FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Dlaczego internet wyzwala w nas najgorsze emocje?

Mail o treści „ty zafajdany lewacki pederasto, czeka cię ubogacanie odbytu rozgrzanym pogrzebaczem" przyszedł na skrzynkę Roberta Biedronia z podpisem autora. Coraz więcej osób rezygnuje z anonimowości, wysyłając pogróżki i hejt w internecie

Zdjęcia ze strony Roberta Biedronia na Facebooku

Prezydent Słupska, Robert Biedroń, na swojej urzędowej skrzynce znalazł mail zatytułowany „Biedroniu ty zafajdany lewacki pederasto/cioto", który nadesłał samozwańczy obrońca Żołnierzy Wyklętych, Wiesław Piłat. Wiadomość jest reakcją na wywiad, którego prezydent udzielił dla Radia Gdańsk na początku tego tygodnia, w którym Biedroń poruszył problem nie do końca chwalebnych życiorysów niektórych z żołnierzy ruchu partyzanckiego. Autor listu, najprawdopodobniej zmotywowany potrzebą walki w słusznej sprawie, zrezygnował z gwarantowanego przez internet przywileju do anonimowości. Jeśli zostanie złożone zawiadomienie o przestępstwie, to sprawą zajmie się policja, a wyczyn może kosztować Piłata nawet do dwóch lat pozbawienia wolności.

Reklama

Nie oszukujmy się, wysyłanie listów z pogróżkami, nawet w tej do niedawna obowiązującej, anonimowej formie nigdy nie było aktem heroizmu. Bliżej im raczej jest do tchórzostwa podszytego desperacją. Problem polega jednak na tym, że do tej pory „anonimowość" tych pogróżek świadczyła o pewnej świadomości obowiązujących norm społecznych i etycznych (oczywiście również przepisów prawnych), dlatego w obawie przed ostracyzmem społecznym wybierano tę bezpieczniejszą opcję. Wydaje się, że coś się jednak zmieniło.

Anonimowość uważana jest za główny powód, dla którego ludzie decydują się łamać powszechnie obowiązujące zasady społecznego współżycia. Badacze zajmujący się tropieniem agresji w sieci typują anonimowość jako główny zapalnik mowy nienawiści w Internecie, która miałaby działać jak mityczny pierścień Gygesa. Pierścień, podobnie jak dzisiaj internet pozwalał swoim posiadaczom pozostać niewidzialnymi (a więc anonimowymi).

Zobacz, jak wygląda Instagram prowadzony z więzienia

Jak powiedział nam Wiktor Soral z Centrum Badań nad Uprzedzeniami na Uniwersytecie Warszawskim: „W przestrzeni internetowej działanie norm społecznych jest utrudnione z kilku powodów. Pierwszym, najbardziej oczywistym, jest poczucie anonimowości: jeżeli jestem anonimowy, to w mniejszym stopniu czuję się odpowiedzialny za swoje zachowanie i nie odczuwam winy przekraczając pewne normy społeczne".

Co jednak jeśli przestępca decyduje się podpisać pod groźbą? Według Sorala, takie zachowania opisuję efekt wybitych okien: „Jeżeli ludzie spotykają się z przypadkami naruszania prawa lub norm społecznych to sami są skłonni w mniejszym stopniu to prawo, lub te normy respektować".

Reklama

Jeśli istnieje powszechne przyzwolenie na zachowania aspołeczne lub skrajnie agresywne to z czasem stają się one udziałem większej grupy społecznej. Nie musimy się zapuszczać w ciemne zakamarki internetu, żeby się przekonać, że dialog w naszej kulturze stał się towarem deficytowym, a prawie na każde odmienne zdanie czy postawę reagujemy z niechęcią, a nawet nienawiścią. Wystarczy tutaj wspomnieć projekt Grażyna Żarko Grzegorza Cholewy i Bartłomieja Szkopa z 2012, który jak sejsmograf rejestrował obrzydliwe reakcje użytkowników YouTube na kontrowersyjne materiały umieszczane w sieci z fałszywego profilu emerytowanej nauczycielki.

W większości współczesnych społeczeństw (również w społeczeństwie polskim) istnieje zasada niekrzywdzenia i szacunku wobec innych osób

Według Wiktora Sorala nie wystarczy, by pewne obowiązujące prawa zostały wpisane w Kodeks Karny – wśród obywateli musi wykształcić się również poczucie „zinternalizowanych norm społecznych", z którymi się będą identyfikować, a ich zaniechanie będzie równoznaczne z poczuciem wstydu lub winy. Psychologia społeczna łączy się zatem z praktykami legislacyjnymi. Jednym z takich przykładów jest np. powszechna zasada o wzajemnym szacunku: „W większości współczesnych społeczeństw (również w społeczeństwie polskim) istnieje zasada niekrzywdzenia i szacunku wobec innych osób – jest ona czymś, co powstrzymuje większość osób przed stosowaniem języka wrogości wobec innych", mówi Soral.

Źródeł mowy nienawiści trzeba więc szukać gdzieś na etapie asymilacji norm regulujących nasze funkcjonowanie w społeczeństwie. Jednak jak sugeruje sam badacz, internet nie jest idealnym przykładem, bo często wyolbrzymia i modyfikuje niektóre zachowania. Wynikać może to chociażby z silnej demokratyzacji tego medium. Sieć dla wielu rozgoryczonych użytkowników stała się platformą dająca nieskończone możliwości do buntowania się, do „robienia na złość" osobom czy instytucjom, które według nich narzucają normy społeczne. Dlatego nawet jeśli tradycyjne media starają się forsować zasady walczące z mową nienawiści i dążą do jej zminimalizowania w przestrzeni publicznej – w opinii Sorala – niestety mało prawdopodobne, że ujrzymy te normy również obecne w sieci.

Mamy tylko nadzieję, że za przykładem Wiesława Piłata pójdą kieszonkowcy i inni heroiczni przestępcy, którzy postanowią podpisać się imieniem i nazwiskiem pod swoimi przyszłymi wykroczeniami.