Polka, która chce zaliczyć 100 tysięcy facetów

Wszyscy mamy te momenty, kiedy szukając w sieci informacji o najważniejszych problemach egzystencjalizmu, albo czymś równie istotnym trafiamy finalnie na filmik o rżnących się jeżach i nie wierząc własnym oczom, próbujemy odtworzyć w głowie proces, który doprowadził nas właśnie w ten zakamarek internetu. Zawsze ten moment przypomina mi szamotanie się w bagnie, gdzie im bardziej spróbujesz się wydostać, tym w głębszy muł się zapadasz. Jeżeli zdarzyło wam się ostatnio zabłądzić w czeluściach polskiego internetu, na pewno wiecie, o czym mówię.

Początkowo miałam napisać ten tekst z odgórnie postawioną tezą, jakoby bohaterka była szalonym wytworem jakiejś pojebanej agencji reklamowej, powołanym do życia w dziwnym celu, który miał przynieść pomysłodawcom złote kalesony. Tyle że autentyczność zjawiska potwierdzają dziesiątki zdjęć, na które łatwo trafić wpisując odpowiedni klucz w google, a nawet publikacje w zachodnich mediach. W tym w amerykańskim VICE’ie. Ocenę autentyczności pozostawiam Wam, bo sama już dawno straciłam orientację, a jak mówi mądre przysłowie „Kaczka, kiedy traci orientację, to nurkuje dupą”.

Videos by VICE

Mowa o dwudziestojednoletniej niewieście z Warszawy tudzież z Krakowa, która postanowiła w spektakularny sposób pobić rekord świata i trafić do Księgi Rekordów Guinnessa. Rekord nie byle jaki, bo dziewczyna planuje przespać się ze stoma tysiącami (100 000) mężczyzn (w tej kategorii nie ma jeszcze w księdze żadnej rekordzistki). Moja wiedza z matematyki podpowiada mi, że aby to osiągnąć musiałaby robić to z około pięcioma facetami dziennie przez następne pięćdziesiąt lat. Gdyby zrezygnowała z jedzenia, spania i czasu, które pewnie powinna poświęcić na rekonstrukcję waginy, mogłaby osiągnąć ten wynik w 33 tys. godzin, czyli jakieś trzy lata i osiem miesięcy. Słowo „przespać” jest tu zresztą mocno przesadzone, bo na każdego ochotnika rekordzistka poświęca dwadzieścia minut (i jest gotowa podwoić ten czas, jeśli mężczyzna tego potrzebuje, by poczuć się usatysfakcjonowanym).

Ania Lisewska – tak podobno się nazywa – nie rzuca słów na wiatr, bo według wypowiedzi z zeszłego tygodnia ma na swoim koncie już czterysta dwadzieścia cztery (424) ofiary. A zaczęła w maju! Twierdzi, że pochodzi z Krakowa albo Warszawy, studiuje psychologię albo marketing, ma stałego partnera, albo go nie ma (udzielając wywiadów nie sili się na stworzenie spójnej wersji swojego życiorysu). Podobno pracuje również w firmie graficznej.  Ma 21 lat, co wynika z opublikowanego na jej fanpage’u negatywnego testu na HIV.

Całe bicie rekordu polega na tym, że zainteresowana na jedną noc wynajmuje miejsca w hotelach w kolejnych miastach Polski, a potencjalni partnerzy są o evencie powiadamiani za pośrednictwem jej profilu na Facebooku lub mailowo, jeśli zapiszą się na listę mailingową na oficjalnej stronie internetowej rekordzistki. Jeśli zastanawiacie się, czy spełniacie kryteria, by wziąć udział w przedsięwzięciu, to Ania w wywiadzie dla SE24.pl rozwiewa wasze wątpliwości:

Kto może cię zadowolić?

A.L.:- Każdy…

Byle miał skończone 18 lat?

A.L.:- Dokładnie.

A górna granica wieku?

A.L.:- Myślę, że do sześćdziesiątki. Po sześćdziesięciu już bym chyba nie wzięła. No, chyba żeby był mega przystojny i zadbany, to może.

Według informacji umieszczonej na stronie Ani, by wziąć udział w jej sex-maratonie należy uiścić opłatę wysokości 40 zł, dzięki której organizatorka ma fundusze na opłacenie lokalu i prezerwatyw. Do tej pory sex eventy z jej udziałem miały odbyć się już w kilku miejscach Polski, a sama zainteresowana twierdzi, że w każdy weekend odwiedza nowe miasto. Planuje również rychłą ekspansję na rynek europejski. Jeśli nie mieszkacie na terenie naszego kraju, a chcielibyście zaprosić Anię do siebie, wystarczy, że przelejecie odpowiednią kwotę na specjalne konto zapomogowe, a kiedy zbierze się na nim odpowiednia suma, wystarczająca na przelot, zakwaterowanie i przetrwanie w danym miejscu, Ania, jak zapewnia, z wielką chęcią je odwiedzi. Osobiście nie polecamy zainteresowanej wyprawy do krajów arabskich, gdyż kilku tamtejszych obywateli zdążyło zagrozić już jej śmiercią, a ci łagodniejsi podobno złożyli na ręce egipskiego ministra turystyki pismo o zakaz wpuszczania jej do kraju. Więc z all inclusive raczej nici. Kilka dni temu Ania rozmawiała z Ianem Moore’em z nowojorskiej redakcji VICE. Nie mamy do niej więcej pytań, więc przetłumaczyliśmy tylko tę rozmowę.

VICE: Cześć, Aniu. Czy może wytłumaczyć mi, o co chodzi w twoim projekcie?

Ania Lisewska: Chcę się przespać z setką tysięcy mężczyzn i dostać się w ten sposób do Księgi Rekordów Guinnessa. Pomysł ten przyszedł mi do głowy którejś nocy, kiedy piłam z przyjaciółmi. Uwielbiam dobrą zabawę i uwielbiam seks, a seks maraton to sposób na połączenie tych dwóch rzeczy. Zaczęłam kilka tygodni temu w Polsce, ale jestem już gotowa na podbicie Zachodu. W tej chwili jestem w Czechach.

Jak to wszystko organizujesz? Masz menedżera?

– Tak. Pomaga mi kilka osób.

Czy mężczyźni muszą płacić za twoje towarzystwo?  

– Ależ skąd. Nie jestem prostytutką.

Ale to chyba kosztowne przedsięwzięcie? Podróże, hotele itd.?

– W Polsce mężczyźni zrzucali się ze mną na hotel po połowie. Najdroższa jest oczywiście podróż. Zaliczenie takiej liczby mężczyzn w tylu miejscach sporo kosztuje.

Czy służby hotelowe nie przyczepiają się, kiedy tylu mężczyzn przewija się przez twój pokój?

– Nie. Jesteśmy bardzo dyskretni. Zresztą, nikogo nie powinno obchodzić, co robię za zamkniętymi drzwiami swojego pokoju.

Nie spotkały cię do tej pory żadne przykrości związane z seks maratonem?

– Otrzymuję pogróżki, szczególnie z krajów muzułmańskich. Kilka osób groziło mi śmiercią. Egipcjanie wydają się bardzo poruszeni moim pomysłem. Chyba raczej się tam nie wybiorę.

Szkoda. Ilu facetów już zaliczyłaś?

– 424, licząc tych dzisiejszych.

Czyli jeszcze długa droga przed tobą. Jak może cię znaleźć pozostałe 99 576 facetów?

– Powinni wejść na stronę my website , tam znajdą wszystkie informacje. Byle by nie pisali do mnie na Facebooku – moja skrzynka jest od dawna przepełniona. Zalegają tam tysiące wiadomości.

Ostatnie pytanie – czy twoi rodzice wiedzą, czym się obecnie zajmujesz?

– Nie utrzymuję kontaktu z moją mamą, a mój tata nie żyje.

A chłopak?

– Nie mam chłopaka.

VA-JAY-JAY, CZYLI JAK NAZYWAĆ SWOJĄ CIPKĘ

JIMMY KIMMEL SIĘ Z NAS ŚMIEJE

KIM JEST KLAUN Z NORTHAMPTON?