Ale ten smak był niczym w porównaniu z ciągłym głodem. Nikt w więzieniu nie głoduje, ale na obiadokolację o 15.30 dostawaliśmy cztery kawałki wilgotnego, białego chleba z kawałkiem mortadeli i kilka ciastek. Mała przekąska jest jedyną rzeczą, jaką je się między śniadaniem o godz. 4.30 i lunchem o 10.30.W ciągu kilku tygodni połączenie niewystarczającej ilości kalorii, niejadalnego jedzenia i małych porcji spowodowało, że moja i tak chuda sylwetka wyszczuplała o jakieś 10 kg. W ciągu dnia, dyskutowałem z kolegą z celi, która z restauracji w Detroit miała najwyższe kanapki Reubena [tosty lub kanapki z kapustą, serem szwajcarskim, wołowiną konserwową i sosem, przygotowywane na chlebie żytnim] i przerzucaliśmy się przepisami na sałatkę ziemniaczaną. W nocy zaś gyros z kurczaka i kawałki pizzy tańczyły i turlały się w moich snach.Firma Aramark była wyrzucana z więziennych kuchni w Michigan w wyniku całej serii odrażających wykroczeń, takich jak skażone jedzenie, złe warunki sanitarne i inne alarmujące naruszenia groźne dla zdrowia.
W lipcu, niedługo po moim wyjściu na wolność, Michigan anulowało swój trzyletni kontrakt z Aramark, wart 145 mln dol. Firma jednak pozostała największym przedsiębiorstwem przygotowującym posiłki w więzieniach, mimo że problemy dotyczą jej pracowników w wielu kuchniach.Oczywiście nikt nie wymaga, żeby strażnicy polerowali srebra i ustawiali szykowny bufet dla bandy zbirów, morderców i gamoni. To nawet logiczne, że jedzenie w więzieniach powinno być trochę wstrętne. Ale nie powinno być zgniłe, robaczywe, wyciągnięte ze śmietnika, przyprawione szczurzym gównem czy skażone w jakikolwiek sposób.Oczywiście nikt nie wymaga, żeby strażnicy polerowali srebra i ustawiali szykowny bufet dla bandy zbirów, morderców i gamoni.
Aramark jest największym konglomeratem zajmującym się przygotowaniem posiłków dla instytucji państwowych. Serwuje jedzenie w więzieniach, aresztach, parkach narodowych, szpitalach, szkołach i ośrodkach sportowych. Według informacji na stronie WWW firmy rocznie szykuje ona 380 mln porcji brei dla więźniów w ponad pięciuset ośrodkach. Ale ta liczba się zmniejsza, głównie przez to, że Aramark staje się przykładem wszystkiego, co złe, w prywatyzacji. Przyczyniły się do tego wydarzenia w Michigan i Ohio, o których rozpisywały się media.W ciągu ostatnich 18 miesięcy pracownicy Aramark w dwóch stanach zostali oskarżeni o wiele rzeczy sprzecznych z prawem. Podobno przyłapano ich na wyciąganiu jedzenia ze śmietnika, aby później podać je więźniom. Więzień pracujący w kuchni musiał podać reszcie osadzonych ciasto, które ponadgryzały szczury. W jednym z więzień na tacach z posiłkami wylądowały szczurze odchody. W więzieniach w Michigan i Ohio odnotowano łącznie 15 „incydentów powiązanych z robakami". W tym zakładzie karnym w Jackson w Michigan 30 chorych więźniów musiało zostać poddanych kwarantannie. W hrabstwie Kent w Michigan 16 więźniów pozwało Aramark w sądzie federalnym, oskarżając firmę o podanie z premedytacją zgniłych taco z kurczakiem, przez co rozchorowało się 250 osób. A w hrabstwie Macomb w Michigan więźniowie przez kilka miesięcy jedli zimne jedzenie, bo kuchnia została zamknięta przez wielką plagę pleśni.Pracownicy Aramark w Michigan i Ohio zostali przyłapani na seksie z więźniami oraz na przemycaniu do więzienia narkotyków i telefonów komórkowych. Były pracownik z Michigan został oskarżony o zlecenie morderstwa jednego z osadzonych.
– To wbrew logice, żeby stan dalej współpracował z Aramark, skoro wyraźnie widać, że prywatyzacja nie wyszła tu na dobre – mówi. – Nikt nie twierdzi, że w więzieniu powinny być codziennie serwowane homary. Ale w tej sytuacji sprawa wygląda tak, jakby decydenci myśleli: „Sprawmy, aby ludzie za kratkami dostawali minimalne racje żywnościowe, minimum tego, co jest potrzebne do przeżycia".Oczywiście kwestia nie ogranicza się tylko do Ohio i Michigan. Kilka lat wcześniej w New Jersey, po przejęciu więziennej kuchni przez Aramark, osadzeni donieśli, że musieli jeść zepsute jedzenie, bardzo schudli i znaleźli odchody gryzoni w maśle. Zakład karny na Florydzie rozstał się z firmą w 2009 roku po podobnych problemach, wśród których był także rachunek widmo na 5 mln dol., wystawiony za posiłki, których firma nigdy nie dostarczyła.Czy społeczeństwo uważa, że karmienie ludzi śmieciami, zgniłym i robaczywym jedzeniem jest dopuszczalne, jeżeli oszczędza się na tym 14 mln dol. podatników danego stanu?
Ale ten stan tylko wymienił prywatnych dostawców posiłków. Alex Friedmann, zastępca dyrektora w organizacji non profit Human Rights Defense Center (Centrum Obrony Praw Człowieka) i redaktor naczelny Prison Legal News, twierdzi, że to zły ruch. Wyjaśnia, że celem prywatyzacji sektora dostawy jedzenia do więzień jest zmniejszenie kosztów, a to można osiągnąć jedynie przez pogorszenie jakości jedzenia, zmniejszenie rozmiaru porcji albo redukcję etatów. A to właśnie jest źródłem problemów Aramark i innych prywatnych dostawców.Friedmann, który sam odsiedział w więzieniu 10 lat, mówi, że posiłki są jedną z niewielu rzeczy, których więźniowie codziennie wyczekują. Jego zdaniem wywoływanie problemów z jedzeniem nie jest rozsądne.– W więzieniach ludzie tracą wszystko: swoje prawa, rzeczy, zdolność do przemieszczania się i są zupełnie zależni od łaski strażników. Więc jedzenie jest bardzo ważne. Jeżeli ktoś zaczyna podawać jedzenie gorszej jakości i w mniejszych porcjach, stwarza duże zagrożenie bezpieczeństwa.To prawda, posiłki to jeden z niewielu przyjemnych momentów w ponurej rzeczywistości osadzonych, zwłaszcza że zbyt wielu innych nie mają.Kluczem do przetrwania odsiadki z nienaruszonym zdrowiem psychicznym jest nauczenie się, jak sprawić, by czas leciał szybciej. A głód – przez który wszyscy są 10–25 kg chudsi niż przed odsiadką – spowalnia upływ czasu.Jeżeli ktoś zaczyna podawać jedzenie gorszej jakości i w mniejszych porcjach, stwarza duże zagrożenie bezpieczeństwa.
Więc posiłki zawierają mało kalorii, smakują jak śmieci (bo pewnie zostały wyciągnięte ze śmietnika) i mogą być zepsute. Co może w takiej sytuacji zrobić więzień?Niewiele.– Pojedyncze pozwy nic nie dadzą – mówi Dan Manville, dyrektor Civil Rights Clinic na Uniwersytecie Michigan. Tak, robaki są obleśne i ich obecność w jedzeniu narusza prawo, ale więzień musiałby udowodnić, że wywołało to jakiś uszczerbek na zdrowiu, krzywdę albo jakąś trwałą szkodę, która mogłaby być użyta w trakcie pozwu grupowego. Kilka robaków i niedobór kalorii to za mało.– Dopóki nie jesteś w stanie udowodnić, że naprawdę drastycznie straciłeś na wadze, sąd nie dopatrzy się w tym uszczerbku na zdrowiu. Następnego dnia przecież dostałeś posiłek. Jesteś głodny, ale nie ma tu trwałej szkody – mówi Manville.Na szczęście Michigan, Ohio, Floryda i inne stany nałożyły na Aramark grzywny w wysokości setek tysięcy dolarów. Z tym że władze stanu Michigan po cichu anulowały połowę tych kar i nikt tak naprawdę nie może udowodnić, że firma zapłaciła chociaż centa.Brickner wierzy, że uświadomienie społeczeństwa to najlepsza droga do zmian. Zanim Michigan zerwało kontrakt, badania opinii publicznej wykazały, że 62 proc. mieszkańców stanu chciało się pozbyć Aramark. Może być tak dlatego, że choć zamknięci w więzieniach są przestępcami, to większość społeczeństwa czuje, że powinno się ich traktować po ludzku, jak przystało na normalne, rozwinięte państwo.– Chcemy mieć pewność, że żyjemy w środowisku, które wspiera resocjalizację. A na to nie ma szans w miejscu, w którym panuje chaos, a ludzie walczą o jedzenie – mówi Brickner. – Mądrze byłoby się upewnić, że więźniowie są traktowani po ludzku podczas odsiadki.Tak, robaki są obleśne i ich obecność w jedzeniu narusza prawo, ale więzień musiałby udowodnić, że wywołało to jakiś uszczerbek na zdrowiu, krzywdę albo jakąś trwałą szkodę, która mogłaby być użyta w trakcie pozwu grupowego.