Nazywam się Twardowski i, podobnie jak DJ Adamus, jestem pionierem samplingu w Polsce i słucham muzyki z wikipedią, żeby zawsze móc zabłysnąć w sytuacji towarzyskiej lub jurorskiej rodem z “Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. Drogie MTV, oto moja selekcja, do której nie da się tańczyć i bez sensu jest słuchać pojedynczych utworów, a nie całych albumów.
Mndsgn – Use Ya Mnd (twentyfourseven)
Najprościej byłoby określić artystę podpisującego się Mndsgn jako “ten od Knxwledge’a” – bo to właśnie Knx wiedzie prym wśród cudownych dzieci Abletona, stowarzyszonych niegdyś jako Klipmode. Mndsgn wydaje się z tej brygady najbardziej zachowawczy, bo wydaje regularne albumy, nie robi zylionów beattape’ów (Knx), czy też “audiowizualnych moodboardów” (Suzi Analogue). Jednak bardziej klasyczną formę rekompensuje treścią – dwie jego płyty – “Inedia” oraz “Breatharian” traktowały o niejedzeniu (Stachursky! <3). Utwór, który chciałbym Szanownemu Czytelnikowi zaproponować, pochodzi z albumu “Body Wash”, wydanego w Stones Throw. Album opowiada historię bezdomnego, którego przygarnia tajeminicza kobieta, która nakazuje mu się wykąpać. Od tytułowego płynu do mycia bezdomny bohater doznaje transcendentalnych halucynacji… i na tym może lepiej by było poprzestać. Brzmieniowo jest super: 80sowo, syntezatorowo, z mocno przefiltrowanymi wokalami.
Videos by VICE
Yussef Kamaal – Yo Chavez
Yussef Kamaal to duet założony przez Henry’ego Wu. Henry Wu to główny genetyk InGenu, odpowiedzialny za całą chryję – od fuckupu z velociraptorami, aż po indominusa rexa – więc jakikolwiek jego poboczny projekt nie może być słaby. I nie jest. Jest to świetne nowoczesne i przystępne jazz fusion, grane przez samouków. Niby są to tylko gary, bas oraz rhodes i parę syntezatorowych presetów z Norda, ale brzmi to świetnie.
Ów utwór zamieszczam też jako drobną przestrogę: Yussefa i Kamaala niedawno nie wpuszczono do USA, najprawdopodobniej w związku z antymuzułmańskim banem autorstwa prezydenta Trumpa. Gdzie tu przestroga? Kultura (w tym muzyka) zawsze traci jak się głosuje na populistów – bo populiści uchwalają naprędce przygotowane akty prawa powszechnego do załatwiania partykularnych interesów, nie bacząc na konsekwencje.
Thundercat – Friend Zone
Ten utwór jest na mojej liście, bo bardzo szanuję ironię jako kategorię estetyczną. Bardzo też lubię głos Thundercata i muzykę Mono/Poly. Ironia jest tu godną odnotowania warstwą: jest to utwór złośliwie szafujący stereotypami o friendzonie, wydany jako singiel w walentynki. W szczególności doceniam nawiązanie do powszechnie znanego faktu, że będąc zawieszonym w friendzonie, dużo się gra w gry – Diablo i Mortal Kombat to dobry pomysł – można się wyżyć.
HudMo – Haum Sweet Haum
Dużo gram w gry, może nawet trochę za dużo, ale wierzę, że to najbardziej kompletna i aktualna forma ekspresji kultury (no dobra – popkultury). Skoro więc w mojej piramidzie potrzeb gry znajdują się bardzo blisko muzyki, tym bardziej cieszy, kiedy za muzykę do gry nie jest odpowiedzialny kolejny siwiejący już weteran demosceny, tylko ktoś z powodzeniem funkcjonujący na za przeproszeniem rynku muzycznym. W tej właśnie kategorii umieszczam Hudsona Mohawke i jego soundtrack do Watch Dogs 2, wykorzystujący wszystkie możliwe soundtrackowe tropy, jednocześnie przepuszczając je przez typowo Hudson-Mohawke’owy filtr estetyczny. Warto odnotować, że sama gra jest satyrą na Dolinę Krzemową i subkulturę hakerską (i spokojnie tak właśnie mógłby wyglądać i brzmieć sequel kultowo-cheesowego filmu “Hakerzy”) i soundtrack też świetnie to oddaje. W obliczu powyższej argumentacji, wierzę, iż napisanie wprost, że to muzyka z gry, pojawiająca się w sytuacjach skradankowych, nie jest już takie dezawuujące.
Tornado Wallace – Today
To jest utwór z gatunku ładna muzyka: można próbować dorabiać gatunkowe szuflady, ale będzie ciężko, bo są tu 80sowe syntezatory, akustyczne gitary, niby-balearyczny (o mamo…) klimat, wokal bez treści od którego cięzko się oderwać – wszystko jest idealnie zgrane i pięknie płynie. Wierzę, że jest to muzyka, którą każdy z nas – robiących muzykę – powinien chcieć umieć zrobić, i tak nie będzie potrafił zrobić, załamie się nie potrafiąc wytworzyć czegoś tak lekkiego i spójnego, zrobi coś swojego (meh) a i tak ogólny poziom muzykoróbstwa w społeczeństwie istotnie się podniesie. Nie wstydzę się przyznać, że ja tak mam.
Clap! Clap! – Hope ft. Oy
Na papierze to jest niezły bałagan: afrykański field recording + cięte sample, ewidentnie juke’owy rodowód + tradycyjne perkusje – wszystko poklejone przez Włocha, niegdyś muzyka jazzowego. Jednak ta chora mieszanka technologii z tradycją działa idealnie, tworząc zupełnie abstrakcyjną wizję muzyki plemiennej z równoległego wszechświata. W tę pomieszaną estetykę równie świetnie wpisuje się rysunkowy teledysk, wyglądający jakby Joan Miro próbował aplikować do GIT Produkcji.
More
From VICE
-
Denise Truscello/WireImage/Getty Images -
A stack of modular Mesh Home Batteries – Credit: Pila Energy -
Gemini on a smartphone – Photo Illustration by Thomas Fuller/SOPA Images/LightRocket via Getty Images -
(Photo by Shirlaine Forrest / WireImage via Getty Images)