FYI.

This story is over 5 years old.

Technologia

Nowe badania wykazują, że Tinder wcale nie oznacza końca miłości

Socjolog wyjaśnia, że rewolucja cyfrowa tak naprawdę bardzo pomogła nam lepiej doświadczać seksu, miłości i intymności

Od kiedy tylko Tinder pojawił się w App Storze, ludzie wieszczą śmierć prawdziwej miłości. Staromodny zwyczaj spotykania partnera podczas zabawy w klubie został wyparty przez coś uważanego za znacznie gorsze – przerzucanie niekończącego się strumienia zdjęć, leżąc w łóżku po ciężkim dniu pracy.

Już od pewnego czasu socjologowie interesują się wpływem technologii na relacje międzyludzkie. W książce Razem osobno filozof i socjolog Zygmunt Bauman twierdzi, że komputery wypierają z nas uczucia, a randkowanie online przemieniło miłość w niszczącą grę wideo.

Reklama

Jednak nie tylko starzy profesorowie uważają seksapki za symptom społecznego rozkładu. My sami się tego wstydzimy. „Możemy mówić wszystkim, że poznaliśmy się w księgarni" – pisują w swoich profilach samotni mężczyźni, nieco chyba skrępowani faktem, że szukają miłości w internecie.

Jednak nie wstydźcie się więcej, internetowi napaleńcy! W tym miesiącu opublikowano wyniki badań przeprowadzonych przez Dr. Mitchella Hobbsa z University of Sidney, które odnoszą się do słów Baumana o cyfryzacji niszczącej współczesną miłość. Jak się okazuje, takie stwierdzenia są przesadnie pesymistyczne. W rozmowie ze mną Dr. Hobbs wyjaśnił, że rewolucja cyfrowa tak naprawdę bardzo pomogła nam lepiej doświadczać seksu, miłości i intymności.

„Gdy zaczynałem badania, sądziłem, że dane potwierdzą nietrwałość współczesnych związków" – powiedział. „Większość socjologów uważa, że w czasach gwałtownych zmian społecznych i nacisku położonego na indywidualność, niechętnie wchodzimy w związki na całe życie".

Jednak 366 uczestników badań – aktywnych użytkowników Tindera i podobnych aplikacji – wyprowadziło go z błędu. „Odkryliśmy, że jest wprost przeciwnie" – wyjaśnia. „Zdecydowana większość stwierdziła, że ważna jest dla nich koncepcja monogamii i długotrwałych relacji. 72% badanych pozostawała monogamistami, nawet korzystając z apki".

Badania Hobbsa nie tylko pokazują, że randkowanie online nie musi być smutne i nieco niemoralne. Udowadniają również, że technologia może ułatwić nam poznanie miłości naszego życia.

Reklama

„87% uczestników powiedziało nam, że dzięki technologii zwiększyła się ilość okazji do znalezienia partnera" – powiedział. „Około 66% stwierdziło, że zwiększyła ona kontrolę, jaką mają nad relacjami opartymi na seksie lub miłości. To dobry znak".

Hobbs twierdzi, że seksapki to po prostu lepsza wersja mechanizmów, które znamy od lat. „Pomyślcie o sekcji ogłoszeń matrymonialnych w gazetach i programach randkowych w telewizji" – powiedział. Jego badania udowadniają coś, co wszyscy i tak powinniśmy wiedzieć – seks zawsze był tylko grą, apki tylko lepiej wyjaśniają reguły.

Fot. Maddison Connaughton

Okazuje się, że internet sprzyja rozwojowi wydarzeń w realu. Ludzie szukający miłości na Tinderze lub stronach typu OkCupid są w lepszej pozycji, niż ci, którzy szukają partnera idealnego, spędzając czas w przestrzeni publicznej i „przypadkowo" upuszczając coś na ziemię w nadziei, że pomoże im jakiś przystojniak. Czy jakkolwiek to wygląda w sitcomach i słabych komediach romantycznych.

Każdy, kto kiedykolwiek korzystał z Tindera, by znaleźć tam prawdziwą miłość, narzeka na monotematyczność większości użytkowników. Hobbs stwierdza, że to słuszna uwaga, jednak nie wynika z wad technologicznych. Ludzie od zawsze szukają seksu bez zobowiązań.

„Znaczenie i wykorzystanie technologii zależy tylko od użytkowników" – powiedział mi. „Jeśli do aplikacji przylgnie renoma platformy do znajdowania ludzi na szybkie numery, może to odstraszyć część potencjalnych użytkowników i w rezultacie nikt nie będzie jej używał – jednak ci, którzy szukają w internecie miłości, mogą przerzucić się na bardziej przyjazne apki, jak na przykład Bumble".

Reklama

Historie nie tylko z Tindera. Polub nasz fanpage VICE Polska


Niezależnie od twojej opinii o seksapkach, ustalmy jedno. Urocze historyjki „o tym, jak się poznaliśmy" to mit. Jakie jest prawdopodobieństwo, że siedzisz koło swojego przyszłego partnera w samolocie albo że wszystko zacznie się od rozmowy w księgarni, kiedy wasze ręce spotkają się, bo oboje będziecie sięgać po ten sam klasyk? Niewielkie, wręcz żadne, ziom. Jakie jest prawdopodobieństwo znalezienia kogoś o podobnych zainteresowaniach na platformie wykorzystującą specjalne algorytmy do znajdowania osób, które jarają się tym samymi dziwnymi rzeczami, co ty? Zdecydowanie wyższe.

Być może nie będziemy zabawiać naszych dzieci romantycznymi opowiastkami o historii naszego pierwszego spotkania, ale to chyba niewielka strata. To najlepszy czas, żeby być samotną, dwudziestoparoletnią osobą. Słajpuj dalej!