Pierwszy protest, na którym nie chcieli polityków

W poniedziałek prezydent Andrzej zawetował dwie z trzech ustaw o sądownictwie przegłosowanych przez PiS. Mimo to, protesty wciąż trwają – demonstranci chcą odrzucenia wszystkich trzech zmian. Wybrałem się na demonstrację „3xVETO”, która jako pierwsza postawiła na brak politycznych związków. „Obowiązuje formuła NO LOGO i nie dopuszczamy do mikrofonu partyjnych liderów. Protestujemy my – Warszawiacy, Warszawianki, zwykłe Polki i zwykli Polacy” – pisali organizatorzy. „Żadnych historii o kotach, braku seksu, wysyłaniu kogoś do więzienia” – prosili demonstrujących.

Od początku miałem opory przed uczestnictwem w demonstracjach, na których przemawiali Ryszard Petru i Leszek Balcerowicz – zamiast tego usłyszeliśmy prawników, aktorów, działaczy społecznych, pisarzy czy przedstawicielki Dziewuchy Dziewuchom, co było zdecydowanie miłą odmianą. Na chwilę przed rozpoczęciem protestu poprosiłem Weronikę Grzebalską i Jana Śpiewaka, współorganizatorów demonstracji, by opowiedzieli mi więcej o jego idei.

Videos by VICE

Rozmowa została zredagowana dla zachowania klarowności i zwięzłości.

VICE: Co to znaczy, że wasza demonstracja jest bezpartyjna?
Jan Śpiewak: Nie chcemy tutaj starych złogów, których obecność blokowała przyjście tych, którzy chcieli protestować przeciwko trwającym zmianom, ale się nie podpisują ani pod polityką robioną przez Petru, ani przez Schetynę.
Weronika Grzebalska: Ostatnie protesty pokazały, że prawdziwa walka odbywa się na ulicach, a nie w parlamencie – to należy zmienić. My jesteśmy bez polityków, bo chcemy wykorzystać energię obywatelską, energię sprzeciwu wobec establishmentu partyjnego, który nie radzi sobie z obowiązkami.

Po wecie prezydenta niektórzy odtrąbili zwycięstwo. Dlaczego uważacie, że należy protestować dalej?
J.Ś.: Wprowadzane są zmiany, które zlikwidują trójpodział władzy, spowodują jej skupienie w rękach jednego człowieka. Nie chcę, żeby prokurator wyznaczał sędziów, nie chcę żeby pan poseł Jarosław Kaczyński decydował o wszystkich aspektach życia w państwie – i tak już położył łapę na prawie wszystkim.

Czy protesty naprawdę mogą coś zmienić? Niektórzy w to nie wierzą.
W.G.: Tak. Przede wszystkim pokażą młodym ludziom, że jest nas więcej – nas, czyli tych, którzy nie czują się częścią tych samych kłótni obozu postsolidarnościowego, nie czują się częścią żadnego obozu i nie odnajdują się w polityce, która jest rozrywana przez dwie partie. Ważne, żeby pokazywać trzecią drogę.

Słyszę głosy, że powinniśmy się zjednoczyć, bo nawet jeśli nie byliśmy zadowoleni z rządów PO, to to nie jest moment na podziały.
J.Ś.: Im więcej organizacji działa, tym lepiej. Każdy znajdzie coś dla siebie. Nie wierzę, że jednoczenie się za wszelką cenę przyniesie pozytywne rezultaty. Historia Barbary Nowackiej, która związała się z SLD najlepiej pokazuje, że nie ma co żyrować starych układów i trzeba robić swoje od nowa.
W.G.: Tym bardziej, że przykłady z całego świata pokazują nam, że istnieje nowa, lewicowa, socjaldemokratyczna trzecia droga, nie umoczona w te same kłótnie kolegów z dawnego obozu. To jest szansą i przyszłością i daje nam nadzieję.

Bądź z nami na bieżąco. Polub nasz fanpage VICE Polska

Wokół czego miałby się zmobilizować taki ruch?
J.Ś.: Wobec wartości dla nas wszystkich uniwersalnych: poszanowania człowieka, jego praw, uczciwości, walki z korupcją, obrony środowiska, zachodnich wartości. Myślę, że to program, który wsparłoby bardzo wielu ludzi.
W.G.: Powrót do państwa opiekuńczego w jakiejś formie: państwa, które zapewnia bezpieczeństwo ekonomiczne, społeczne, kulturowe – ale nie łamie jednocześnie naszych podstawowych praw i wolności. Dziś tego brakuje.

Śledź autora na Facebooku i Twitterze