Kije do selfie i klatki na ludzi – kiedy uchodźcy docierają na turystyczną plaże

FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Kije do selfie i klatki na ludzi – kiedy uchodźcy docierają na turystyczną plaże

Zobacz na zdjęciach pierwsze interakcje między uchodźcami i turystami

Tekst: Francesca Cronan, tłum. Karolina Wróbel

W sierpniu 2015 roku, kiedy kryzys uchodźczy zdominował globalne media, fotograf Jörg Brüggemann wybrał się na grecką wyspę Kos, by udokumentować pierwsze interakcje między syryjskimi, irackimi, afgańskimi i pakistańskimi uchodźcami a przebywającymi tam brytyjskimi, szwedzkimi i niemieckimi turystami.

Desperacja ze Wschodu i luksus Zachodu są tu ukazane ramię w ramię, bez polityków lub mediów. Wszędzie słychać groźby dotyczące wyjścia Grecji ze strefy Euro – a kraj jeszcze musi jakoś uporać się z masowo napływającymi uchodźcami. W tym samym czasie część Europy sączy swoje Margarity i przygląda się temu wszystkiemu, zajadając się gyrosami i depcząc wyblakłe kamizelki ratunkowe ocalałych z wojny.

Reklama

Spotkaliśmy się z Jörgiem, by porozmawiać o przekonaniu Zachodu, że „ignorancja to błogosławieństwo" i o tym, jak tradycyjne formy fotoreporterskie zabijają naszą wrażliwość.

VICE: Cześć Jörg. Wybrałeś się na wyspę Kos, by obserwować pierwsze interakcje między uchodźcami a turystami. Ile komunikacji dostrzegłeś między tymi dwiema grupami?
JB: To była bardzo niezwykła sytuacja. Na Lesbos, dokąd również przybywa wielu uchodźców, nie ma zbyt rozbudowanego przemysłu turystycznego, dlatego też Kos wydała się taki fascynująca. Nigdy wcześniej te dwie zbiorowości nie zderzyły się ze sobą tak bezpośrednio. Musieli dzielić dość małą przestrzeń, więc na pewno zaistniała między nimi komunikacja – nie zawsze werbalna, ale oczywiście ludzie patrzyli po sobie i próbowali zrozumieć, co tutaj robią ci drudzy.

Ilu turystów próbowało pomóc uchodźcom?
Niektórzy podchodzili, oferowali wodę i dawali dzieciom zabawki, ale większość pomocy pochodziła od mieszkańców Kos; właścicieli hoteli i restauracji oraz greckich anarchistów i ugrupowań lewicowych. Choć także turyści zgłaszali się do niesienia pomocy. Jest takie zdjęcie przedstawiające duńskiego turystę ogarniającego ludzi stojących w kolejce. Zgłosił się, by rozdawać jedzenie i szampony i wszystko inne, czego potrzebowali.

Mimo iż na zdjęciach widać wiele kontrastów, próbowałem ukazać, że uchodźcy i turyści w tym samym miejscu tak naprawdę nie różnią się od siebie tak bardzo. Możecie zobaczyć uchodźców korzystających z uroków wyspy tak samo, jak turyści – mają takie same potrzeby i zachowują się podobnie – leżą na słońcu i spędzają wspólnie czas, oczekując na rejestrację. Widzicie młodych ludzi dryfujących na wodzie w swoich kamizelkach, ponieważ nie potrafią pływać, tak samo, jak mali turyści w gumowych rękawkach. Zrobiłem nawet zdjęcie uchodźców strzelających sobie selfie w tym samym czasie, co jacyś turyści na plaży. To tacy sami ludzie, po prostu jedni wychowali się w pojebanym miejscu, które teraz pustoszy wojna. Wszyscy jesteśmy tacy sami i bardzo zależało mi na tym, by to pokazać.

Reklama

Te zdjęcia zdają się demonstrować zachodnią ignorancję – zauważa się brak empatii. Czy taki był twój zamiar?
Totalnie, zdecydowanie tak – a także: kogo winić za ten brak empatii? Jeśli po prostu konsumujesz produkty poprzez masowe media, oczywiście, że nie dotyczą cię one bezpośrednio, więc to zupełnie coś innego, kiedy nagle coś takiego jak temat uchodźców wojennych patrzy ci prosto w twarz. Staje się to o wiele bardziej emocjonalne; nagle możesz poczuć z tymi ludźmi więź.

Turyści na Kos różnie reagowali na uchodźców. Wielu z nich opłaciło swoje dwutygodniowe turnusy z góry, pracowało przez cały rok, by na to uzbierać, naprawdę tego wyczekiwało, więc kiedy tu przylecieli i zobaczyli tych wszystkich ludzi… Serio, duża część z nich na pewno wiedziała, co się tu dzieje, mogli to obserwować w mediach, więc pewnie pomyśleli: „to mój dwutygodniowy urlop od świata i nie chcę się z tym spotykać". Myślę, że to kompletnie fair. Ale jeśli naprawdę nie chcesz, żeby cię to dotyczyło, zawsze mogłeś zarezerwować miejsce w jakimś hotelu oddalonym od tej strony wyspy – tak, żebyś nie musiał się z tym mierzyć.

Ale z drugiej strony byli też ludzie, którzy zobaczyli ten materiał w wiadomościach i zainteresowało ich to, więc przybyli na Kos, by zobaczyć, co się tu dzieje. I oczywiście byli też ludzie, którzy stwierdzili: „jestem tu i chcę działać" i zgłosili się do pomocy. To było interesujące – pewna metafora na to, jak świat reaguje na cały ten chaos.

Reklama

Czy musiałeś rywalizować z innymi fotoreporterami, którzy fotografowali kryzys?
Tak, właściwie bardzo mnie to zaskoczyło. Jednego dnia wstałem bardzo wcześnie, by na plaży oczekiwać napływu łodzi a tam czekało już ośmiu innych fotografów. Stałem z nimi i robiłem zdjęcia nadchodzącej łodzi, ale tyle się działo; o wiele więcej, niż byli w stanie zauważyć. Kiedy pojawiła się więc następna łódź, cofnąłem się o jakieś 20 metrów, by uchwycić całą tę scenę. Chciałem ukazać jak media to trzeci gracz w całej tej sytuacji.

Ten rodzaj fotografii, który tradycyjnie ukazywał ludzkie nieszczęścia – choć uważam, że jest ważny i trzeba go kultywować – według mnie stracił na sile

Trochę się na mnie gniewali, ponieważ są bardzo tradycyjni – sądzą, że fotoreportaż nie powinien ingerować w scenę. Ale to robi i wydaje mi się, że trochę się oszukują, jeśli twierdzą coś innego. Kiedy grupa fotografów strzela zdjęcia tych uchodźców, oczywiście, że to wpływa na ludzi przybywających na ląd. Niektórzy nawet wyskoczyli z łodzi i uciekli, ponieważ myśleli, że na plaży czeka na nich policja.

Ten rodzaj fotografii, który tradycyjnie ukazywał ludzkie nieszczęścia – choć uważam, że jest ważny i trzeba go kultywować – według mnie stracił na sile. Opatrzył się nam niestety i teraz to już tylko następne zdjęcie cierpiącej rodziny albo umierającego dziecka i widząc to, klikasz dalej, bo to nie dotyczy twojego życia.

W jaki sposób twoje prace są inne?
Turyści kontra uchodźcy są inni, ponieważ łatwiej się do tego odnieść – to ty mógłbyś pełnić rolę tego gościa na plaży. Jest lżejszy od fotorelacji kryzysu, ale nadal chwyta cię za kark i przyciąga, a to coś, co uznałem za bardzo interesujące

Reklama

Sprawdź stronę fotografa: joergbrueggeman.com