„Policja nie jest waszym przeciwnikiem”: nacjonaliści przeszli przez Warszawę

„Informuję policjantów, że decyzja jest bezprawna. Zostały podane paragrafy, ale żadne konkretne wykroczenia. Policjanci, słuchajcie, my nigdy do was nic nie mamy! My nie jesteśmy obywatelami PRL, czy jakimiś innymi, którzy kładą się na ulicach i uprzykrzają wam życie. Po prostu chcieliśmy uczcić ten marsz. Tutaj w Powstaniu Warszawskim służyło zgrupowanie Chrobry II, to było zgrupowanie złożone z ludzi NSZ i ONR, noszących falangi. My nie jesteśmy żadnymi faszystami! Nasi dziadkowie i babcie byli tak samo w obozach koncentracyjnych, jak i wiele innych Polaków! Nie możecie tego robić” – zdartym głosem krzyczał przez megafon Robert Bąkiewicz, szef mazowieckiego ONR i Stowarzyszenia Marsz Niepodległości u wejścia na Nowy Świat. Przed nim stał szczelny kordon policji. O 17:27 warszawski ratusz rozwiązał zgromadzenie, marsz ONR na cześć 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Policja starała się zapobiec eskalacji, powtarzając zgromadzonym, że „nie jest ich przeciwnikiem”.

Ratusz podał na Twitterze powód swojej decyzji: „Zgromadzenie przy Rotundzie zostało rozwiązane z powodu flag i koszulek uczestników z symboliką nawiązującą do org. propagujących ustrój totalitarny. Warszawa za dużo przeszła w historii, żeby nie reagować na takie sytuacje. Zwłaszcza w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego”.

Videos by VICE


TUTAJ zobaczysz naszą relację LIVE z wydarzenia


Jak jednak zauważa Daniel Flis z portalu OKO.Press, ratusz miał prawo rozwiązać zgromadzenie już wcześniej, na rondzie Dmowskiego, gdy podczas godziny „W” rozpalono race i świece dymne: „Zgodnie z prawem o zgromadzeniach (art. 20) przedstawiciel urzędu gminy, w którym zgłoszono zgromadzenie, może je rozwiązać m.in. wtedy, gdy jego uczestnicy łamią przepisy tej ustawy lub przepisy karne. Tymczasem jeden z przepisów prawa o zgromadzeniach wprost zakazuje posiadania »wyrobów pirotechnicznych«”.

Impas przy rondzie Gaulle’a trwał ok. 30 minut, w jego trakcie policja wielokrotnie informowała z głośników o tym, że zgromadzenie zostało rozwiązane i należy się rozejść. W odezwie funkcjonariusze słyszeli hasła wykrzykiwane przez tłum: „Śmierć wrogom ojczyzny”, „Rzućcie pały, chodźcie z nami”, „Zabrałaś kamienice, zostaw nam ulice” oraz zapewnienia z ust Roberta Bąkiewicza, że nigdzie się stamtąd nie ruszą. Bąkiewicz następnie poinformował, że powołuje nowe, spontaniczne zgromadzenie i w jego ramach chce przejść razem z uczestnikami marszu pod Kolumnę Zygmunta, gdzie wcześniej zaplanowano przemowy nacjonalistów i koncerty z piosenkami patriotycznymi. Po naradach policja pozwoliła przejść nacjonalistom chodnikiem Nowego Światu, kierując się na Starówkę.


By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”


Po drodze doszło do przepychanki z kontrdemonstrantami, trzymającymi baner, na którym porównywali marsze polskich nacjonalistów do marszów z hitlerowskich Niemiec w 1933 roku. Po chwili policja odgrodziła od siebie obie grupy.

Pod koniec marszu, już przy Kolumnie Zygmunta, podszedł do mnie mężczyzna z tłumu i zwrócił mi uwagę na wlepkę, którą sobie przykleiłem na koszulce, mówiącą o tym, że Powstanie Warszawskie było przeciw faszyzmowi (rozdawano je przy Rotundzie w ramach akcji „Przywracania znakowi Polski Walczącej pierwotnego znaczenia – symbolu nadziei, wolności i walki z totalitaryzmem”). Ostrzegł mnie, że takie wlepki rozdaje Antifa i mam uważać.

Szef MSWiA Joachim Brudziński (ten sam, który jeszcze niedawno zapowiedział ściganie prokuraturą za białego orła na tle tęczy), podziękował na swoim Twitterze „wszystkim uczestnikom Marszu, że nie dali się sprowokować po niezrozumiałej decyzji”. To daje do myślenia, jak obecna władza traktuje obywateli broniących trójpodziału władzy w Polsce, a jak tych, którzy nie mają problemów z faszyzmem.

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku

Więcej zdjęć Mikołaja Maluchnika znajdziesz na jego Instagramie

Zobacz galerię zdjęć z wydarzenia: