Reklama
Najwyraźniej do tego samego wniosku doszedł Dominik Marzec, twórca historii Nasz Przyjaciel Szatan, tyle że jego Diabeł stracił już cierpliwość i postanowił wytoczyć proces sądowy kościołowi katolickiemu – za to, że ten od wieków oczernia imię Lucyfera, kreując go na odrażającego potwora. A to przecież tylko podstarzały, łysiejący facet w szlafroku, snujący się smętnie po piekle, swoim zakładzie pracy.Komiks jest świetny, pomimo kilku sucharów, rodem z amerykańskich sitcomów lat 90. Czytając świetnie narysowaną (serio) historię można wręcz odnieść wrażenie, jakbyśmy śledzili storyborady do pełnometrażowego filmu. Sama fabuła natomiast skupia się na uzależnieniu od stereotypów i ślepej wiary, która kieruje naszym życiem. Z okazji wydania komiksu, poniżej moja rozmowa z Dominikiem, który pokazał inną, bardziej ludzką twarz Szatana.Płomienie i wieczna agonia, w taki sposób Święta Księga opisuje piekło. Z tego, co wiem, diabeł nie napisał swojej książki, więc nie znamy jego punktu widzenia. To tak jakby Bóg i Szatan kiedyś się pokłócili, tyle że Bóg zaczął jeszcze później szkalować imię tego drugiego. Z mojego punktu widzenia Diabeł zachował się doroślej i stwierdził: nawet nie będę tego komentował, synku.
Reklama
Dominik Marzec: To skomplikowane. Może metodą eliminacji — na pewno nie jestem katolikiem i na pewno nie jestem ateistą. Zazwyczaj mówię ludziom, że jestem chrześcijaninem, bo te wartości są mi bliskie. Ale w praktyce nie są mi potrzebne jakieś narzucone reguły i pośrednik. Dla mnie w wierze chodzi o pokorę. O to, żeby moje ego miało jakiś bezpiecznik.Wierzę, że ta pokora, ta świadomość, że jest coś lepszego ode mnie, jest człowiekowi potrzebna. A kwestia samego Boga – czy jest miłością lub światłem, czy kolesiem z brodą po pas – to są nieistotne szczegóły. Ważne, że jakiś jest i gdzieś tam stara się, żeby to wszystko się nam nie rypnęło na łby. I ta myśl mi czasem trochę pomaga.Jak powstał pomysł na komiks i czy możesz go opisać własnymi słowami?
Komiks opowiada o Szatanie – czyli facecie, który od dwóch tysięcy lat jest szefem Piekła. Nasz Szatan jest jednak umiarkowanie sympatycznym typem, a zły jest tylko wtedy gdy Niemcy przegrają w piłkę. Całe dnie haruje, żeby utrzymać diabelski majdan w ryzach, a nocami szwenda się po piekle w szlafroku, lub lubi sobie z kumplami walnąć większą wódkę i ponarzekać. A narzekać ma na co, bo latka lecą, a katolicka propaganda rozkręca się w najlepsze.Przedstawia go teraz jako przeraźliwą bestię z mackami, rogami i kopytami, a on przecież co najwyżej może ostatnio trochę wyłysiał. W końcu, gdy nawet sataniści stwierdzają, że nie jest już dla nich dość straszny, Szatan postanawia rozwiązać problem swojego wizerunku raz na zawsze — wytacza Kościołowi Katolickiemu proces o zniesławienie i wyrusza na Ziemię walczyć o swoje prawa.
Reklama
Wiesz co, ja to chyba po prostu lubię takich spieprzonych bohaterów. Piękno i młodość są nudne, a wiek średni, przedsionek starości – to już jest jakiś konflikt w tej postaci. Ale też nie mogę powiedzieć, żebym jakoś dużo o tym myślał, ten Szatan po prostu znalazł się na kartce i praktycznie był taki od samego początku. Taka mieszanina Johna Cleesa i Big Lebowskiego.Jak twoi bliscy podeszli do tematu — znajomi, rodzina?
Wiesz, chciałbym ci tu dać jakąś atrakcyjną historię o rozłamie w rodzinie, wydziedziczeniu i tak dalej, ale naprawdę nic takiego nie było. Moja rodzina się takimi rzeczami jakoś specjalnie nie przejmuje. Zresztą też nie ma się czym przejmować — ja tu nie chcę przecież nikogo obrażać i nie składam żadnych kotów w ofierze. „Nasz Przyjaciel Szatan" to po pierwsze rozrywka. To jest dla mnie bardzo ważne, żeby to podkreślić, bo w Polsce bardzo rzadko ktoś podchodzi poważnie do rozrywki.
Reklama
Prawdę mówiąc – troszkę się obawiam. Ale może nie tyle zwykłych Polaków, tylko jakichś kultystów, maniaków religijnych. Wierzę jednak, że nawet jak ktoś zacznie coś tam na mnie gadać, to ludzie staną w mojej obronie. Wiesz, nie dajmy się zwariować, nie ja pierwszy piszę o Szatanie, a do tego to jest komedia, na dużym luzie. Ponadto trochę już tym projektem się zajmuję i póki co ludzie reagują na niego bardzo pozytywnie.Nie wszystkim się podoba sympatyczny Szatan, ale ci, którym się nie podoba, po prostu mówią mi, że dla nich Szatan nie jest ok. I ja to doskonale rozumiem. Czasem wywiązuje się z tego ciekawa rozmowa. Tak między Bogiem a prawdą to pewnie by nam się nawet przydało trochę skandalu, rozgłosu, ale ja po prostu nie mam osobowości skandalisty. Mam zapisany numer Radia Maryja i czasem się zastanawiam czy nie złożyć tam donosu na samego siebie, ale póki co – dajemy radę bez tego.
Reklama
Na pewno nie jest dobrze z religią w Polsce, ale też nie mam o to pretensji do zwykłych ludzi. Rozumiem potrzebę wiary i rozumiem, że ludzie potrzebują kogoś, kto wskaże im drogę. Problemem jest pewna grupa, która na tej religii położyła łapę, i robi z niej karykaturę. Wpychają ją w miejsca, gdzie dla religii po prostu miejsca nie ma i być nie powinno. A ludzie w to idą. Ale to jest ta ciemniejsza strona medalu, a jest też jaśniejsza — religia realizuje pewną funkcję społeczną, trzyma ludzi w kupie i daje nam wspólny język znaczeń kulturowych, archetypów. I to jest ważne.
Kościół mnie fascynuje. Istnieje w niemal niezmienionej formie od 2000 lat, można więc wyznaczyć sobie wektor i bezpiecznie założyć, że jeszcze pewnie trochę z nami zostanie. W jaką stronę to pójdzie? Radykalizacji, czy rozluźnienia? Podejrzewam to drugie, ale cholera wie. Równie dobrze sprawy mogą potoczyć się tak, że skończy się kolejnymi krucjatami.
Reklama
Nie jest niezbędna. Znam ludzi, którzy doskonale sobie bez niej radzą, ale jest potrzebna. Zresztą wiele osób porzuca religię i wywiesza sztandar ateizmu, po czym ten ateizm zamienia w religię, więc to po prostu chyba często silniejsze od nas. Wydaje mi się, że to jest jakaś taka pierwotna potrzeba, żeby znaleźć oparcie dla ego, nadać swojemu światu znaczeń. Można więc powiedzieć, że religia oferuje jakąś taką uproszczoną formę terapii. Mówi – wyluzuj, człowieku, i tak nie wszystko od ciebie zależy. A to faktycznie mądry przekaz, tyle że ludzie rozumieją go czasem bardzo dziwacznie.
W naszej historii zło, którego używa papież, by zagonić ludzi do kościołów, jest tworem marketingowym. To samo robią media, żeby przykuć do telewizora, zatrzymać ludzi w domach. I takie zło, wytworzone sztucznie, w moim odczuciu nie jest nam potrzebne i trzeba z tym walczyć, trzymać się od tego z dala. Ale całkowite pozbycie się negatywnych impulsów z życia kojarzy mi się tylko i wyłącznie ze śmiercią.Wiem, że niedawno urodziło ci się dziecko — gratulacje — czy zamierzasz je ochrzcić?
Oj, tutaj poruszasz drażliwy temat w moim domu. Ja jestem na nie – chcę dzieciakowi zostawić wolną rękę i, jeśli nie spieprzę sprawy, sam się ochrzci, jak będzie dorosły. Dla mnie to też jest wyzwanie, żeby nie wmuszać mu tego, tylko go pokierować. A jak się nie ochrzci to trudno, byleby był porządnym facetem. Wszystkie te komunie i inne takie – rozumiem, że tradycja, ale mi to do niczego nie potrzebne. Natomiast jestem póki co w mojej opinii osamotniony, a moja małżonka się upiera przy swoim. Dyplomatycznie powiedzmy, że jest to kwestia otwarta.