zawodowym oraz politycznym ze względu na panujący reżim. Szczególnie w okresie powojennym do lat 80. i Solidarności. Kobiety z drugiej strony musiały być wyjątkowo produktywne w społeczeństwie i zajmować się „wszystkim" – nieodpłatną pracą domową, dziećmi i karierą zawodową równocześnie – szczególnie zaraz po wojnie. Pokłosie tego to właśnie uczestnicy programu Ślub od pierwszego wejrzenia, którzy jak większość swojego pokolenia wychowali się na podręcznikach szkolnych i przekazach medialnych sugerujących tradycyjne role. Są ich świadomi, ale tylko w zakresie wymogów tradycyjnego podziału co do swoich partnerów i partnerek. Sami zaś funkcjonują w społeczeństwie w zupełnie inny niż ten tradycyjny sposób. Zagmatwane. Jak współczesne role płci, tym większa była konfuzja uczestników i uczestniczek tego medialnego eksperymentu.


Najlepsze z VICE w twojej skrzynce. Zapisz się do naszego newslettera


Niestety producenci programu nie wyszli nowożeńcom naprzeciw ich potrzeb. Media, pomimo postępu społeczeństwa wciąż starają się jednak pokazywać stereotypowe role. Dlatego w programie Ślub od pierwszego wejrzenia, zabieg budowania relacji na właśnie takim modelu kompletnie się nie udał, tym samym obnażając prawdziwe tendencje społeczne. Co udowadnia Renata Siemieńska w swoim artykule naukowym Środki masowego przekazu jako twórcy obrazu świata, mimo zmian i rozbieżności modeli relacji damsko-męskich i ról płci media wcale nie promują partnerskich relacji. Widzieliśmy to w programie TVN-u. Pary, poza jedną, ciągle sprzeczały się o to kto, jaki ma być w relacji i jak ma być zdobywany, jak męski, jaka kobieca i co to dla nich oznacza. Jeśli zgodzimy się ze stwierdzeniem, że media są zwierciadłem społeczeństwa, to faktycznie program Ślub od pierwszego wejrzenia, o ile był kompletnie nieudany w swoim pierwotnym założeniu, ukazuje koniec tradycyjnych ról płciowych w Polsce i obnaża związane z tym zagubienie.

Porażkę eksperymentu polskiej wersji można pewnie winić za przełożenie binarnego formatu, bez wzięcia pod uwagę polskiego kontekstu i skomplikowanej historii polskiej męskości, którą ewidentnie ukazują męscy uczestnicy programu. Kiedy TVN ogłosił już, że program będzie miał drugi sezon, mieliśmy nadzieję, że tym razem panel ekspertów wzbogaci się o socjologa albo socjolożkę. Co ciekawe w amerykańskiej wersji programu udział brał socjolog, a na cztery serie programu od 2014 roku nadal małżeństwem jest 7 par ze wszystkich 12 jakie dobrano. Ale ciężko jest porównywać wersje z innych krajów, tym bardziej np. duńskiej, bo każdy kraj ma zupełnie inną historię społeczną, szczególnie tę dotyczącą ról płci. W wersji australijskiej brała już również udział para tej samej płci.