FYI.

This story is over 5 years old.

Interviews

Jerzy Urban: Moje pierwsze porno

„Wolny seks, który uprawialiśmy w latach 60., to był element kontestacji; antymieszczańskiego stylu życia, buntu przeciwko wartościom naszych rodziców, w ogóle instytucji rodziny"

Jerzy Urban, redaktor naczelny tygodnika „Nie", intryguje mnie szalenie i od dawna. Dlatego, kiedy go poznałam, byłam – jak rzadko – autentycznie onieśmielona. Na szczęście okazało się, że w gabinecie redaktora wisi obraz malarza, którego znam, na dodatek przedstawiający rozpoznawalną przeze mnie osobę. To przełamało dystans, choć dzielą nas 53 lata i wiele nieprzetłumaczalnych doświadczeń. A jednak próbowałam wywołać w sobie Orianę Fallaci i tyle uroku osobistego, na ile sytuacja zezwalała. Mimo wszystko przecież oboje jesteśmy staromodnymi, delikatnymi osobami.

Reklama

Czy pamięta pan pierwszy obraz, który pana podniecił?
Jerzy Urban: Doskonale pamiętam. To było we wczesnych latach 60. Telewizja w praktyce jeszcze nie istniała. Kierowca redakcji „Polityki" zaprosił nas do jakiejś ciemnej komórki na pokaz filmów pornograficznych. To był cykl niemieckich filmów z lat 20. Może nawet wcześniejszych. To powinno śmieszyć, ale ja pierwszy raz to widziałem. Jakiś pan wchodzi w szlafroku i szlafmycy, zdejmuje je, i w długich kalesonach rzuca się na jakąś damę w gorsecie i wykonuje królicze ruchy. Potem jakiś facet chodzi w lesie nagich, klasycznych posągów. Te posągi, oczywiście, ożywają…

Oczywiście…
…i on za nimi biega… no i… no i wtedy mi stanął. Zamiast się śmiać, bo przecież to było archaiczne, to mi stanął…

Ile pan miał lat?
Miałem już dużo lat. Dwadzieścia parę.

Nigdy wcześniej nic takiego się nie zdarzyło?
Byliśmy odcięci od doznań obrazkowych.

No tak… A tekst? Przecież czasem tak się zdarza, że się zaczyna od książek.
Owszem, ale to już dziś nikomu nic nie powie. W późnym dzieciństwie czytałem autora, który nazywał się Marczyński. On pisał, jak na owe czasy, pornograficzne powieści. Niewolnice z Long Island, takie rzeczy.


Nie tylko o porno. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Rozumiem, że to była zwykła, chamska pornografia?
Taka ówczesna, w stylu: „energicznym ruchem rozdzielił jej nogi i ujrzał ogród jej dziewictwa" (śmiech). Tak, tekst był pierwszy, bo nie było obrazków… Pamiętam, że w latach 60. dostaliśmy szwedzkie pismo, już pornograficzne, normalne, w którym żona naszego kolegi, Grzegorza Lasoty, pozowała do obrazków, no… o stosunkach seksualnych. To była Mulatka, która pojawiała się wcześniej w różnych filmach jako ozdoba. Wtedy to była konsternująca sensacja. Dziewczyna stała się jeszcze bardziej egzotyczna w naszych oczach, jej atrakcyjność towarzyska zdecydowanie wzrosła.

Reklama

A więc pańskiej seksualności nie ukształtowało nic, że tak powiem, ikonograficznego?
Nie. W młodości ma się po prostu bolesne wzwody i wali się konia…

…i nie bardzo wiadomo pod co.
Tak, ale wtedy niewiele było trzeba. Później potrzeba coraz więcej fantazji; ja zawsze miałem z tym trudności. Z innych dojmujących młodzieńczych doświadczeń – kiedyś poszliśmy z kolegą na kurwy. Mieliśmy po jakieś 14 lat. Wiedzieliśmy już, ile to kosztuje, ja skołowałem pieniądze i schowałem pilnie, żeby nie ukradli. Wypiliśmy ćwiartkę dla kurażu i poszliśmy z jedną kurwą do okropnego, robotniczego mieszkania. Ani jemu się nic nie udało, ani mnie.

Ona potraktowała nas bardzo po macierzyńsku, bo rzeczywiście mogła być naszą matką. Mimo, że nic z tego nie wyszło, trzeba było jej zapłacić. A ja byłem tak zdenerwowany i tak głęboko schowałem te pieniądze, że szukałem ich strasznie długo. Ona stwierdziła, że chcemy ją oszukać i zamknęła drzwi na klucz, uwięziła nas i wszystko zmieniło się w jakiś koszmar. W końcu znalazłem ten tysiąc złotych. To był, można powiedzieć, antybodziec młodzieńczy.

Mnie zawsze fascynowała ta duszna, erotyczna atmosfera obozów ZMP-owskich. Jest taki piękny film o inicjacji młodego działacza na takim obozie: Dreszcze Wojciecha Marczewskiego.
Filmu nie pamiętam, ale byłem na takim obozie instruktorem. Rzeczywiście, atmosfera była bardzo erotyczna, miałem nawet propozycje, ale uważałem się za człowieka tak poważnego, na tyle wyższego rangą, że nie skorzystałem. Peszyło mnie to. Nigdy nie uważałem się za człowieka rozwiązłego, byłem raczej nieśmiały. Pamiętam jak jakaś dziewczyna wciągnęła mnie podczas jakiejś zabawy w krzaki i tam mnie wyruchała. Strasznie mi to zaimponowało, chyba nawet bardziej niż sprawiło przyjemność. Wolny seks, który uprawialiśmy w tamtym czasie, to był element kontestacji; antymieszczańskiego stylu życia, buntu przeciwko wartościom naszych rodziców, w ogóle instytucji rodziny.

Reklama

A ja zawsze wyobrażałam sobie, że był pan uwodzicielem, a w pewnym momencie mógł pan mieć kogo pan chciał – władza jest przecież szalenie podniecająca. Jak to było później? Udało się panu zrealizować fantazje na temat na przykład jakiejś aktorki? Taka Kalina Jędrusik, podobała się panu? Na pewno wpadaliście na siebie.
Oczywiście, że mi się podobała. Ale czy ja wiem czy wpadaliśmy na siebie… Widywałem ją w SPATIF-ie. Ona miała status niedostępnej gwiazdy, nie można tak po prostu podejść do kogoś takiego w knajpie, człowiek boi się przecież śmieszności. Czy pani by tak podeszła do jakiegoś aktora, do takiego Brada Pitta na przykład?

Brad Pitt nie jest w moim typie.
No to do kogoś w pani typie.

Cóż, staram się wychodzić z założenia, że wszyscy chcemy miło spędzać czas, dlaczego więc nie spędzać go razem…
(śmiech) Ja zawsze lubiłem porządne panienki. A moja pierwsza miłość była tancerką i rzuciła mnie dla ginekologa, który zrobił jej skrobankę, jeszcze wtedy zakazaną, na biurku mojego ojca w naszym mieszkaniu. Nie rozumiałem dlaczego mnie rzuca, ale chyba po prostu nie miałem szans ze starszym, bardziej doświadczonym mężczyzną. Spotkaliśmy się później dopiero jako 60-latkowie, to było bardzo wzruszające.

Skoro mówimy o upływie czasu, czy dziś zdarza się panu przeglądać pisma pornograficzne?
Nie zdarza mi się. Jestem już pod tym względem martwy, również w głowie. Już nic mnie nie podnieca. Czasem próbuję wyobrażać sobie przed zaśnięciem, że wyjeżdżam gdzieś z jakimiś panienkami, że jestem młody. Nie mam marzeń, w których występowałbym w swoim dzisiejszym wcieleniu.

Reklama

A próbował pan sobie siebie wyobrażać jako kogoś zupełnie innego? To działa. Ja na przykład, przyznam się panu, lubię sobie wyobrazić, że jestem małym chłopcem molestowanym przez księdza. Tak a propos pedofilskich afer w Kościele. Może jestem po prostu ofiarą dominującego dyskursu?
Nie, ma pani po prostu bujniejszą ode mnie wyobraźnię.


Więcej na VICE:

Marek Raczkowski: Moje pierwsze porno

Jej Perfekcyjność: Moje pierwsze porno

Co by się stało, gdyby PiS odciął Polakom dostęp do porno