Trzy powody, dla których koncertu BadBadNotGood nie można przegapić

FYI.

This story is over 5 years old.

koncerty

Trzy powody, dla których koncertu BadBadNotGood nie można przegapić

Kanadyjczycy wracają do Polski po czterech latach i jest to wydarzenie, które powinno na długo zapisać się w pamięci słuchaczy.

10 listopada w warszawskim Palladium na scenie pojawi się kwartet, który w ostatnich lat narobił ogromnego zamieszania na scenie młodego jazzu. Na koncert zostało jeszcze trochę biletów, uznaliśmy więc, że to doskonały moment, by w krótkich, żołnierskich słowach podsumować, dlaczego nie powinno was tam zabraknąć.

BadBadNotGood bez wątpienia są w najlepszym momencie kariery. O ich produkcje zabiegają wielcy świata hip-hopu czy elektroniki. Czy może to jednak dziwić? W żadnym wypadku. Po wydanej w 2016 roku płycie "IV" przeczuwaliśmy, że przed chłopakami wielkie chwile. Więcej znajdziecie poniżej.

Reklama

Jazz to dla nich tak naprawdę pole do eksploracji innych muzycznych rejonów, jazzowi od jakiegoś czasu bliskich. Wydaje się, że najbliżej im do środowiska hiphopowego, w końcu nie przypadkiem nagrali album razem z Ghostface Killah, regularnie współpracują z nimi artyści związani z kolektywem Odd Future, ale maczali też palce w produkcji ostatnich albumów Micka Jenkinsa i samego Kendricka Lamara. To nie są nazwiska, obok których można przejść obojętnie.

Wydaje się też, że tylko kwestią czasu jest rozszerzenie działalności BadBadNotGood na poletku soulowym. Utwory nagrywane z wokalistkami wychodzą im po prostu wspaniale i chociażby taka Erykah Badu czy Lalah Hathaway powinny jak najszybciej zwrócić się do chłopaków po prośbie.

No i coś, co w przypadku tak młodych artystów, szczególnie tych wychodzących ze sceny jazzowej, jest w zasadzie oczywiste - to na koncertach w pełni pokazują skalę swojego potencjału i kunsztu. BadBadNotGood improwizują, cieszą się muzyką. Jako zespół z już niemałym dorobkiem, ale działający raptem siedem lat, naturalnie się rozwijają, odważnie stawiają kolejne kroki.

To nie jest kolejny zespół, który wychodzi na scenę tylko po to, żeby odrobić pańszczyznę w kolejnym mieście czy kraju, zaliczając sowitą wypłatę, lecz kolektyw nastawiony na progres. To daje gwarancję, że idąc na ich koncert czeka nas udział w pięknej muzycznej przygody, której ostatecznego kształtu nie znają pewnie w tej chwili nawet… główni bohaterowie. A czyż nie to w muzyce jest naprawdę piękne?

Dlatego też nie pozostaje nam nic innego niż zakończyć jedynym pasującym tu sloganem - do zobaczenia pod sceną!

Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.