
Pieniądze (z)
Początek XXI wieku – cóż za wspaniały czas na bycie Europejczykiem. Większość z nas cieszyła się wtedy jeszcze błogim dzieciństwem, Because I Got High Afromana zajmowało szczyty list przebojów, a wszyscy byli szczęśliwi, że nie wyrżnęła nas pluskwa milenijna.
Początek XXI wieku był także czasem, gdy Europa zaczęła przyjmować „jedyną słuszną walutę”. Euro stanowiło ryzykowną inicjatywę finansową, która spotkała się z taką samą dawką ekscytacji, co sceptycyzmu. Większość z nas podniecała się wizją nowej waluty, która zjednoczyłaby Europejczyków i ochroniła przed zewnętrznym ekonomicznym złem. Niektórzy jednak podchodzili do sprawy sceptycznie i twierdzili, że wszystko kiedyś pierdolnie, a całość zakończy się gównoburzą, w której nawzajem będziemy się obwiniać o kryzys ekonomiczny. Niestety, jak widać, mniejszość miała rację.
Videos by VICE
To chyba dobry czas, by stwierdzić, że cała sprawa zakończyła się w sposób wyjątkowo niezadowalający. Poprosiliśmy europejskie redakcje, by przypomniały sobie lepsze czasy. Czasy, w których euro nie było synonimem zagłady i mroku. Czasy, w których kojarzyliśmy je raczej z czekoladą, darmowymi kalkulatorami i tragicznie naiwnymi kampaniami reklamowymi.
Irlandia
tekst Ian Moore
Czas wprowadzania euro był dla Irlandii dosyć dziwnym okresem. Z jednej strony cieszyliśmy się, że nie stracimy wszystkich pieniędzy na skutek diabelskiego kursu wymiany i zaczęliśmy się szykować na nieodwracalne przypiekanie naszych bladych cielsk na Majorce. Z drugiej jednak strony byliśmy zaniepokojeni utratą irlandzkiej tożsamości narodowej. Jakie sztuczki Unia Europejska wyciągnie ze swojego rękawa tym razem? Wszyscy przecież słyszeliśmy o delegalizacji krzywych bananów i rur strażackich.
Nigdy nie byłem asem z matematyki, a moim największym zmartwieniem okazały się wtedy monety, które z 1 funta zmieniły się w 1,27 euro. Czy teraz będę musiał zapłacić więcej za marsa, bo mam takie same monety jak ludzie z kontynentu? A jeśli tak, to dlaczego? Na szczęście z dniem, w którym pieniądze znalazły się w moich rękach, problem zniknął. Zaś moją uwagę przykuły Szwecja i Finlandia, które razem wyglądały jak wielki penis próbujący sterroryzować Europę.
Byliśmy szczęściarzami, bo cały pomysł wytłumaczył nam Kian Egan z boysbandu Westlife, bawiąc się w międzyczasie pudełkiem na CD. Tak w ogóle ta reklamówka jest cholernie vintage’owa. Udaje spot informacyjny, ale zawiera kryptoreklamę euro.
Teraz też nie jestem jakoś szczególnie wkurwiony na euro. Po prostu ciężko myśleć o jedności, którą obiecała waluta. Strefa euro wykorzystuje każdą okazję do zwyzywania od żebraków ludzi przechodzących trudny okres. Poza tym wzajemne wsparcie nie ma sensu, jeśli dotyczy tylko czasu, w którym jest dobrze. To coś, o czym Irlandczycy wiedzą najlepiej.
Holandia
tekst Wiegertje Postma
W 2000 roku agencja reklamowa, która dostała zadanie – jak by nie patrzeć, nawet do dzisiaj honorowe – przybliżyć Holendrom ideę euro, wymyśliła śmieszny krótki akronim [skrótowiec utworzony z pierwszych liter wyrazów składowych – red.] mający pomóc zapamiętać kraje, które również szykowały się do przyjęcia waluty: DING FLOF BIPS (co tłumaczy się mniej więcej na RZECZY FLOF PUPA). Oczywiście, ta fraza nie ma żadnego sensu.
Rządowa kampania mająca na celu nagłośnienie tego akronimu była bardzo intensywna i jednocześnie bardzo efektywna. Te trzy słowa były głupie, ale ci, którzy żyli w Holandii w tamtym czasie, pamiętają je do dziś. Reklama była wszędzie. Dzieci wymyśliły nawet grę, która polegała na tym, żeby wypowiedzieć nazwy wszystkich państw jak najszybciej.
Z czasem, gdy wprowadziliśmy euro, a do strefy zaczęły dołączać kolejne kraje, DING FLOF BIPS przestało mieć sens. W 2011 roku, dwa lata od rozpoczęcia kryzysu, holenderski związek językowy stwierdził, że Holendrzy powinni zagłosować na nowy akronim. Do wyboru były m.in. COBI’S SMS: PIN FF GELD (COBI’S SMS: PROSZĘ, DAJ PINIONDZ), SMS DING FLOF BICEPS, CD, GSM OF FLES IN BIPS (CD, GSM LUB BUTLA W PUPIE) i BEGIN SF-FILMS OP CD’S (POCZĄTEK FILMÓW SCIENCE FICTION NA CD). Z wynikiem 26 proc. zwyciężyło SMS FF BONDIGE CLIPS (PROSZĘ, WYŚLIJCIE TREŚCIWE URYWKI).
Oczywiście wtedy wszyscy mieli już akronimy w dupie.
Włochy
tekst Mattia Salvia
W 2002 roku Włochy sikały z podniecenia na myśl o euro. Prawdopodobnie dlatego, że nasza waluta zawsze była słaba w porównaniu do innych walut europejskich. We wspólnej, sąsiedzkiej gospodarce naród widział nadzieję na swego rodzaju odkupienie.
W pamięci utkwił mi obraz mojej babci, która była tym przerażona. Zmiana jej finansowego świata napawała ją lękiem. Na szczęście Berlusconi poświęcił nam parę minut i wytłumaczył, ile w nowej walucie będzie kosztowało bunga bunga. W tym celu każdy z nas dostał gówniany europrzelicznik – niebiesko-żółte matematyczne ustrojstwo, którego konstrukcja kosztowała niecałe euro. Pamiętam, jak moja babcia głowiła się chwilę nad tym kalkulatorkiem, po czym schowała go ostrożnie do szuflady, tak jakby to była jakaś pamiątka rodowa. Patrząc na to z perspektywy czasu, myślała pewnie, że to uratuje jej życie.
Przy tej okazji rząd wypuścił również dziwną reklamę z trzema staruszkami dyskutującymi o kursie wymiany. Przekaz miał być chyba taki: „Jeśli ci starsi goście wiedzą, o co chodzi, to dlaczego ty miałbyś tego nie zrozumieć?!”.
Prawdę mówiąc, myślę, że nowa waluta była jednak czymś dobrym dla Włoch. Ludzie obwiniają euro o pogorszenie włoskiej sytuacji ekonomicznej i osobistą finansową niedolę, ale to jedynie wina kryzysu ekonomicznego. Gdyby nie euro, byłoby znacznie gorzej.
Austria
tekst Thomas Hoisl
Nie denerwowałem się faktem wprowadzenia euro. Prawdopodobnie dlatego, że miałem wtedy 10 lat i generalnie nie przejmowałem się życiem. Pamiętam, jak razem z kolegami zbieraliśmy pieniądze z różnych krajów (w sumie zastanawiam się teraz, ile lat minęło, odkąd wydałem tę kolekcję na tanie piwo i whisky).
Moi rodzice dali mi pakiet startowy, który zawierał wszystkie dostępne monety. Powiedzieli, że w przyszłości może być sporo wart. Patrząc na kryzys ekonomiczny, którego niedawno doświadczyliśmy, mogli mieć rację. W tamtym czasie wszyscy mieli obsesję na punkcie wyjazdów za granicę tylko po to, żeby kupić nowe rzeczy za nową walutę. Właściwie to takie było założenie euro i patrząc z perspektywy czasu, było nawet słodkie. Ciągle kocham tę walutę i ideę zjednoczonej Europy. Poza tym nie mam ochoty wracać do starego szylinga.
Niemcy
tekst Barbara Dąbrowska
Euro nie było dla większości z nas czymś niesamowitym, ale wizja powrotu do domu bez kieszeni pełnych bezużytecznych pieniędzy wydawała się naprawdę spoko. Nie musieliśmy już więcej stać w kolejkach do kantoru. Niestety podróżowanie do uprzednio tanich krajów (np. Grecja) nie było już takie fajne jak wcześniej. Rozrzucanie pieniędzy na prawo i lewo nie wchodziło za bardzo w grę.
Aby odwrócić od tego naszą uwagę, niemiecki rząd wyprodukował spot reklamujący euro, który miał udowodnić, jak bardzo multikulti będzie waluta, pokazując skąpo odzianą kobietę grającą na skrzypcach w beznadziejnie animowanych ruinach greckich oraz jakieś dzieci z Irlandii grające na flecie na łące. Film kończy się monetą wlatującą w coś, co wygląda jak żenujący melanż na dachu.
Niektórzy byli jednak naprawdę podekscytowani wprowadzeniem euro. Z powodu tego masowego zainteresowania stworzono pakiet startowy z nowiutką walutą, który szybko stał się obiektem kolekcjonerskim. Po 13 latach te pakiety nie budzą już tego samego naiwnego entuzjazmu co kiedyś. Teraz można również spojrzeć na euro z dystansu i wytknąć mu mnóstwo błędów. Dla Niemców zmiana waluty oznaczała trochę droższe paróweczki, ale w Grecji ceny wystrzeliły w górę. Powinniśmy wziąć odpowiedzialność za wdrożenie tego pomysłu. Nie można stworzyć czegoś tak wielkiego tylko po to, żeby później poświęcać cały czas na rozpierdalanie tego od środka.
Francja
tekst Julie Le Baron
Zanim wprowadzono nową walutę, mój brat przyniósł z pracy koszyczek. Znajdowało się w nim 15 euro (około 100 franków) w różnych nominałach, które zostały ułożone w bukiecik. Pieniądze same w sobie bardzo mi się spodobały, ale dla 11-latki głównym zmartwieniem było to, czy na skutek inflacji ucierpi cena moich ulubionych magazynów i cukierków. Tragedią było również odejście banknotu 50-frankowego z Małym Księciem i słoniem połkniętym przez węża.
Nie byłam jeszcze na tyle dojrzała, by myśleć o nowej, wspaniałej epoce europejskiej siły, która miała nadejść, ale bardzo lubiłam czekoladki imitujące euro, które dostawałam na święta (były większe od głupich franków). Właściwie to wszyscy byli zadowoleni z euro – poza chwilami, gdy musieli szybko przewalutować pieniądze przy kasie. A najbardziej zachwycała się chyba kobieta śpiewająca w reklamie („Liczenie we frankach nie jest trudne, ale piękniej jest liczyć w euro” ♪). Nie wiem, kto układał tę piosenkę, ale chyba coś mu nie wyszło.
Hiszpania
tekst Juanjo Villalba
Jeśli chodzi o głupoty, mam zadziwiająco dobrą pamięć. Doskonale pamiętam pierwszy raz, gdy wyciągnąłem euro z bankomatu. 1 stycznia 2002 roku. Byłem wtedy strasznie podekscytowany nową walutą. Tak, wiem, że w 2015 roku brzmi to idiotycznie, ale miałem wrażenie, że żyjemy w ważnym momencie historycznym. To miał być krok ku lepszej, większej i zjednoczonej Europie. Po tym, co mój kraj przeszedł z powodu euro, teraz się tego wstydzę.
Oglądanie reklamy, którą wtedy przygotował dla nas rząd, jest bardzo smutne. Euro miało być najlepszą rzeczą na świecie. W spocie występuje najbardziej stereotypowa hiszpańska rodzina o popularnym nazwisku García. Tańczą i śpiewają, jakby występowali w jakimś głupim musicalu. „Euro da nam stabilność” – stwierdziło trzech staruszków, po czym zaczęli stepować. Ta sama nieuzasadniona radość doprowadziła później do kryzysu ekonomicznego. Pewnie wielu Garcíów zostało od tamtego czasu wyeksmitowanych. Nie wiem, czemu byliśmy tak podekscytowani, ale dzisiaj ten spot już nie śmieszy, jest bardzo smutny.
Niedawno mijałem bankomat, w którym wypłaciłem swoje pierwsze euro. Bank, do którego należała ta maszyna, splajtował, a budynek z bankomatem czeka, aż ktoś go wynajmie.
Grecja
tekst Elektra Kotsoni
Patrząc na tę grecką reklamę z 2000 roku, nie mogę przestać myśleć o jej bohaterce – dziewczynce trzymającej gigantyczne euro. Jest w moim wieku, więc nasze przeżycia z ostatnich miesięcy nie mogły się bardzo różnić. Ciekawe, czy jej ojciec wziął tabletki na serce i poszedł na referendum, czy jej babcia musiała stać w kolejce do banku w 32-stopniowym upale, czy ona sama była w stanie skupić się w pracy. Jak się czuje po trzech tygodniach nierobienia niczego poza oglądaniem newsów? Zastanawiam się, czy z rodziną i znajomymi rozmawia o czymś innym niż bliskim bankructwie Grecji.
„Silna waluta jest gwarantem pewnej przyszłości”. To zdanie jest jak mocarne uderzenie w twarz. Zastanawiam się, czy ona też wstawała każdego lipcowego poranka niepewna, co przyniesie kolejny dzień. Czy się boi, czy czuje wstyd, może wpadła w paranoję, a może czuje się winna…
Tak naprawdę nie da się opisać samymi faktami i suchymi danymi tego, co w ostatnich miesiącach przeżywali Grecy. Najlepiej porównać to do związku przeżywającego kryzys. Europa jest chłopakiem, w którym się zakochałaś, mimo że jest strasznym kutasem. Grecja jest tu dziewczyną, która – kiedyś zauroczona – teraz chce się uwolnić. Ludzie z kolei myślą, że przesadza i jej odwaliło.
„Nasza obecna waluta jest równie stabilna, co Unia Europejska” – podkreśla głos w tle, jakby zaczynał czytać list do pierwszej miłości. Generalnie, patrząc na ten spot z perspektywy czasu, można jedynie złapać się za głowę w zalewie głupoty. Mam tylko nadzieję, że ta dziewczyna związała się z chłopakiem, który jest dla niej dobry.
Zobacz także: Cztery lata greckiego kryzysu.
More
From VICE
-
Dan Dalton / Getty Images -
Roku Streaming Stick 4K – Credit: Roku -
Screenshot: Team Ninja -
Brian A. Jackson/Getty Images