Samo myślenie o miłości wydaje się trudne. Potrafisz wyobrazić sobie uczucie wyrażone gestem jak na tej fotografii Elliota Erwitta? A może coś mniej skomplikowanego – screen słów piosenki Stevie Nicks lub jakiś oklepany wiersz z Instagrama? A może zdjęcie powyżej?
Rachel Stern, artystka i kustoszka jest przyzwyczajona do zadawania takich pytań i ma nadzieję uchylić nam rąbka tajemnicy na wystawie LOVE 2016. Ekspozycja otwierana jest dzisiejszego wieczoru w LeRoy Neiman Gallery na Columbia University. Prezentować będzie się około 50 artystów, każdy z nich z pracą dotyczącą sfery miłości i erotyki. Wystawa ma pokazać, co rozumieją przez te pojęcia. Miałam ostatnio okazję zobaczyć fragment instalacji i porozmawiać o niej z Rachel.
Videos by VICE
VICE: Dlaczego zdecydowałaś się zostać kustoszką wystawy o tak trudnym i rozległym temacie, jakim jest miłość? Dla mnie brzmi to jak kupa roboty.
Rachel Stern: To prawda, było z tym bardzo dużo pracy. Na studiach prowadziłam fotobloga posortowanego tematami, a nie wydarzeniami historycznymi czy kontekstem kulturalnym. Umieszczałam tam zdjęcia psów, jedzenia, czy krajobrazy Rosji – bardzo nietypowe kategorie. To dało mi do zrozumienia, że najciekawszym tematem dla mnie były fotografie o tematyce miłosnej, więc postanowiłam zrobić o tym dziennik. Skończyło się na paru projektach, ale żaden z nich nie wydostał się poza plik w Photoshopie.
Tak, też mam dużo takich na pulpicie.
To głównie przez to, że nie jestem typem osoby publikującej artykuły, nie jestem stylistką ani nie jestem dobra w zbieraniu i układaniu informacji. Niezbyt dobrze odnajduję się w formie drukowanej. Ta wystawa zadaje pytania o to, czym jest miłość, jak wygląda, dlaczego ludzie jej pragną, jak działa i co przez nią rozumiemy. To pojęcie obiektywnie niemożliwe do zdefiniowania i dlatego chciałam się dowiedzieć, jak każdy ją sobie wyobraża i czy znajdujemy jakieś wspólne punkty, które coś o nas świadczą. „Zróbmy wystawę o miłości” to jak powiedzieć „zróbmy wystawę o powietrzu”. To niemal niemożliwe, więc każdy artysta indywidualnie musiał przefiltrować temat. Odbiorca będzie mógł zadać sobie pytania: kim są ci ludzie, dlaczego ich wizja miłości jest tak ważna i dlaczego niektóre z tych obrazów tak bardzo do niego przemawiają.
Trudna była dla ciebie praca z tak wieloma różnymi artystami?
Tak, codziennie budzę się z atakiem paniki, czy przypadkiem nie pominęłam kogoś ważnego, z kim powinnam była nawiązać współpracę. Ciekawiła mnie również lista tych osób, ponieważ dobierałam ją i rzuciło mi się w oczy, że większość z nich to biali geje. Niepokoił mnie fakt, że miałam dwadzieścia parę osób, a tylko sześć spośród nich to kobiety. Listę artystów zamknęliśmy rok temu i już wtedy pojawiło się pytanie: dlaczego tak jest i co się do tego przyczyniło? Chciałam, żeby te prace stanowiły dla mnie niespodzianką, dlatego niektóre po raz pierwszy zobaczyłam dopiero po odpakowaniu ich w galerii.
Czyje dzieło zaskoczyło cię najbardziej?
To Petera Clough’a. Był jedną z ostatnich osób, którą poprosiłam o dołączenie do mojej wystawy. Wszystko wyszło naprawdę last-minute, kiedy zobaczyłam jedną z jego prac: skałę, na którą dokleił oczy. Poprosiłam go o nią. Powiedział, że nie może mi jej dać z pewnych powodów, ale że może zrobić coś specjalnego, jeżeli zostawimy mu jedną ścianę w galerii. Denerwowałam się, bo jego prace przybierają różne formy, najczęściej filmową. Mógł zrobić cokolwiek, jego przestrzenią była pusta przestrzeń, a my nie mieliśmy pojęcia, czego się spodziewać. Przyszedł w piątek i powiesił swoją niesamowitą pracę na ścianie.
A ty? Jaki masz w głowie obraz miłości?
Mam ich wiele. Najważniejszym z nich jest cytat z Designs of Love Stevie Nicks. Po raz pierwszy usłyszałam tę piosenkę, gdy byłam sama w Brukseli. Lubię sama podróżować; mogę wpadać w melancholię, pisać notatki i być bardzo romantyczna. Nie żartuję – słuchałam tego z 3000 razy. Podziwiałam piękno tego miasta, myślałam o miłości i jak można ją pokazać.
Tak sobie myślę o każdym artyście biorącym udział w twojej wystawie. Gdy przychodzi mi do głowy miłość, zwłaszcza w projekcie Too Hard to Keep Jasona Lazarusa, najpierw zastanawia mnie sposób pokazania straty. Wydaje mi się, że to wiele znaczy.
Jason Lazarus to osoba, którą zaprosiłam nie ze względu na konkretne dzieła, lecz na jego ogólną wizję miłości. Dowolny wkład w wystawę z jego strony przeszedłby najśmielsze oczekiwania odbiorcy. Kiedy odwiedziłam go w studiu, zanim przeprowadził się do Chicago, miał całą ścianę wypełnioną zdjęciami z projektu Too Hard to Keep. Podłoga pracowni była cała porysowana. To ślady po jego pracy, tułaczki po kartach historii. Odnalazł on w książkach telefonicznych ludzi, których uznawał za ważnych: podmiejskiego lekarza, muzyka jazzowego i tak dalej. Użył myślników spomiędzy dat ich urodzenia i śmierci z nagrobków czy dokumentów i wyrył w granitowych skałach przytwierdzonych do podłogi. Ta podłoga stała się ich cmentarzem, a myślniki pomnikami upamiętniającymi ich życie.
Część tych prac, w tym wiersze, opublikuje magazyn MATTE. Czym kierowałaś się, wybierając poezję?
Nie można zrobić wystawy o miłości bez wierszy i kwiatów. Paul Legault to poeta, z którym bardzo często pracuję. Gdy wraz z moimi pracami ma pojawić się tekst, zazwyczaj jego proszę, by go napisał. To jego wiersz widnieje na ścianie LeRoy Neiman Gallery, reszta jest autorstwa mojej kuzynki, Natashy Ochshorn, która zajmuje się prozą dla młodzieży. Pisze wiersze na Instagramie i na przestrzeni lat stały się one swoistego rodzaju pamiętnikiem. Wybraliśmy więc parę utworów, które w jakimś stopniu nawiązują do prac Yoshie Sakai.
Czuję, że to rodzaj nieskończonego projektu, który mógłby przerodzić się w coś OLBRZYMIEGO.
Bardzo chciałabym to kontynuować, chcę zrobić LOVE 2017 i tak dalej.
Poniżej niektóre z prac z LOVE 2016.
Rachel Stern to artystka i kustoszka. Mieszka w Nowym Jorku. Możesz śledzić jej prace tutaj.