​Gwardia Holandia, Bujak, czy Maria Peszek – czyli przegląd polskiej muzyki patriotycznej w internecie


Bujak – Jaćwingowie/źródło: YouTube

Długi weekend majowy był doskonałą okazją do grillowania i nadrobienia zaległości w absolutnym lenistwie, co chyba jednak nie zawsze przekłada się na świętowanie w duchu narodowym, jak mogliby życzyć sobie tego ustawodawcy tych świąt.

Chociaż niektórzy zaczynali długi weekend od dekorowania elewacji polskimi flagami, to część społeczeństwa nadal ma zwyczaj kończyć je z historyczną amnezją, nie potrafiąc nawet jednoznacznie określić, co właściwie świętujemy.

Videos by VICE

Dla tych, którzy jednak z jakichś powodów zamiast zwęglonej kiełbasy wybrali chwilę zadumy, proponujemy krótki przegląd muzyki patriotycznej, ku pokrzepieniu cierpiących na arytmię polskich serc.

„Przekraczamy kolejne granice wojny kulturowej w Polsce. Im dalej od 89. roku, tym gorzej. Zaraz się pozabijamy” – Sławomir Sierakowski o piosence „ Polska A, B, C i D” Marii Peszek

Pacyfistyczny ton nowej płyty Peszek może dziwić tych, którzy w pamięci mają jej ostatni album Jezus, Maria, Peszek, na którym artystka wykrzykiwała, że: „gdyby była wojna byłaby nareszcie spokojna”. Tak czy inaczej, pewnie nikogo nie zdziwił fakt, że Peszek już tradycyjnie zalała fala hejtu.

Jednak prowokowanie jest jednym z jej atrybutów. Chociaż jak zauważa Sławomir Sierakowski – „Teksty o szanowaniu inności i namawianie do pokoju, zamiast wchodzenia w wojny wydać się mogą kontrowersyjne tylko w tak wypaczonym kontekście, jak polski”. Jak podkreśla redaktor naczelny Krytyki Politycznej, to aktualna sytuacja polityczna i znieczulica polskiego Kościoła wobec sytuacji uchodźców, są naprawdę kontrowersyjne, a nie słowa Peszek, które choć dosadne, brzmią bardzo prawdziwie.

W piosence Polska A, B, C i D Maria Peszek sugeruję, że jesteśmy podzielonym „krzyżem” i „zaszczutym” słowem krajem. Co wydawać się może absurdalne w najbardziej homogenicznym kraju w Europie. Tymczasem okazuje się, że braterstwo krwi i wspólny język, to jeszcze za mało, żeby osiągnąć porozumienie. Według Sierakowskiego, podziały kulturowe, ekonomiczne i wyznaniowe, o których śpiewa Peszek są niebezpiecznym faktem – „Im dalej od 89. roku, tym gorzej. Zaraz się pozabijamy. Po raz pierwszy mam wrażenie, że może pojawić się przemoc na ulicach. Tak napięte są nerwy po obu stronach – obozu władzy i właściwie całej reszty świata”.

Próżno doszukiwać się u Peszek romantycznego patriotyzmu, bo jej utwory brzmią raczej jak alert bombowy. Dobrą łatkę dostaje tylko Wałęsa, który ma plusa za bycie pacyfistą, ale najwidoczniej również za to, że zna się na kablach. Polska A, B, C i D to pomimo swojej chwytliwej melodii bardzo niepokojący utwór, tak jak niepokoi to całe polskie borderline.

Bujak i Jaćwingowie – czyli jak stworzyć mit wojującego Polaka

Jak się okazuje, członkowie grupy rekonstrukcyjnej Synowie Jaćwierzy, nie są jedynymi, którzy czerpią garściami z bogatej historii swojego regionu. Do promocji Jaćwieży dołączył się również raper Bujak, który przeniósł wojowniczy lud do czasów stadionowych ustawek.

Wydźwięk utworu jest dla mnie, jako słuchaczki, brutalnie prosty – masz w żyłach jaćwieską krew, to napierdalaj się do upadłego, bo tak robili twoi przodkowie. Chociaż Bujak nie konkretyzuję, gdzie właściwie trzeba walczyć, ani z kim, to ma się nieodparte wrażenie, że nie chodzi mu o treningową matę.

Trzeba jednak przyznać, że akurat sama analogia waleczności jest tu dosyć trafiona, bo jak nam tłumaczy Wojciech Brzeziński, dyrektor warszawskiego Muzeum Archeologicznego – „Z historycznego punktu widzenia, to było plemię, które w średniowieczu dawało się we znaki swoim sąsiadom, a więc Mazowszu i Rusi. Jaćwingowie urządzali liczne napady rabunkowe, które niszczyły sąsiadujące ziemie”.

Problem w tym, że Polacy jako lud Słowiański z Jaćwingami – ludem bałtyjskim mają niewiele wspólnego. Nawet jeśli zamieszkiwali oni w przeszłości ziemie polskie to ich język, kultura i religia (Słowianie w końcu przyjęli wiarę chrześcijańską) różniły się od naszych. O tym już jednak Bujak nie rapuje.

To usposobienie przyprawiło ich o zgubę, ponieważ mała garstka łatwo ulegała liczebnej przewadze tak, że powoli niemal cały ich naród wyginął

Zamiast tego mamy wzmiankę o języku, jakim posługiwali się Jaćwingowie zapożyczoną z „Rozczników” Jana Długosza (fragment dostępny również na Wikipedii), która nie tłumaczy pochodzenia tego dialektu. Trudno zatem artyście nie zarzucić braku rzetelności, co dla wygłodniałych tropicieli patriotycznych treści, jest smakowitym kąskiem. W efekcie tylko część z użytkowników YT odwiedzających profil Bujaka zadaje sobie pytanie – „Dlaczego ten dumny ze swojego pochodzenia Polak utożsamia się z ludem bałtyjskim?” i tylko część z nich zwraca uwagę, że lekcja, jaka płynie z Jaćwieży, powinna raczej dotyczyć kwestii wielokulturowości naszego narodu, niż być kultem siły i agresji.

Warto też zaznaczyć, że Długosz wzmiankę o Jaćwingach kończy tak – „To usposobienie przyprawiło ich o zgubę, ponieważ mała garstka łatwo ulegała liczebnej przewadze tak, że powoli niemal cały ich naród wyginął, ponieważ nikt z nich nie cofał się przed nierówną walką, ani nie starał się uciec po wdaniu się w walkę”. Tego u Bujaka też nie znajdziecie.

„Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy, pozostał po nich w kopnym śniegu, żółtawy mocz i ten ślad wilczy” – remake Herberta o Żołnierzach Wyklętych.

Jak mówi nam dr Karol Hryniewicz z Zakładu Literatury XX i XXI wieku, wydziału polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, Herbert był raczej przeciwny przerabianiu jego twórczości na piosenki – „nie oponował bardzo ostro, ale jednak był zdania, że wiersz jest przeznaczony do tego, aby go uważnie, nieśpiesznie czytać, również na głos. Nie śpiewać”. Mimo tego sporo wierszy Herberta doczekało się swoich muzycznych aranżacji. Jednym z takich przykładów jest chociażby wiersz Wilki, wyśpiewany przez liczne grono różnorodnych artystów.

Utwór pojawił się w rockowej aranżacji na studyjnym albumie grupy De Press (zespół łączy punk rocka z tradycyjną muzyką góralską), zaadoptowali go również RINCEWINDX & Severro, którzy w swojej muzycznej karierze nagrali też m.in. Spadaj stąd, Herr Tusk. W klasycznej wersji à la poezja śpiewana, spotkamy się z Herbertem, słuchając wykonania Molika, Piętaka i Własnowolskiego. Sam tekst liryku, choć najczęściej śpiewany patetycznym tonem, budzi jednak niemałe wątpliwości. Walczące niedobitki Armii Krajowej przymusowo ukrywającej się w lasach, porównane są przez Herberta, to watahy dziko żyjących wilków, których jedynym prawem jest enigmatyczne prawo rzeczonego wilka.

Jak to opisuje autor, Wyklęci są zapomniani przez historie; wojownicy bez spełnionych aspiracji, leżą przykryci białym śniegiem z posklejaną od brudu wilczą sierścią, a jedyne co po sobie zostawili, to żółtawe smugi moczu. Obrazek dosyć ponury. Jednak według Hryniewicza, Herbert posługuje się ironią i szczędzi bohaterskich epitetów w konkretnym celu – „w dyskursie historycznym autoryzowanym przez władze PRL, ci ludzie byli przedstawieni jako bandyci, zdegenerowani przestępcy, którzy działali w bandach pustoszących i rabujących osady wiejskie”.

Trzeba jednak dodać, że Herbert osobiście odstąpił od wspierania działań „bandytów z lasu” na rzecz miejskiej partyzantki, o czym mówił w rozmowie z Anną Popek i Andrzejem Gelbergiem, dla tygodnika Solidarność (chociaż informacji potwierdzających jego uczestnictwo w tych organizacjach, nadal oficjalnie nie potwierdzono). Zdaniem poety formacja „degenerowała się”. Do końca jednak darzył ich podziwem, za wierność złożonym przysięgom. W intencji Herberta, jak zapewnia Hryniewicz, była próba zachowania pamięci o niezłomności żołnierzy – „trzeba pamiętać, że Herbert równie bezkompromisowo i bez względu na koszty takiej postawy, zawsze stawał po stronie słabszych, tych jak mówił którym się w historii nie powiodło”.


Słuchamy wszystkiego. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


System wartości budowany na niezłomności i bezkompromisowości, wydawać się może szczególnie pociągający, dla młodych idealistów zaczytanych w rycerskich etosach. Może dlatego Herbert w liście do swojej przyjaciółki Marii Oberc, której dedykował Wilki, w swoim tomie Rovigo, jakby świadomy tego, że zwykła romantyczna postawa może nie wystarczać pisał – „Prowadzi nas na sznurku ta koalicja spryciarzy, a my w kółko o Bogu, Ojczyźnie i Honorze. To bardzo ładnie, ale nie lubię moralnych zwycięstw, trzeba zmieniać realny układ sił”.

„Emigranci tęsknią, chcieliby wrócić do ojczyzny”, ale nie mogą. Krótka historia przymusowej emigracji zarobkowej wyśpiewana przez Gwardię Holandia.

Poczucie beznadziei i zwątpienia w polską gospodarkę było głównym powodem największych współczesnych emigracji zarobkowych — tej w latach 80. i tuż po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. Aktualnie wg raportów GUS i Work Service liczba Polaków za granicą może wynosić około 3 mln.

Trzeba jednak zauważyć, że charakter tej emigracji bardzo się zmienił, a z nim sposób, w jaki funkcjonuję Polonia. Jak przyznaje dr Rafał Towalski z Zakładu Socjologii Ekonomicznej SGH, obecnie mamy raczej do czynienia z migracjami czasowymi niż z faktycznym procesem osiedlania się na obczyźnie. To w jakiś sposób jest tropem na drodze do zrozumienia, dlaczego patriotyzm kwitnie poza granicami Polski. Jeśli nie wyjeżdżamy z zamiarem osiedlenia się na stałe, to nasz pobyt najprawdopodobniej skończy się wraz z uzbieraniem konkretnego kapitału, a adaptacją do nowych warunków raczej nie będziemy zaprzątać sobie głowy.

Tęsknota za krajem towarzyszyć będzie nam na każdym kroku, a po sklepowych półkach z polską żywnością będziemy wodzić melancholijnym wzrokiem. W oknach dumnie zawisną polskie flagi, które będą niejako wyznaczały granice naszej mentalnej Polonii. Takich utworów o tęsknocie Polaków, za granicą jest sporo. Gwardia Holandia z pewnością w tym osamotnieniu na obczyźnie nie jest jedyna. Jak mówi Towalski, przyczyn tego smutku może być kilka – „Musi nastąpić zmiana systemu wartości, jak i nastąpić pewne zmiany osobowościowe. Zaakceptowanie pewnych rzeczy, z którymi mogłem się wcześniej nie zgadzać. Problem polega na tym, że prawdopodobnie ten wzrost, separatyzmu wynika też z niechęci tamtejszych środowisk”. Asymilacja dla części Polonii jest więc trudnym procesem, który wymaga zmiany własnych przekonań, ale również przezwyciężenia stereotypów czekających na nas w zastępczym domu.

Gwardia Holandia, w swoim utworze rapuje o tym, dlaczego Polacy pomimo niesprzyjającym nastrojom decydują się na emigrację. Z tekstów wynika, że to, co dzisiaj „spędza sen z powiek”, to brak godnego wynagrodzenia i poczucia „wolności”, niesprawiedliwa polityka, a także zaostrzone przepisy antynarkotykowe („złapią cię z gramem zniszczą cię sądy”). Chociaż, jak sugeruję Towalski, tego typu utwory mogą być podyktowane potrzebą racjonalizowania wyborów, które podjęli emigranci – „to jest trochę idealizowanie swojego miejsca w świecie, w tym biednym uciemiężonym kraju. Skoro już wyjechałem, a nie za bardzo znajduję powodu dla swoich decyzji, to tak próbuję je sobie racjonalizować”.

Towalski dodaje, że te migracje czasowe mają swoje dobre i złe strony. Część z tych ciężko zarobionych pieniędzy napędza również polską konsumpcję, bo jakiś procent prędzej czy później zasila również polskie konta. Mnie zastanawia tylko, czy ten związek na odległość jest skazany na straty, tak jak bywa to w relacjach ludzkich, czy może miłość do kraju to jednak zupełnie inna historia?

Dj Hazel – I love Poland (kurwa mać)

Bardzo oszczędny w słowach utwór Dj Hazela to kolejny, szczery list miłosny (ew. liścik lub notka) dedykowany ukochanej ojczyźnie. Tekst piosenki składa się z kilkudziesięciu powtórzeń wersu – „I love Poland” stosowanymi zamiennie z elementami hiperboli „I love Poland kurwa mać”. W tle pojękującą piosenkarka od czasu do czasu wtrąca tylko swoje – WHY? Dj Hazel, nie odpowiada. Zamiast tego mamy anegdotkę o ukradzionym w Polsce fejwrit kar. Możemy tylko przypuszczać, że w I love Poland chodzi o bezkompromisową miłość, w której trzeba wybaczać zarówno te małe potknięcia, jak i nieco większe potknięcia.