FYI.

This story is over 5 years old.

18+

​Infodomina pokaże ci nowe oblicze cyfrowej perwersji

Czasem trudno stwierdzić, gdzie kończymy się my, a gdzie zaczyna nasz cyberświat. Na tej granicy swoje pierwsze kroki postawiła pionierka nowoczesnej formy dominacji i uległości: info-sado-maso

Artykuł ukazał się na Broadly Pani Harley jest infodominą. Zamiast ciałem, dominuje życiem online: konta bankowe, e-maile, portale społecznościowe i pornografia. Potencjalne skutki jednej takiej sesji mogą boleć o wiele dłużej niż jakikolwiek siniak.

Tak wiele naszego życia seksualnego ma miejsce w sieci. Streamujemy porno, przesuwamy palcem na Tinderze, wysyłamy nagie fotki na Snapchacie, a przez Skype'a dzielimy się swoimi fantazjami z kochankami na drugim końcu świata. Nasza psychika tak bardzo splata się z komputerami, że czasem trudno stwierdzić – gdzie kończymy się my, a gdzie zaczyna nasz cyberświat. Na tej granicy swoje pierwsze kroki postawiła pionierka nowoczesnej formy dominacji i uległości: info-sado-maso.

Reklama

Pani Harley jest infodominą [ang. tech dominatrix, albo tech domme – przyp. tłum.]. Zamiast ciał, dominuje życie online: konta bankowe, e-maile, portale społecznościowe i pornografię. Potencjalne skutki jednej sesji mogą boleć dużo dłużej niż jakikolwiek siniak. Harley zarabia między 500 a 5000 dolarów dziennie, a w swój najlepszy dzień wypracowała ponad 10000 dolców – w gotówce i podarkach. Razem z mężem (który radośnie przyznaje, że „kocha" pracę Harley) utrzymują się z funduszy, które Harley otrzymuje od około tuzina stałych klientów. „Zawsze znajdują się też nowi klienci chętni do zabawy", mruczy jak kocica. Pobiera 65-100 dolarów za podstawową trzydziestominutową sesję.

Harley proponuje mi darmową demonstrację w jej przytulnym mieszkaniu w Bay Area [San Francisco – przyp. tłum.]. Gdy otwiera mi drzwi, góruje nade mną w swoich piętnastocentymetrowych szpilkach; pokrywają ją tatuaże, i, pomimo imponującej postury, jest rozmowna i bardzo otwarta. Ma całą półkę zapełnioną butami na niebotycznych obcasach i w najróżniejszych odcieniach: jest czerwień, róż, czerń i metalik, ale jej ulubione to te w deseń z dolarów. Niektóre to podarunki od klientów jak np. para połyskliwych Louboutinów. Zostały przesłane na adres skrytki pocztowej, bo Harley nie chce ujawniać swojego prywatnego adresu. W salonie piętrzy się sterta paczek. „Mam tu więcej fantów od różnych frajerów", uśmiecha się złośliwie.

Reklama

Dziś klienci przysłali jej kilka nowych sukienek, pończochy i kartę upominkową. Dokłada ją na stos, który rośnie na stoliku. Klienci przysłali jej też biżuterię i dość bielizny, żeby zapełnić kilka szuflad.

„Złóż daninę, jeśli chcesz, żebym wróciła! XOXO Harley".

Gdy siadam na jej kanapie, mówi: „Tak tylko ci powiem: moja kamerka nagrywa i streamuje twoje stopy". Patrzę w dół na moje brudne sandały: „Moje stopy nie są akurat teraz zbyt sexy". Harley śmieje się: „same stopy są aż nazbyt podniecające dla części z tych typów". Dodaje, że kamerka to narzędzie marketingowe, które ma zachęcać ludzi do odwiedzenia jej strony. Zwykle niewiele się dzieje, ale może, przy sporej dozie szczęścia, mogliby COŚ zobaczyć.

„Denerwuję się", mówię do niej. „O, powinieneś! To część uroku całej zabawy", śmieje się.

Rozpoczyna się sesja. Harley zmienia moją tapetę w moim komputerze na swoją pikantną fotkę, mój kursor w środkowy palec, degraduje moje konto użytkownika do dziecięcego poziomu i blokuje dostęp do pornografii i hazardu. Wszystkie zwyczajne „niegrzeczne rozrywki" są od teraz poza moim zasięgiem. Niektóre z tych zmian są dla mnie widoczne od razu, inne dostrzegam dopiero w miarę trwania sesji.

Harley używa programu do udostępniania ekranu TeamViewer. Oryginalnie miał ułatwiać współpracę online i pomagać informatykom zdalnie naprawiać komputery. Dla Harley, TeamViewer to narzędzie do dominowania klientów z całego świata, od San Francisco po Środkowy Wschód. Harley rzadko pokazuje się w trakcie sesji, a minuta transmisji przez Skype kosztuje 10 dolarów. Komunikacja odbywa się głównie za pomocą mesendżera. Klienci trafiają do niej różnymi kanałami: przez reklamy, chatroomy, Twittera jej książki, pocztę pantoflową, z polecenia i dzięki pierwszorzędnemu pozycjonowaniu strony.

Reklama

W trakcie sesji Pani Harley pozwala mi patrzeć, jak przekopuje się przez moje prywatne pliki. Przeczesuje moją historię wyszukiwania i szpera w moim mailu. Zapomniałem, że mój komputer automatycznie wpisuje moje hasło (niespecjalnie ogarniam technikę). Harley błyskawicznie znajduje cenne osobiste informacje: mój adres, prawo jazdy i numer ubezpieczenia [odpowiednik numeru PESEL – przyp. red.]. Następnie włamuje się na mojego Facebooka i zaczyna pisać do ludzi, których ledwo znam. Bezradnie patrzę, jak rozpoczyna rozmowę od „cześć, mogę cię zjeść?".

Zaledwie kilka kliknięć dzieli ją od publikowania czegoś na moim profilu, gdzie jej pomysły zobaczą też moi przyjaciele, współpracownicy i moja mama. Nie kręci mnie wstyd, ale faktycznie czuję dreszczyk emocji. „Ludzie są gotowi wydawać spore pieniądze w pogoni za tym podnieceniem i strachem. Uwielbiają się bać, zwłaszcza pięknej kobiety przejmującej kontrolę nad ich życiem", mówi Harley. „Zdarzało mi się demaskować ludzi. Wstawiałam ich sprośne fotki na fejsbuka albo pisałam «Mam seksowną internetową kochankę» i wrzucałam razem ze swoim zdjęciem".

„W zabawach z Panią Harley zamiast słów bezpieczeństwa jest wykupne"

Zdarzało jej się też symulować załamania nerwowe na profilach klientów. Zaczyna od prostego statusu „kiepsko się czuję". Gdy ludzie zaczynają odpowiadać, w czasie rzeczywistym rozwija wymianę zdań w kierunku czegoś przypominającego schizofrenię.

Reklama

Może też posunąć się jeszcze dalej. Otworzyła aplikację Photobooth na moim komputerze, żeby zrobić mi parę zdjęć. „Teoretycznie na tym etapie mogłabym cię zmusić do rozebrania się", rzuca znad laptopa. Teoretycznie mogłaby z mojego maila wysłać te zdjęcia mojej matce.

Wirtualne igraszki miewają konsekwencje w realu. Taki rodzaj dostępu może skończyć się czymś więcej niż tylko wstydem przed twoją siecią społeczną. Chociaż szanuje moje granice i nie tyka służbowego maila czy konta w banku, nie znaczy to, że zawsze tak postępuje. „Byłam w sieci Chryslera, w sieciach uniwersyteckich, w mailu rektora, w rządowej sieci… Hej państwo decydenci! Lepiej uważajcie, czy wasi pracownicy nie zabawiają się z internetową kokotą!"

Bez zaproszenia nigdy nie wraca do komputera po zakończonej sesji. Jest profesjonalistką, która respektuje zasady i nie ma zamiaru łamać prawa. To, co robi, jest legalne, gdy obie strony wyrażają zgodę.

Pani Harley zaczęła pracować z wysoką technologią jeszcze w 2000 roku, najpierw jako testerka przy zapewnianiu jakości w firmie z Doliny Krzemowej, by w końcu zostać kierowniczką ds. produktu w przemyśle gier komputerowych. „Nienawidziłam biurowej roboty. Brałam urlop i mówiłam przyjaciołom, że nie wiem, czy w ogóle wrócę do pracy". Potem usłyszała, że kilka jej przyjaciółek dorabia, rozbierając się przed kamerką internetową. „Pomyślałam, że to interesujące. Nie miałam żadnych problemów natury etycznej, więc sama też zaczęłam", wspomina Harley. Początkowo tylko z rzadka, dorabiając sobie po kilkaset dolarów tu i ówdzie.

Reklama

Zobacz nasz dokument: Niewolnicy hajsu

„Któregoś dnia mój mąż zobaczył, jak siedzę przed kamerką bardzo, bardzo znudzona. Powiedział «Wiesz, mogłabyś spróbować czegoś innego. Słyszałaś może o finansowej dominacji?»", wspomina Harley. „Więc przyjrzałam się temu bliżej. Na pierwszy rzut oka wygląda to idiotycznie: ludzie mają mi płacić, bo jestem ładna i im rozkazuje? Bez sensu. A potem zaczęłam to robić". Harley została findominą: karała i nagradzała klientów używając ich portfeli i kont bankowych. Pieniądze zastąpiły ciała w roli podniety. „Miałam duże powodzenie, ale zauważyłam, że jest jeszcze inna nisza rynkowa: ludzie, którzy pragną rzeczywistej kontroli nad sobą przez komputer", opowiada.

Ostatecznie Harley połączyła umiejętności, które nabyła programując i dominując, by kontrolować cyfrowe życie swoich klientów. Wychodzi na to, że internet jest niesamowitym narzędziem kontroli. Dziś Harley ma na koncie kilka ebooków, w których opisuje swoją pracę, w tym: Consensual Blackmail Manual (Podręcznik szantażu za obopólną zgodą), PornSexual i Techdomme. Publikuje filmy i stworzyła aplikację na Androida. Jest w trakcie zastrzegania słowa „infodomina" jako znaku towarowego. Mówi, że chciałaby stworzyć kurs mistrzowski dla początkujących infodomin. Przez ostatni rok zarobiła więcej, niż przez wszystkie lata pracy w technologiach, dodaje.

Poznałem jednego ze stałych klientów, którego będziemy tu nazywać „Jerry", bo jego żona nie wie o związku swojego męża z Harley. Jerry jest z San Jose. W dobrej formie, po trzydziestce, miły w obejściu, na rządowej posadzie. Lecz, jak mówi, pod normalną fasadą skrywa pociąg do perwersji i uległości. „Właśnie zrobiłem sobie kolczyk Księcia Alberta, inaczej nosiłbym pas cnoty", opowiada. Jego żona nie wie, że potrafi tygodniami chodzić ze swoim ptakiem w klatce. Nie uprawiali seksu od paru lat.

Reklama

Jerry znalazł Panią Harley na Twitterze i dał jej pełen dostęp do swojego komputera, konta w banku i komórki. Jej aplikacja na smartfona namierza i przesyła jego lokalizację co dziesięć minut, pozwala Harley przeglądać i odpowiadać na SMS-y i daje jej pełną kontrolę nad jego wyświetlaczem. „Jeśli chodzi o dominację finansową, miałem bieżące konto, z którego rzadko korzystałem, i część mojej wypłaty przychodziła prosto na to konto. I faktycznie dałem to konto Pani Harley". Dostała numer konta, login i jego kartę debetową. „W naszym związku jest wiele zaufania. Ufam jej, ma moje prywatne informacje".

Dowiedz się, jaki będzie twój seks po ćpaniu

Harley ma dostęp do intymnych szczegółów z życia Jerry'ego, wie jak i na co wydaje pieniądze, z kim i o czym rozmawia. Wie nawet sporo o jego przyjaciołach, którzy w niewiedzy plotkują z nim w SMS-ach i mailach. Jeśli wiedza to potęgi klucz, to Harley dzierży wszystkie klucze. Jerry szeroko się uśmiecha: „Nie mam żadnej kontroli i wiem, że ona wie o mnie wszystko. Ależ mnie to jara".

„Nie ma to nic do rzeczy ani z jego, ani z moim ciałem", mówi Harley. „Tu naprawdę chodzi tylko o to, że wiem wszystkie te intymne rzeczy. Jerry nie ma przede mną tajemnic. To jest naprawdę mocne. Ludzie płacą swoim terapeutom kupę kasy, żeby tylko poleżeć na kozetce i przez godzinę nie mieć przed kimś sekretów. Ale nawet na terapii nie możesz wziąć i wyciągnąć kutasa na wierzch, tak nie wolno!"

Reklama

To prawda, że mało który terapeuta ma tak głęboki i nieocenzurowany dostęp do pacjenta. Harley często dokładnie widzi jak długo, kiedy i co ktoś ogląda. Tak wysoki poziom intymności daje jej władzę, której chce używać do dobrych celów.

„Jeden z tytułów, jakich zaczęłam ostatnio używać, to doradca stylu życia. Uważam, że wielu ludzi używa naszych interakcji jako sposobu na kontrolowanie niechcianych zachowań, albo by wprowadzić organizację w swoje niezorganizowane życie".

Niektórzy klienci przychodzą do niej z różnymi internetowymi uzależnieniami, np. od pornografii czy Facebooka, a ona funduje im wyuzdany cyfrowy detoks, projektując cały system ograniczeń i nagród. „Część tego, co robię, to ustanawianie kontroli nad tym, co ludzie uważają za swój nałóg. Chcą przestać, ale sami nie potrafią", tłumaczy Harley. „Jeśli chcesz doskonalić swoje ciało, umawiasz się z trenerem. Jeśli chcesz poprawić swoje wirtualne nawyki, umawiasz się z internetową dominą. A motywacja bez wątpienia wzrasta, jeśli trener jest seksowny… Prawdę mówiąc, wielu moich niewolników wysyłam właśnie na siłownię, czy do terapeuty. Do terapeuty wysyłam też ich żony. Staram się polepszyć jakość ich życia poprzez moją kontrolę nad nimi, a to, że moja kontrola jest seksualna i ekscytująca, zdecydowanie pomaga".

Przeczytaj jak powstaje film porno do oglądania w wirtualnej rzeczywistości

To, czy fetyszyzowanie uzależnienia to najlepsze podejście do problemu, pozostaje tematem dyskusję. Z drugiej strony, niektórzy z jej klientów od miesięcy nawet nie spojrzeli w stronę porno. Jednym z nich jest właśnie Jerry, który uważa to za wielkie osiągnięcie.

Niektórzy klienci z pokolenia Y lubią też jej antypornograficzne firewalle, ale Harley uważa, że z innego powodu. „Jeśli do twoich najwcześniejszych seksualnych doświadczeń należała twoja mama instalująca filtry rodzicielskie, żebyś nie mógł oglądać porno, to częścią twojego seksualnego rytuału było «jak by tu obejść ten filtr, żeby oglądać porno»… Cóż, teraz to składa się na twoją seksualność", mówi. „Ci faceci próbują odtworzyć te wczesne seksualne doświadczenia". Można to postrzegać jako współczesną wersję gry w mamę i synka".

Harley mówi, że pomaga też mężczyznom, którzy pragną być feminizowani; nazywa ich beksami. Z tego, co wie, żaden z nich jeszcze nie ujawnił się jako gej. „Seksualnie zdezorientowanych mężczyzn jest tak wielu. Może czują się gejami, ale nie potrafią się przyznać, bo to, jak zostali wychowani. Pociąga ich kobieta taka jak ja: silna, władcza, piękna, pewna siebie. Ale nie chcą spać z taką kobietą jak ja. Chcą być taką kobietą jak ja. Po prostu nie wiedzą jak".

Używa telefonów i komputerów beks, żeby „szantażem" zmusić ich do odkrywania własnej seksualności. Może to oznaczać np. wymóg noszenia damskiej bielizny, najpierw tylko po domu, potem w miejscach publicznych. Niektórym każe oglądać Top Model, żeby uczyli się podstaw tego, jak chodzić, mówić i dobierać ubrania. Czasem umieszcza w sieci nagrania, w których ujawnia ich orientację. Klienci płacą ekstra, żeby wspomniała o nich na swojej stronie. „Technologiczna kontrola może pójść w tak wielu kierunkach seksualnego fetyszyzmu. Działa jak mechanizm wzmacniający wszystko, co jest twoim fetyszem", mówi.

Danielle Lindemann jest socjolożką na Uniwersytecie Lehigh, która bada BDSM i otaczającą je perwersyjną społeczność. Nigdy wcześniej nie słyszała o infodominie, ale w naszej rozmowie powiedziała, że istnienie Pani Harley wcale jej nie zaskakuje. Lindemann uważa, że technologia istotnie kształtuje nasze życie seksualne. Geneza przemysłu sekstelefonów są tego dobrym przykładem.

„Gdy tylko wykluje się nowa technologia, seksualność się do niej przystosowuje", mówi. „Ludzka seksualność nigdy nie jest statyczna. Pojawia się nowa forma technologii, a my zaraz znajdujemy sposób, jak połączyć ją z seksem". Zobaczymy jeszcze, jak nowe technologie odmienią naszą seksualność. Do czego będziemy wykorzystywać wirtualne rzeczywistości Oculus Rift? Czy wkrótce będziemy sobie przesyłać słodkie pieszczoty i uściski przez takie aplikacje jak Taskrabbit? Czy na Pinterest powstaną całe wyśnione panele seksualnych fantazji?

Wszystko może się zdarzyć w tym nowym, wspaniałym świecie.