Cherán to niewielkie miasto liczące ok. 20 tys. mieszkańców, położone na wyżynach Michoacán, jednego z meksykańskich stanów, które najbardziej ucierpiały przez toczące się od dekady narkotykowe wojny. Uzbrojeni mężczyźni i kobiety — nie policjanci, tylko członkowie autonomicznej milicji — strzegą każdego wejścia do miasta, wypatrując obcych z kontrabandą. U szczytu sezonu wyborczego w Meksyku kontrabanda oznacza przede wszystkim ogłoszenia kampanii politycznych. W ciągu kilku tygodni strażnicy skonfiskowali tysiące transparentów i plakatów każdej większej meksykańskiej partii. Te reklamy, podobnie jak partie, które je rozpowszechniają, są w Cherán surowo wzbronione od 2011 roku, kiedy to mieszkańcy obalili lokalne władze i zaczęli od nowa.
Miasto przez całe lata żyło w strachu przed syndykatem przestępczym, zajmującym się nielegalną wycinką drzew w okolicznych lasach. Mieszkańcy w końcu mieli dość — skrzyknęli się i całym tłumem wypędzili przestępców. Następnie rozbroili i wyrzucili skorumpowanych policjantów, którzy ich ochraniali. Potem przyszła pora na polityków: zakazano im działalności i zdelegalizowano partie, które umieściły ich u władzy. Zamiast nich lud Cherán wypracował autonomiczny system samorządu opartego na horyzontalnych zgromadzeniach działających na zasadzie demokracji bezpośredniej. Choć Cherán pozostaje zależne ekonomicznie od stanowych władz, osiągnęło coś, co wcześniej w Michoacán było nie do pomyślenia: liczba morderstw i innych poważnych przestępstw w mieście spadła niemal do zera. Dla wielu Meksykanów, zwłaszcza w roku wyborów naznaczonym przez niekontrolowane zabójstwa polityczne, Cherán to dowód, że w kraju, który utknął w zaklętym kręgu przemocy, główną przeszkodę stanowi państwo i jego struktury. Wystarczy usunąć tę przeszkodę, by zacząć od nowa z czystym kontem.
Videos by VICE
By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.
Więcej na VICE: