Spokój i samotność na zdjęciach z byłego ZSRR

FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Spokój i samotność na zdjęciach z byłego ZSRR

Fotograf Edward Goldner przemierzył wzdłuż i wszerz północną Azję, by uwiecznić walkę o przetrwanie mocnych postaci i wyczerpanych krajobrazów dawnego mocarstwa

Australijski fotograf Edward Goldner przemierzył wzdłuż i wszerz północną Azję, by uwiecznić rzeczywistość niegdysiejszego mocarstwa i pokazać codzienne życie w Rosji widziane oczami osoby z zewnątrz.

Życie ‒ choć może raczej wypadałoby nazwać to walką o przetrwanie ‒ mocnych postaci i wyczerpanych krajobrazów. W swoim cyklu zdjęć zatytułowanym „All I Had I Gave" („Dałem wszystko, co miałem") Edward stara się uchwycić niejednoznaczną myśl, by „oddać życiu wszystko, co masz".

Reklama

Rozmawialiśmy z Edwardem o tym, jak powstawały jego zdjęcia i jak daleką drogę jest gotów dla nich przemierzyć.

VICE: Cześć Edward! Powiedz, jak powstał twój cykl „All I Had I Gave"?
Edward Goldner: Zacząłem robić zdjęcia do cyklu, gdy w zeszłym roku pojechałem do Rosji. Zarówno pod kątem społecznym, jak i politycznym to zawsze była zupełnie obca Australii sfera. Nawet gdy już dotarłem na miejsce, pamiętam, że myślałem: „Nie mam pojęcia, czego się spodziewać po tym miejscu". Poleciałem do Moskwy, a potem przejechałem przez całą Syberię do granicy z Mongolią, a stamtąd na północ, na koło podbiegunowe. Potem podróżowałem po Kirgistanie, Kazachstanie i Gruzji.

Skąd się wziął tytuł cyklu?
Nazwę zaczerpnąłem z graffiti na ścianie opuszczonego domu w miejscowości zwanej Teriberka. Zdanie „All I Had I Gave" podsunęło mi pomysł, że moja fotografia może przekazać tę dwoistą, niejednoznaczną ideę: z jednej strony optymistyczna wizja, w której z miłości do życia ofiarowujesz mu wszystko, co masz, a z drugiej, że jesteś do cna wyczerpany, po tym, jak życie wyssało z ciebie wszystkie siły.

Pomiędzy odbiorcą a podmiotem pojawia się świadomy dystans. Co pociąga cię w portretach?
Może zabrzmi to nieciekawie, ale często po prostu przyciągają mnie ciekawe postacie, zwłaszcza starsi ludzie ‒ z ich twarzy można wyczytać całe historie. Często pomiędzy nami pojawiała się ogromna bariera językowa, co w pewnym sensie miało pozytywny wpływ, bo dzięki temu osoby, które fotografowałem, pozostawały dla mnie tajemnicą. Poznałem naprawdę niesamowitych ludzi ‒ jeden z moich ulubionych to pewien mężczyzna, Staroobrzędowiec, który pracował na rzecznej barce niedaleko miejscowości Erżej [Эржей]. Żeby tam się dostać, jechałem 20 godzin pociągiem do Abakanu, a stamtąd następne 8 godzin spędziłem w marszrutce [rodzaj busa], aż w końcu dotarłem do Republiki Tuwy, niedaleko granicy z Mongolią. Nie zamieniliśmy ani słowa, jedynie za pomocą gestów udało mi się przekazać, że chciałbym mu zrobić zdjęcie. Przybrał wtedy bardzo oficjalną pozę, która przypominała stary portret. Wydało mi się to naprawdę fascynujące.

Reklama

Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Czy sentymentalność stanowi dla ciebie inspirację?
Mój brat ma galerię i ciemnię, więc inspiracją dla całego cyklu był powrót do korzeni. W moich pracach komercyjnych i reklamach używam mnóstwo fotoszopa i wszystko mocno podciągam. Te zdjęcia zrobiłem na kliszy i wywołałem w ciemni bez żadnych przeróbek i poprawek.

Czy powiedziałbyś, że w ten sposób ukazujesz prawdziwego siebie?
Zdecydowanie tak. Myślę, że w tych zdjęciach można znaleźć sporo z mojej codziennej pracy, jeśli chodzi o estetykę, ale sam proces był dużo bardziej osobisty. Większość moich prac, zwłaszcza tych bardziej dynamicznych, jest naprawdę wycyzelowana, wymaga wielkiej ekipy, kosztuje sporo pieniędzy i zajmuje mnóstwo czasu. Wszystko często wychodzi przekombinowane. W tym cyklu chciałem wrócić do korzeni ‒ byłem tylko ja i niewielki aparat. To było bardzo wyzwalające doświadczenie. To naprawdę przyjemne, gdy możesz się bardziej zdać na intuicję i nie myśleć za dużo przed każdą decyzją.

Zdjęcia do „All I Had I Gave" powstały w całości na czarno-białej kliszy. Czy dokonywałeś jakiejś selekcji, zanim uwieczniłeś daną scenę?
Jedną z rzeczy, które najbardziej lubię w czarno-białej kliszy jest to, że nie jest osadzona w żadnym konkretnym miejscu ani czasie. Podoba mi się, że niektóre z tych zdjęć mogłyby równie dobrze powstać ponad 30 lat temu. W kliszy jest też prostota, którą uwielbiam. Jeśli chodzi o kompozycję kadrów, zazwyczaj od pejzaży wolę portrety.

Reklama

W cyklu pojawia się kilka bardzo intymnych portretów. Jak udało ci się uchwycić tak osobiste chwile?
Miałem wiele szczęścia, jeśli chodzi o kontakty z moimi modelami. Jestem trochę roztrzepany i niezdarny, co, jak sądzę, w pewien sposób dobrze ich do mnie nastrajało. W Rosji bywało trudno, bo ludzie często byli dość nieufni na widok aparatu. W Gruzji i Kirgistanie było dużo łatwiej.

Więcej prac Edwarda znajdziesz na jego stronie internetowej.

Jedno z wielu blokowisk w Murmańsku, Rosja

Plac budowy w Moskwie, Rosja

Koczkor, Kirgistan

Stare małżeństwo w zaułkach Tbilisi, Gruzja

Godziny szczytu na dworcu autobusowym gdzieś w Złotym Pierścieniu, Rosja

Targ w Tbilisi, Gruzja

Straganiarka na targu w Tbilisi, Gruzja

Zrujnowany pomnik, gdzieś w okolicach Biszkeku, Kirgistan

Targ w Tbilisi, Gruzja

Kolej Transsyberyjska, Rosja

Cmentarz w Koczkorze, Kirgistan

Pasterz w Issyk-kul, Kirgistan

Zimne Jezioro Bajkał, Rosja

Sprzedawca wędzonych omuli, Jezioro Bajkał, Rosja

Staroobrzędowiec w Erżeju, Tuwa, Rosja

Zapuszczony cmentarz w Teriberce, Rosja

Barka rzeczna, w tle wioska Staroobrzędowców niedaleko Erżeju, Tuwa, Rosja

Dziewczynka bawi się po szkole, Murmańsk, Rosja

Teriberka, Rosja