Polski wrestling DIY

FYI.

This story is over 5 years old.

Sport

Polski wrestling DIY

Do or Die Wrestling to pierwsza prawdziwa federacja wrestlingu w Polsce, a swego czasu i w tej części Europy

Czym jest wrestling i dlaczego w Stanach co poniedziałek ogląda go w telewizji ponad 4 miliony ludzi? Czy to jeszcze sport, czy już tylko zabawa dużych i naoliwionych chłopców, ubranych w obcisłe gacie ze spandexu? Dla wielu osób (w tym dla mnie) to wspomnienie z dzieciństwa, kiedy na Polonii 1 leciały przygody Tygrysiej Maski, a na zagranicznym programie śledziło się gale WCW Monday Nitro. Jak zahipnotyzowany oglądałem wtedy występy Hulka Hogana, Stinga i Lexa Lugera. To były czasy, gdy bardziej przypominali postaci komiksowych superbohaterów, niż zwyczajnych ludzi. Wykonywali niezwykłe akrobacje i skakali z najwyższych lin ringu, jakby naprawdę potrafili latać. Bili się po głowach krzesłami i koszami na śmieci - czego „zwykły człowiek" by nie przeżył, a „normalny człowiek" by nie zrobił.

Reklama

Wrestling to jednak nie tylko wypchane po brzegi hale sportowe i ogromne show dla mas - co pięknie zobrazował film Darrena Aronofsky'ego „Zapaśnik". To znacznie częściej występy w wynajętych salach gimnastycznych dla garstki zapaleńców. To także kontuzje, siniaki i rozcięcia ludzi, którzy celowo narażają swoje zdrowie, by zabawiać zebraną publiczność. Nierzadko robiąc to po pracy, z której rzeczywiscie się utrzymują. Nigdy nie przypuszczałem, że coś takiego jak wrestling będzie miało szansę powstać w Polsce - przynajmniej nie za mojego życia. Myliłem się.

Na gali Do or Die Wrestling, pierwszej polskiej federacji wrestlingu byłem raz, kiedy przyjechali ze swoim show do Warszawy. Występowali wtedy w jednym z domów kultury i w żadnym razie nie przypominało to niczego, co do tej pory oglądałem w telewizji. W ich pokazie czuło się jednak pasję i klimat DIY. Były widowiskowe walki, niebezpieczne triki, pot i krew… dużo krwi. To nie był tylko wrestling, to był nasz wrestling, made in Poland! Spotkałem się z osobą, odpowiedzialną za stworzenie tego cuda - Danielem Austinem, który kilka lat temu przyjechał do Polski ze Stanów z postanowieniem, że właśnie tutaj ziści się jego amerykański sen.

Jesteś Amerykaninem, który przeprowadził się do Rzeszowa i założył pierwszą profesjonalną federacje wrestlingu w Polsce, a swego czasu i w tej części Europy. Przyznaję, że brzmi to dość niezwykle. Opowiedz coś więcej o sobie, jak to wszystko się zaczęło?
Nazywam się Daniel Austin, na ringu występuję jako Don Roid. Urodziłem się w Pensylwanii w 1981 roku i odkąd pamiętam, zawsze interesowałem się wrestlingiem. Moja mama pracowała w rozgłośni radiowej, więc kiedy tylko WWF (obecnie WWE) przyjeżdżało do naszego miasta, dostawała kilka biletów i zabierała mnie na gale. Widziałem jak walczą Hulk Hogan, Ultimate Warrior i Andre the Giant. Właśnie wtedy zapragnąłem stać kimś takim jak oni, wrestlerem. Później jako nastolatek bawiłem się w zapasy za domem, a kiedy skończyłem 19 lat zacząłem swój pierwszy profesjonalny trening w New Jersey…

Reklama

Kto cię trenował?

Zawodnik o nazwie The Executioner. Kiedy wziął mnie do siebie był już bardzo stary, miał chyba z 60 lat, więc trenowałem też z jego synem. Rok później miałem swój pierwszy pojedynek. Nigdy tego nie zapomnę…

Dlaczego?

Był styczeń 2001 roku kiedy The Executioner uznał, że jestem gotowy. Zabukował mnie na walkę podczas gali, która miała odbywać się na sali gimnastycznej jakiegoś liceum w New Jersey, od którego dzieliło mnie 6 godzin drogi. Nie miałem wtedy jeszcze prawa jazdy, więc na miejsce zawiózł mnie mój przyjaciel. Zebrało się sporo ludzi, ok. 750-800 osób. Wiedziałem, że podczas show mają też występować ówczesne gwiazdy WWE, Brutus „The Barber" Beefcake i dwuosobowy zespół The Bushwackers. Zdziwiłem się jednak, że w szatni był tylko jeden z zawodników The Bushwackers, Butch. Kiedy spytałem, gdzie jego partner, on odpowiedział, że „przebiera się w damskiej garderobie, bo jest gejem". Zaraz potem dowiedziałem się jeszcze, że w programie gali jest też walka karłów…

Piękny początek początku, a twój pojedynek?

To była tragedia, najpierw o mnie zapomniano, a kiedy już wyszedłem na ring mój występ trwał 3-4 minuty. Przegrałem przez odklepanie maty, przeciwnik założył mi Boston Crab'a. Potem w drodze powrotnej, mój kolega, który wiózł mnie wcześniej i dopingował w trakcie walki, zasnął za kółkiem i rozbiliśmy samochód wpadając do rowu. Na szczęście nic nam się nie stało, a auto i tak było pożyczone.

Reklama

Joe Legend vs. Don Roid. Zdjęcie

Attila Husejnow

Jak widzę, to nie ostudziło twojego zapału.
Zgadza się, przez następne 4 lata walczyłem głównie w Ameryce i kilka razy w Niemczech. Podczas tych wyjazdów spotykałem się z moją obecną żoną, Polką mieszkającą w Rzeszowie.

Wybacz, ale nie wyglądasz jak typowy wrestler. W porównaniu do nich jesteś raczej… drobnej postury.

No właśnie, nieodłącznym elementem wizerunku wrestlera jest ciało kulturysty, a ja tego nigdy nie miałem. Dysponowałem jednak czymś innym…

To znaczy?

Miałem charyzmę, moja postać na ringu była bardziej komediowa. Zabawiałem publiczność, ale też ją rozbawiałem. Dzięki temu różniłem się od wielu pozostałych wrestlerów.

I co, nagle zdecydowałeś się zamieszkać w Polsce i założyć tu własną federację?

Przeprowadziłem się do żony w 2005 roku, ale nie przestałem walczyć na ringu. Zacząłem za to występować w Europie: we Francji, Szwajcarii, w Niemczech i w Austrii. Dopiero po czterech latach założyłem Do or Die Wrestling, pierwszą polską federację i jednocześnie szkołę wrestlingu.

Co cię do tego skłoniło?

Już kiedy jeździłem po Europie interesowało mnie, co z Polską? Wypytywałem ludzi na forach, czy coś się tutaj dzieje? Za każdym razem słyszałem, że wrestling to wy macie tylko w telewizji. Czułem się jak jedyny wrestler w kraju. Zrozumiałem, że jeżeli ja czegoś nie zrobię, to nikt tego nie zrobi, stąd też później wzięła się nazwa federacji…

Reklama

Wrestling to jednak amerykańska forma rozrywki, jak ją przyjęli Polacy?

Moim zdaniem Polacy tak naprawdę nie rozumieją co to jest wrestling. Wasza historia jest pełna wojen, ciągle toczyliście z kimś bitwy, dlatego temat walki, nawet jeżeli chodzi o sport, to dla was strasznie poważna sprawa. To się tyczy też i innych kwestii…

Co masz na myśli?

Jako naród jesteście bardzo poważni, kiedy my, Amerykanie potrafimy się wyluzować. Rozumiemy, że to rozrywka, a właściwie sport rozrywkowy, bo wszystko co robimy w ringu boli.

Joe Legend vs. Don Roid. Zdjęcie Attila Husejnow

Masochistyczna rozrywka?
Trochę tak. Ból w ringu jest prawdziwy, nasze ciała uderzają o drewnianą matę, nie trampolinę. Ciężko pracujemy, by występując przed publicznością obyło się bez kontuzji i nikomu nie stała się poważna krzywda. Tym też różnimy się od MMA. Nasze walki muszą wyglądać efektownie, a tam przez pierwsze klika minut zawodnicy walczą w stójce, by po chwili zejść do parteru i czołgać się po macie.

No tak, ale wasze walki są ustawiane.

Nie do końca. Tak, dużo rzeczy planujemy przed walką i to żadna tajemnica. 30 lat temu ludzie rzeczywiście zastanawiali się, czy to co robimy na ringu to prawda, czy fałsz. Te czasy się skończyły.

Czyli jak to teraz wygląda?

Zawsze jest historia, storyline według którego ustalamy przed walką, który z zawodników wygra. Bardzo dużo pozostawiamy jednak improwizacji, dlatego w ringu nigdy nie wiadomo do końca co się wydarzy. I to właśnie jest najlepsza rzecz w wrestlingu, kiedy plan idzie w łeb i musisz tak kombinować, by publiczność się nie połapała.

Reklama

Mimo to, wiele osób nie traktuje was poważnie i uważa, że wrestling to kompletna ściema.

Wrestling jest tym samym co seans w kinie, tyle że na żywo. Kiedy oglądasz film o piratach wiesz, że Johnny Depp jest aktorem i tylko gra swoją rolę, ale przeżywasz z nim jego przygody, angażujesz się emocjonalnie w historię. Płacisz za to, by móc to robić, prawda?

Ok, przyznaję ci w tym rację. Jak więc wspominasz początki DDW?

Myślałem, że skoro nigdy wcześniej nie było czegoś takiego w Polsce, to ludzie będą walić drzwiami i oknami, by zapisać się do szkoły i później zostać członkiem federacji. Myliłem się. Mimo to udało się stworzyć drużynę polskich wrestlerów, którzy teraz występują już nie tylko w kraju, ale jeżdżą walczyć za granicę.

Możesz wymienić kilku z nich?

Kamil Aleksander, Klarys, Luksus, Piękny Kawaler, jest też Bianka, pierwsza polska wrestlerka. Długo by wymieniać…

Jacy ludzie przychodzą na wasze gale?

Różnie. W Warszawie głównie studenci, w Rzeszowie jest bardziej rodzinnie, a np. we Wrocławiu mamy mieszaną publikę. Nigdy nie wiem, kto się pojawi.

Don Roid. Zdjęcie Attila Husejnow

Pamiętasz jakieś zabawne historie z występów?
Tak, podczas jednego z pojedynków dostałem po głowie krzesłem i zacząłem mocno krwawić. Wypadłem wtedy za ring, gdzie w pierwszym rzędzie siedział mały chłopiec, który myślał, że to rozcięcie jest nieprawdziwe. Powiedział swoim kolegom „to tylko ketchup", pomaczał palec w mojej krwi i włożył go sobie do ust.

Reklama

O cholera.

Tak, dosłownie zzieleniał na twarzy.

Cóż, to go chyba przekonało.

Pamiętam też sytuację na gali we Wrocławiu. Pomiędzy walkami, w przerwie zaplanowano występ rycerski. Dwóch mężczyzn w zbrojach miało wychodzić na ring i bić się ze sobą na miecze. Jeden z naszych zapaśników był Szkotem, przyjechał specjalnie na gościnny występ i nic nie wiedział o tym pokazie. Kiedy zobaczył jak dwóch rycerzy walczy ze sobą na ringu, wpadł w panikę, myślał, że to przypadkowi ludzie w zbrojach, którzy naprawdę zaczęli się pojedynkować. Pobiegł do szatni i próbował zebrać jak największą grupę zapaśników, by pokonać rycerzy i przepędzić ich z ringu.

No i to dopiero byłaby walka wieczoru, rycerze kontra wrestlerzy!

Więcej informacji na temat Do or Die Wrestling TUTAJ.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Attila Husejnow.

WITAJ CALL CENTER, PRALNIO MÓZGÓW

"BACK TO THE FUTURE" DOSTAJE DRUGIE ŻYCIE

DOBRA ALPAKA

Don Roid

Występy gościnne: John Hammer i The Greatest