Szare lata 70-te w Los Angeles oczami Spota

FYI.

This story is over 5 years old.

Foto

Szare lata 70-te w Los Angeles oczami Spota

Szalone lata 70-te bez koloru, LA odarte ze splendoru Hollywood. Dla jednych raj na ziemii, dla innych piekielna odchłań

W dzisiejszych czasach, w naszym cywilizowanym świecie każdy znawca kontrkultury z pewnością może pochwalić się obszerną kolekcją albumów ze zdjęciami punków z minionych dekad. Jednak żaden z nich na pewno nie może być przyrównany do nowego wydania Sinecure, „Sounds of Two Eyes Opening". Strony książki wypełnione są zdjęciami autorstwa Spota, którego spokojnie można określić mianem jednego z najlepszych fotografów subkultur Los Angeles, od punków po skejtów.

Reklama

Każde ze zdjęć Spota jest niczym czarno-biały sen na jawie. Zniszczył wyobrażenie o bajecznych plażach Miasta Aniołów, zastępując je złowieszczą i przerażającą rzeczywistością. Jego plenery są opustoszałe i przyprawiające o ciarki. Wnętrza przywołują na myśl nawiedzone domy. Spot pokazuje LA takim, jakie jest naprawdę: szare, odizolowanie, przerażające.

Pomimo że Spot odziera Los Angeles ze splendoru, jego prace nie są wyrazem okrucieństwa, złośliwości i surowego osądu. Jego dziewczyny w bikini nie są prowokujące, punkrockowcy nie są niebezpieczni, z deskorolkarzy nie czyni bogami. Przedziera się przez sztuczność, docierając do szczerego człowieczeństwa, wyrozumiale wybaczając swojemu bohaterowi jego wady.

Niedawno miałem możliwość porozmawiania o tym wszystkim ze Spotem.

VICE: Jak wpadłeś na pomysł tytułu dla albumu - Sounds of Two Eyes Opening? We wprowadzeniu wspominasz, że fotografowie muszą mieć oboje oczu otwartych podczas robienia zdjęć.

Spot: Po pierwsze i najważniejsze, jestem muzykiem i to oddziałuje na wszystko, za co kiedykolwiek się zabierałem. Uczyłem się grać w czasach, kiedy radio typu AM królowało (długo przed erą FM), nawet jeśli AM serwowało gorszą jakość, nadawało mono, słuchało się go obydwojgiem uszu.

To podstawa i, jeśli myślisz poważnie o muzyce, musisz nauczyć się utrzymywać obie części mózgu otwarte na nowe doświadczenia i polegać na instynkcie. Wiesz, improwizacja i przeczucie stają się zarysem kompozycji. W fotografii, nie możesz pozwolić, żeby wizjer ograniczał pole widzenia – to, co przez niego widać, to część większej całości.

Reklama

Na początku to nie jest nic prostego, musisz nauczyć się trzymać oboje oczu otwarte – w innym przypadku umknie ci subtelność i głębia w tym, co widzisz, zatracisz związek obrazu z przestrzenią wokół ciebie. Basebalista gotowy do uderzenie musi odczytać zamiary nie tylko miotacza, ale i całej reszty graczy. W ten sposób wyczuwa, kiedy wziąć zamach.

Jak bohaterowie twoich zdjęć zareagowali na swoje zdjęcia?

Podobały im się, dlaczego miałoby być inaczej?

To co mam namyśli, to to, że odbierasz swoim bohaterom splendor, ale nie w okrutny sposób. Zespoły nie wydają się ubóstwiane, dziewczyny nie są uprzedmiotawiane w sposób, w jaki zwykle się je przedstawia.

Nikt nigdy nie sprzeciwiał się sposobowi, w jaki robię zdjęcia. No może poza pijanymi idiotami, kilkoma policjantami i dilerami, i „artystami" z wybujałym ego. Ja nie zwracałem uwagi na to, co robili inni fotografowie. Skupiałem się na moich bohaterach i tym, co robili.

Ta książka to pierwszy zbiór twoich prac. Nie masz wrażenia, że to trochę zbyt długo trwało?

Nie jest idealna, ale i tak wyszło lepiej, niż się spodziewałem. Wcześniej nie miałem możliwości wydania książki. Wszystko, co jest warte zachodu, trwa zbyt długo. O, niecierpliwa ludzkości.

Co byś zmienił, żeby uczynić książkę perfekcyjną?

Efekt końcowy to wynik pracy zbiorczej, nie wolnej od różnicy zdań. Zrezygnowałbym z niektórych zdjęć, zastępując je innymi. Perfekcja to niejednoznaczne określenie.

Reklama

Dlaczego zdecydowałeś się na technikę, którą widzimy w twoim albumie? Portretujesz kolorowy świat plażowiczów, skejtów i punków w odcieniach szarości.

To się po prostu dzieje. Popełniasz błędy i w ten sposób dochodzisz do momentu, kiedy wiesz co pasuje do tego, co założyłeś, a co nie. Szarość to właściwość czarno-białej fotografii. Ludzie mają mylne przekonanie, że czerń i biel to odpowiedniki przesycenia i pustki. Może tak być, ale to także są kolory.

Kiedy oglądam zdjęcia w twoim albumie nie czuję nostalgii za tym światem. Fotografie są piękne, ale udało ci się pokazać niemal nagie kobiety nie skupiając się na kontekście seksualnym a zespoły punkowe nie mają nic wspólnego z romantyzmem.

Nostalgia to produkt uboczny działania i wspomnień. Nie ma przymusu jej istnienia, ale nasza kultura sprzyja „tęsknocie za tym, co minęło". To tryb myślenia sprzyjający konsumpcjonizmowi, przemienia historię w łatwo przyswajalną papkę. To powód, dla którego Ameryka jest tak zafascynowana Dzikim Zachodem i „twardym indywidualizmem", które mogły być tylko wytworem wyobrażeń. Wszyscy pragniemy życia w rzeczywistości innej niż ta, która nas otacza. Przez moment marzyłem o tym, żeby żyć w latach 20tych, w otoczeniu flapper girls, gangsterów, barów, hulających w czasach prohibicji, klubów jazzowych… Czemu nie? Nawiedzony dom? Nic mi o tym nie wiadomo, ale duchy widywałem.

Część z twoich zdjęć sprawia wrażenie zatrzymanej klatki w czarno-białym filmie.

Reklama

Jednym z moich ulubionych filmów jest „What ever Happened to Baby Jane?" Jestem wielkim fanem Joan Crawford.(I Alfreda Hitchcocka oczywiście.)

Co najbardziej kusiło cię w rzeczywistości lat 20-tych, że tak bardzo chciałeś się do nich przenieść?

Miałem jakieś 15 – 16 lat. Podobało mi się wspomnienie ostatniego zrywu buntu przeciwko status quo, chybionej wizji jakiejś misji. Do początku lat 30-tych (prawdopodobnie dzięki zniesieniu prohibicji) wszystko wróciło do trzeźwego (o, ironio) porządku, wypełnionego watowanymi ramionami, dwurzędówkami, skromnymi spódniczkami i gładkimi zaczeskami. Ponury styl Chicago, będący synonimem „mafii kulturalnej", dominował do czasów zelektronizowania kraju i przedzierania się R&B i rock'n'rolla w krajowych rozgłośniach.

Nie jest dziwnie myśleć o ludziach, którzy chcieliby mieć to samo podłoże, co ty, być świadkami narodzin subkultury skejtowskiej i hardcore'owej sceny Los Angeles?

Nie. Nie chciałbyś zobaczyć na własne oczy jak powstawał Empire State Building albo być świadkiem pierwszego lotu braci Wright?

Nienawidzisz LA? Nienawidziłeś go? Czy to nie jest przesadne uproszczenie? Czuje smutek, kiedy patrzę na te zdjęcia. Wszystko jest takie niewyraźne, samotne, pozbawione nadziei.

Los Angeles może pochwalić się jedną z najbardziej niesamowitych i interesujących historii pośród miast w Stanach Zjednoczonych. Świetnie wyszło mu wyparcie się swojego dziedzictwa, żeby stworzyć miejsce jedyne w swoim rodzaju. Nie do mnie należy ocena tego faktu. Zwiałem stamtąd prawie 30 lat temu. OnlyinHelLA.com świetnie podsumowuje to, co dzieje się na zachodnim wybrzeżu. Dużo zależy od ciebie, ale nie ma co zawierzać ludziom, którzy twierdzą, że „jesteś kowalem własnego losu" – życie wielu mieszkańców LA zostało zamienione w piekło, przez ludzi, którzy odnaleźli tym miejscu swój raj na ziemii.

Reklama

Dlaczego opuściłeś LA?

To było jak ucieczka z więzienia bez krat. Marnujesz czas w korkach, próbując uporać się z problemami innych ludzi, powoli orientując się, że już nikt nie pilnuje wyjścia, a strażnicy nie różnią się od ciebie niczym, oprócz jakości zajmowanej celi.

Gdzie teraz mieszkasz? Jesteś tam bardziej szczęśliwy? Wracasz czasami do LA?

Sheboygan, Wisconsin—nad samym jeziorem Michigan. Każde miejsce ma swoje plusy i minusy. Zawsze można na coś narzekać, ale lepiej się tu wysypiam.

Robisz jeszcze czasami zdjęcia?

Tylko w obronie własnej. Stary Nikon FTN ma niezłą siłę rażenia.

Mówiąc poważnie, próbowałem, ale brakuje mi odpowiedniej motywacji. I ciemni. Cyfrowy świat wodzi na pokuszenie, ale nie ma w nim magii. Wolę Jean Harlow z pryszczem od zastępu modelek akceptujących siebie tylko po retuszu.

Masz w swoim telefonie apart? Używasz go czasami?

Mam, jak jestem w domu zdarza mi się uruchomić go raz czy dwa razy w tygodniu.

"Sounds of Two Eyes Opening" możesz kupić tu.