Bon Iver - 22, A Million

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Bon Iver - 22, A Million

Barok. I przepych. Zachwyt na zmianę z wkurzeniem. A także sporo efekciarstwa i mizdrzenia się do słuchaczy.

​Jak wracać, to tylko w (tak) imponującym stylu. Bo choć Bon Iver ociągali się z wydaniem swojej nowej muzyki przez długie pięć lat, to "22, A Million" przekonuje, że warto było czekać na te piosenki. A Justin Vernon jest geniuszem. I basta. Ale czy to są jeszcze piosenki? To już inna sprawa…

Barok. I przepych. A także sporo efekciarstwa i mizdrzenia się do słuchaczy. Ale przede wszystkim wiele absolutnie genialnych melodii i zwyczajnie pięknych ("33 "GOD""!) dźwięków czy wokali. "22, A Million" zachwyca i wkurza jednocześnie. Tak, to jedna z tych płyt, które wzbudzą skrajne emocje - albo zachwycają, albo wkurzają. Ciekawy jestem, jak wy zareagujecie na te utwory?

Reklama

Bo trzeba przyznać, że nie tylko muzyka Vernona przeszła niezwykłą ewolucję. Dość powiedzieć, że ten znakomity wokalista chyba na dobre opuścił już leśną dzicz. I z indie folkowego barda z chatki na skraju puszczy - gdzieś u podnóża Gór Skalistych - stał się w celebrytą. Gościem, który nagrywa i fotografuje się z Kanye Westem. No jasne, że to nie grzech. Ale pamiętacie jego niemal akustyczny, utrzymany w songwriterskich klimatach, znakomity debiut "For Emma, Forever Ago" z 2007 roku? No to takiej muzyki na trzecim krążku Bon Iver raczej nie znajdziecie. Wspomniany już i zaaranżowany "na bogato" misz-masz subtelnych brzmień i elektronicznych efektów wystrzeliwuje bowiem barda z Fall Creek do zupełnie innej, muzycznej galaktyki.

Przykład? Ot choćby ten chropowaty, pełen przetworzeń, "szumów, zlepów i ciągów" utwór "10 d E A T h b R E a s T ⚄ ⚄" (ten tytuł to nie pomyłka - każde nagranie z albumu zostało zapisane w taki niezwykły, czy,jak kto woli, pretensjonalny sposób). To utwór idealnie oddający aktualne fascynacje muzyczne Justina i jego kumpli, którzy nie boją się sampli, wokoderów, pogłosów i innych efektów rodem ze stołu mikserskiego. Dlatego słuchając "22, A Million" któryś już raz - i za każdym razem z coraz większym zaciekawieniem, zadziwieniem i zachwytem - miałem coraz to nowe skojarzenia. Bo to już przecież nie są klimaty z półki z płytami spod znaku Fleet Foxes, Sufjana Stevensa, Father Johna Misty'ego, Iron & Wine czy Bena Howarda. Zapomnijcie o tych nudziarzach i "wyjcach"! Dziś na topie Vernona są The Weeknd, Destroyer, a nawet - tak, tak! - Tame Impala.

Nie oznacza to jednak, że Justin, rozkochany dziś na zabój w elektronicznych dźwiękach, porzucił akustyczną gitarę i pianino. Nic bardziej mylnego. Na tej przeładowanej i efekciarskiej płycie są bowiem chwile magicznego, niemal intymnego grania – jak w zaśpiewanym a capella (ale oczywiście przetworzonym wokalnie) "715 - CRΣΣKS" i bliskiemu gospel "____45_____". I ta magia nadal działa. I to jak! Dowodem mój telefon rozgrzany od ciągłego odtwarzania "22, A Million". Albo liczba wyświetleń wspomnianego już "33 "GOD"" na YouTube.

Tak czy inaczej nowy Bon Iver zachwyca. Choć, sięgając po skojarzenia z literaturą - bardziej jako komiks, dajmy na to Marvela, niż klasyczny bestseller. Ale ja kocham komiksy. A wy?