FYI.

This story is over 5 years old.

gry

„Żelazna Dziewica" na smartfona nie przynosi wstydu

„Legacy of the Beast" to RPG na tablety i telefony zaprojektowany w oparciu o wiedzę o zespole Iron Maiden. Czy przebije grę Kayne'a o jego własnej mamie? Leciutko

Gry na telefon sprzedawane na fali popularności głównego bohatera są zwykle totalnym chłamem. Katy Perry Pop była kompletną porażką, nie wspominając o braku jakiejkolwiek wzmianki o muzyce piosenkarki. Jak już wcześniej wspominaliśmy, gra Kim Kardashian: Hollywood to bardziej koszmar życia w długach niż radosny symulator snów o sławie i bogactwie. Z kolei gra Demy Lovato Path to Fame to bezwstydne podlizywanie się tytułowej gwieździe.

Reklama

Za to Legacy of the Beast jest na swój sposób odmienna. To RPG na tablety i telefony zaprojektowany w oparciu o wiedzę o zespole Iron Maiden. Ma ukazać się w 2016 roku. Współtwórcy gry z Roadhouse Interactive w Vancouver zapewniają, że gra jest w równej mierze dla zagorzałych fanów posiadających w swej kolekcji każde wydanie płytowe zespołu, jak i dla tych, którzy w życiu nie słyszeli nawet jednego riffu kapeli. Tym lepiej dla mnie, jako że gówno mnie obchodzi, w jakiej formie pojawił się Eddy na danej okładce płyty. Bardziej ciekawi mnie, na co stać będzie zombie-maskotkę Ironów w bezpośrednim starciu.

„Przede wszystkim, zależało nam na stworzeniu naprawdę przekonującego RPG-a" – mówi reżyser, Hamish Millar. „Chcieliśmy dogodzić ludziom lubującym się w tej tematyce". Llexi Leon z Londyńskiej firmy Phantom Music, którego zadaniem jest opracowanie tego produktu od strony interaktywnej, dorzuca: „Dla nas jest to niesamowicie odkrywczy grunt. Nie chcieliśmy gry przeznaczonej jedynie dla fanów grupy. Chcieliśmy stworzyć wspaniałą grę, prezentującą wiedzę i spuściznę zespołu ludziom, którzy zetknęli się z nim po raz pierwszy". „Wokół Eddiego powstała już mitologia, mnóstwo ciekawych historii. Eddie ma dziś 40 lat, staramy się więc zawrzeć w grze jak najwięcej. Wszystko, co w niej napotykamy stanowi odniesienie do okładek albumów. Nie wyssaliśmy sobie tego z palca. Te rzeczy można zebrać, przestudiować i odtworzyć". Grywalność Legacy of the Beast zdradza wpływ, jaki na autorów oraz projekt mieli ich partnerzy ze studia 50cc Games. Po wyborze poziomu spośród trójwymiarowej platformy światów (nie tak jak, na przykład, w Super Mario Bros 3) gracz zostaje umiejscowiony na polu walki. Świat egipski to platforma oparta o grafikę wydanej w 1984 roku płyty Powerslave, a w nim, pokonując masy kolejnych przeciwników, dochodzimy powoli do starcia z zamykającym dany poziom bossem. Pojedynki w grze wcale nie odbiegają stylem zbyt mocno od tych, znanych z innych gier produkcji japońskiego Square. Lista możliwych do zdobycia różnego rodzaju ciosów specjalnych może sprawiać wrażenie co najmniej aluzji do Final Fantasy 2. Z kolei zdolność podróżowania w czasie – każda platforma może być oglądana z perspektywy przeszłej, teraźniejszej i przyszłej – przywołuje w pamięci gry pokroju Chronic Trigger, nie wspominając o Sonic CD, która niewiele w sumie ma wspólnego z typowym RPG-iem.

Reklama

„Na tym się dorastało, na tych RPG-ach. One są powodem, dla którego odnaleźliśmy się w tym konkretnym biznesie" – mówi Hamish. „Wątpię, abyśmy świadomie szukali odniesień do tego typu gier, ale faktycznie, stały się one częścią naszego DNA".

W każdej bitwie mamy do wyboru trzech Eddich, choć używać można jednego w danym momencie. Do tego dwaj pomocnicy. Gracz może zmienić Eddiego na jego inną wersję w dowolnym momencie walki. Do wyboru: Eddie-żołnierz, Eddie-Faraon, Eddie-artylerzysta, i tak dalej. Każdy Eddie to odrębny zestaw zdolności. Albo walka, albo wsparcie drużyny. Szybkie dotykanie ekranu pomaga uzyskać dostęp do specjalnych ciosów. O gotowości do ciosu informuje gracza malejące kółko, którym należy wycelować w przeciwnika i w odpowiednim momencie oderwać palec od ekranu. Raz będzie to odpalenie pocisku, innym razem potężny strzał w przeciwnika. W każdym przypadku powalający na dobre. O ile, z jednej strony jest to gra turowa, o tyle z drugiej, oferuje ona znacznie więcej interaktywnych ruchów, niż pozostałe gry z tego gatunku bazujące na standardowym menu akcji.

„Mam nadzieję, że to gra, którą łatwo zacząć, ale już nie tak łatwo opanować do mistrzostwa" – zaznacza Llexi. „Głębia gry ukazuje się graczowi wraz z jej postępem. Eddie jest dostępny dla każdego od razu na początku – chcemy przecież, by gra była fajna już na starcie. Uzyskując dostęp do kolejnych wersji Eddiego, mamy szanse ćwiczyć i rozwijać jego wyczucie czasu. To ciekawsze niż radzenie sobie z mnóstwem opcji naraz".

Reklama

Hamish przyznaje, że, o ile w kwestii detali, gry na tablety ustępują tym na konsole czy komputery, Legacy of the Beast oferuje coś, co znacznie przewyższa standardy. „Wiele z gier, które stawialiśmy sobie za przykład pod kątem utrzymania gracza, jego zaangażowania oraz walorów rozrywkowych, są grami złożonymi, zwłaszcza w kontekście interfejsu użytkownika, ale także ze względu na nagromadzenie elementów składowych. Dlatego też chcieliśmy utrzymać tę wielowarstwowość, nie tracąc przy tym na ogólne przystępności".

Gra ma być w wersji darmowej zawierającej jednak pewne możliwości transakcyjne. Mając na celu stworzenie hitu o różnych rodzajach scenariuszy (gracz kontra gracz oraz kampania jednoosobowa), autorzy starali się uniknąć sytuacji, w której, aby wygrać, należy zapłacić.

„Walutą gry są tak zwane Eddie-żetony, można nimi zapłacić za większość rzeczy w grze" – zaznacza Harris. „Można też zapłacić rzeczywistą walutą, aby przyspieszyć postęp gry, czy podrasować drużynę. Wprowadzenie do gry elementu współzawodnictwa wyklucza możliwość pobierania opłaty za przejście gry. Tak więc wielu graczy korzystać będzie z opcji współzawodnictwa, unikając kosztów. Gdybyśmy mieli wyróżniać tych, którzy gotowi są zapłacić, cała reszta odwróciłaby się od nas. Wszystko polega na równowadze. W jakiś sposób chcemy nagrodzić tych, którzy płacą, ale nie kosztem tych, których na to nie stać".

„Całą zawartość gry dostępna jest dla każdego, bez względu na to, czy ma kasę, czy nie" – dodaje Llexi. „To gra darmowa, jasne, ale jeśli ktoś chce pełnej dostępności – tylu Eddich ile jest w stanie ogarnąć, należy zapewnić sposób, aby taką dostępność uzyskać. Myślę, że wydanie niewielkiej ilości pieniędzy, aby móc swobodnie docenić całość gry, nie będzie problemem dla ludzi, których ta gra urzeknie. Otworzy to przed nimi nieskończone możliwości. Musimy też w równej mierze uchronić się przed blokowaniem innych. Dlatego umożliwiliśmy bezpłatne, etapowe przejście całej gry.

Nie pozostaje nic innego, jak poczekać na odzew ze strony graczy – zarówno tych, którym obce są dokonania zespołu, jak i licznej rzeszy wiernych fanów. W obecnej chwili jeszcze przed wprowadzeniem poprawek do wersji ostatecznej, planowanej na dalszą część 2016 roku, Legacy of the Beast wydaje się konkretnym projektem w porównaniu do bzdurnych apek podpisanych jedynie nazwiskiem gwiazdy. Czy przebije grę Kayne'a o jego własnej mamie? Leciutko.