FYI.

This story is over 5 years old.

związki

Pary mówią, jak radzą sobie ze wspólnymi finansami

Sześć par z całej Europy odpowiada na pytanie: „Jak sprostać wyzwaniom wspólnego życia i nie zapomnieć, dlaczego jesteśmy razem?”

Dla wielu z nas miłość, nieważne jak bardzo skomplikowana, zazwyczaj sprowadza się do tego: Poznajesz kogoś, zakochujecie się w sobie i jeśli wszystko nie skończy się łzami, po pewnym czasie postanawiacie razem zamieszkać.

Czy decydujecie się na to, bo nie możecie znieść choćby godziny rozłąki, czy też tak jest po prostu taniej, czy może to dla was kolejny logiczny krok w dorosłość, wspólne mieszkanie zmienia każdy związek. Nagle musisz sobie zacząć radzić z całym gównem, jakie ciągnie za sobą drugi człowiek (przeważnie w przenośni) i stosami rachunków, które musicie razem zapłacić. Zwłaszcza to ostatnie ‒ wspólne finanse ‒ mogą nadwyrężyć wasz związek. Kupowanie zbędnych rzeczy za własne pieniądze jeszcze ujdzie, ale przepuszczanie oszczędności partnera na duperele to jeden z najprostszych sposobów, by znów zostać singlem.

Reklama

Redaktorzy VICE z całej Europy zapytali sześć par, jak udaje im się sprostać wyzwaniom, jakie niesie prowadzenie wspólnego domu, i przy okazji nie zapomnieć, dlaczego są razem.

Marta, 31, menadżer mediów społecznościowych i Silvia, 30, wydawca ‒ Włochy

Silvia (z lewej) i Marta. Fot. Francesca Lovene

Marta: Jesteśmy ze sobą od dziesięciu lat, a od pięciu mieszkamy razem. Jak dotąd trzymałyśmy się naszego początkowego planu, by dzielić się wszystkimi wydatkami po równo. Wyjątki zdarzały się tylko wtedy, gdy jedna z nas zarabiała zdecydowanie gorzej niż druga.

Mamy bardzo różne podejścia do zarządzania pieniędzmi. Silvia odkłada każdy grosz na naszą wspólną przyszłość, a ja szastam kasą i chodzę na tyle koncertów i obiadów na mieście, ile tylko zdołam. Dlatego równy podział rachunków to najlepszy sposób, żeby zapłacić wszystko na czas i uniknąć sporów i długich, mało seksownych rozmów o finansach.

Silvia założyła nam wspólne konto w banku, żeby mieć pod kontrolą nasze podstawowe wydatki. Ponieważ jednak mamy do niego dwie karty, pewnie zdarzyło mi się go przeznaczyć te pieniądze na jakieś mniej ważne zakupy. Ale pracuję nad tym, słowo daję.

– napisała Marta

Iva, 27, dziennikarka i Dušan, 30, grafik ‒ Serbia

Fot. Nenad Vujanovic

Iva: Większość naszych wydatków pokrywamy sami, ale czasem prosimy o pomoc rodziców. Od czasu do czasu płacą nasze rachunki za telefon albo pożyczamy od nich pieniądze, gdy nam się skończą pod koniec miesiąca. Gdy nas odwiedzają, przynoszą jedzenie i środki czystości, a gdy proponują, że zapłacą za coś trochę droższego, np. porządny szampon, z wdzięcznością się zgadzamy.

Reklama

Rachunki dzielimy niemal po równo, ale Dušan płaci nieco więcej. Jest właścicielem naszego domu, więc na szczęście nie musimy płacić czynszu. Ale marnujemy dużo pieniędzy na jedzenie na mieście i imprezy. Lubimy czasem sobie dogodzić, bo oboje strasznie dużo pracujemy, ale to niezbyt zdrowy nawyk. Sporo też wydaję na ubrania i różne akcesoria, czego Dušan nie znosi. Czasem chowam przed nim nowe rzeczy, na przykład buty. Moja kolekcja butów i tak już zajmuje cały pokój w naszym mieszkaniu. Z drugiej strony on przepuszcza kasę na płyty, więc chyba nie powinien się mnie tak bardzo czepiać.

Co miesiąc powtarzamy sobie, że powinniśmy odłożyć trochę pieniędzy, ale nigdy nam się nie udaje. Dość często zdarza się, że nie starcza nam do końca miesiąca. To prowadzi do kłótni i raczej nie wpływa dobrze na nasz związek. Idealnie byłoby, gdybyśmy byli na tyle dorośli, żeby zacząć oszczędzać i zrobić remont mieszkania albo pojechać na jakieś fajne wakacje.

– wysłuchała Ana Jaksic

Agata, 33, księgowa i Paweł, 33, pracuje w klubie sportowym ‒ Polska

Fot. Edward Puławski

Agata: U nas finanse rozkładają się sprawiedliwie, co nie znaczy, że po równo. Każdy wkłada do wspólnego budżetu tyle, ile jest w stanie ‒ proporcjonalnie do zarobków. Pamiętam, że na samym początku wspólnego życia składaliśmy się na wszystko po równo, ale bardzo szybko z tego zrezygnowaliśmy, bo wydawało nam się to mega słabe, rozliczać zakupy, czy prowadzić jakiś zeszyt kto ile wydał kasy. Szybko przeszliśmy na sprawiedliwy podział wydatków: jak kiedyś zarabiałam więcej, to płaciłam za więcej rzeczy, a potem sytuacja się odwróciła. Kiedy byłam na pierwszym urlopie macierzyńskim (płatnym), on płacił więcej. Kiedy poszłam na urlop wychowawczy z drugim dzieckiem, w którego trakcie nie otrzymuje się wynagrodzenia, Paweł płacił za wszystko i nie miał z tym problemu. Przelewał mi kasę na konto, żebym mogła spokojnie robić zakupy itd. bez ciągłego proszenia się o kasę, dzięki czemu mogłam czuć się swobodnie.

Reklama

Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Teraz mamy ustalone kto płaci za poszczególne stałe wydatki. I tak Paweł płaci kredyt za mieszkanie, telefony, benzynę a ja za czynsz, żłobek i prąd. Jedzenie i rzeczy do domu jak środki czystości itp. kupujemy raczej po równo, choć nie monitorujemy tego za bardzo. Po prostu czasem on zrobi duże zakupy czasem ja.

Pojawienie się dzieci zmienia wszystko w życiu pary, więc strukturę wydatków oczywiście również. Szczerze mówiąc, nie podliczamy, ile dokładnie kosztują nas dzieci, chcieliśmy je mieć, więc to oczywiste, że teraz musimy je wykarmić i ubrać. To się objawia we wszystkich sytuacjach życiowych, choćby wyjście na obiad do knajpy, kiedy nie płacisz za siebie tylko za cztery osoby. Z drugiej strony z dzieciakami już się tak nie imprezuje, nie chodzi w miasto co weekend to i pojawiają się pewne oszczędności. W naszej parze to raczej Paweł kupuje chłopakom jakieś fajne buty czy lepsze ciuchy. Uważam, że brak pieniędzy wpływa na związek. Jak jest gorszy czas i kasy jest mniej, powoduje to stresujące sytuacje. Liczenie każdej złotówki bywa frustrujące, a frustracja zwiększa ryzyko awantur i przytyków w stylu: ale jesteś beznadziejny, nawet nie masz porządnej pracy itd. Kiedy kasy jest dużo i na wszystko starcza jeszcze z górką, nikt w związku nie jest skąpy, można się cieszyć pozbawioną trosk wielką miłością.

‒ wysłuchała Izabela Szumen

Reklama

Mary, 29, asystentka ds. księgowości i Akis, 28, oficer marynarki wojennej ‒ Grecja

Fot. Panos Kefalos

Mary: Wiesz, że niewinne lata młodości masz za sobą, gdy zakładasz arkusz w Excelu, żeby trzymać rękę na pulsie wspólnych wydatków. Akis pokrywa czynsz, ubezpieczenie na życie i zakupy, a ja płacę rachunki za wodę, światło, gaz, telewizję i internet. Akis zarabia więcej, ale podoba mi się, że oboje wnosimy tyle samo. Zdarza się, że ledwo starcza mi na moją część wydatków, ale ostatnio jest trochę lepiej.

Gdy tylko zaczęliśmy mieszkać razem, ciągle dyskutowaliśmy o naszym tygodniowym budżecie. Dziś nie podróżujemy tyle, ile byśmy chcieli, głównie dlatego, że nas na to nie stać, ale też, ponieważ oszczędzamy, żeby zrobić studia magisterskie i później założyć rodzinę.

Młodym parom w Grecji bardzo trudno się żyje w obecnej sytuacji ekonomicznej. Na szczęście oboje mamy pracę i pomagamy sobie, gdy tylko możemy.

– wysłuchała Niovi Anazikou

Aida, 23, kelnerka i Gonzalo, 24, redaktor internetowy ‒ Hiszpania

Fot. dzięki uprzejmości Gonzalo i Aidy

Gonzalo: Chodzimy ze sobą od prawie czterech lat, a mieszkamy razem od około roku. Bardzo trudno było znaleźć mieszkanie, na które byłoby nas stać ‒ mieszkamy w Barcelonie, gdzie czynsze poszybowały w górę w ciągu ostatnich dwóch lat. W dodatku Aida nie zarabia zbyt wiele w kawiarni. W końcu jednak udało nam się znaleźć coś względnie taniego niedaleko centrum miasta.

Mam zdecydowanie wyższą pensję niż Aida, więc pokrywam większość wydatków. Ona płaci za internet, czasem za jakieś zakupy, dorzuca się też trochę do czynszu. Z tego powodu uzgodniliśmy, że ona ogarnia większość sprawunków i zajmuje się domem. Gdy zaczniemy zarabiać mniej więcej tyle samo, podzielimy po równo wydatki i domowe obowiązki. Takiemu rozwiązaniu daleko do ideału i wiem, że brzmi to trochę staroświecko, ale w ten sposób czujemy się dość równi. I prawdę mówiąc, wydaje mi się, że ma to pozytywny wpływ na nasz związek. Nie marnujemy czasu na kłótnie o pieniądze ani stan mieszkania.

Reklama

– napisał Gonzalo

Daniela, 30, menadżer public relations i Octavian, 34, właściciel strony internetowej z grami ‒ Rumunia

Fot. dzięki uprzejmości Danieli i Octaviana

Daniela: Oboje składamy się na wspólne konto w banku, którego używamy do domowych zakupów. Jedno z nas odpowiada za rachunki: czynsz, media, jedzenie, a drugie pokrywa wypłatę dla naszej opiekunki i niespodziewane codzienne wydatki. Gdy jedno z nas ma mniej pieniędzy, drugie mu pomaga. Podoba nam się taki układ ‒ czujemy się jak drużyna. Właściwie pieniądze to jeden z niewielu rzeczy, na których temat nigdy się nie sprzeczamy.

Bardzo rzadko prosimy o pomoc rodziców, a jeśli już, to o bardzo małe pożyczki. Dzięki temu, że mamy wystarczająco dużo pieniędzy, by wieść wygodne życie, możemy skupić się na tym, co naprawdę ważne w naszym związku.

– wysłuchała Iulia Rosu