​Ratujmy cyrkowe zwierzęta, tresujmy jedzenie

Adriana Folko, Niemcy. Pokaz Słoni. Zdjęcie Paulina Dadas

W poprzednich odcinkach: Słupsk w blasku rozgorączkowanych spojrzeń, gdy na gmachu ratusza zabrakło papieża Polaka. I to w dniu urodzin świętego! Udręczony Słupsk, zmuszony przez sąd do zapłaty za feralny aquapark! Co Słupsk zrobi? Czy Biedroń coś zaradzi? Pełne uroku selfie prezydenta w sejmie. Zrobił dziubek. Wstrzymajcie oddechy. Cliffhanger.

Videos by VICE

Wszechobecny w mediach Robert Biedroń znów zbiera poklask – nie wpuszcza cyrku do miasta, w myśl ochrony praw zwierząt. Czy coś przypadkiem nie dzieje się fajnego w Koszalinie? Słyszałeś o tej akcji w Rawie Mazowieckiej? Stary, a w Kaliszu?! Nie, no dobra. Wygląda na to, że w mediach tylko serial Słupsk. Czy słusznie?

No, chyba. 132 tys. followersów, mówi samo za siebie. A gdzie ludzi dużo tam wrzawa i rwetes.


Zdjęcie: Flickr/Lukas Plewnia

Istotnie, zablokowanie przez dyrektora miejskiego ośrodka rekreacji i sportu (w porozumieniu z prezydentem) możliwości wystąpienia cyrku Arena na jednym ze słupskich placów wzbudziło wiele entuzjazmu wśród zebranych na wspomnianym fanpage’u. Nie wiem jak u was, ale we mnie cyrk budzi ambiwalentne skojarzenie. Nie chodzi przy tym, rzecz jasna, o jakiś lęk przed krwawym klaunem czy potwornym pajacem. Wyrafinowana klaunada prowokuje we mnie raczej do głośnego bicia brawa niż nerwowego pocenia się dłoni.

Chodzi raczej o instytucję mającą w swych korzeniach rozmaite freak shows, gdzie obok mocarzy o nadludzkich siłach i rozmaitych połykaczy rzeczy niejadalnych (od ognia do miecza), pokazywano osoby kalekie i zdeformowane ku uciesze rozrechotanych Wiktorianów.

Obecnie jakoś nie przystoi wykorzystywać ludzi do upokarzających harców na arenie, przynajmniej cyrkowej. Za to zwierzęta, zwłaszcza te egzotyczne, wciąż stanowić mogą dla widzów atrakcje. Dumny lew rozkosznie rozciąga się, leżąc na grzbiecie, by za chwile stanąć na dwóch łapach i prosić tresera o możliwość wdrapania się na jakieś kretyńsko małe krzesełko albo dyskotekową kulę.

Zdjęcie Paulina Dadas

Tak przedstawiony tryumf człowieka nad naturą, przywodzi chyba na myśl czasy kolonializmu. Widzicie to? Ten cywilizowany, jeden z nas, co wkłada wysmarowany brylantyną łeb w paszcze lwa, to właśnie człowiek. Korona stworzenia, pod którego batem uginają się „dzikie” światy, z całą ich fauną i florą. Nie ma co się zapuszczać dalej, w tę dżunglę wyobrażeń. Tam na końcu jest Kongo. Jak chcesz spróbować jądra ciemności, to zanurz się w Nutelli. Ja tu zostaję.

Nieprzystawalność tego typu rozrywki do dzisiejszego sposobu rozumienia człowieczeństwa nie wynika przy tym bynajmniej wyłącznie z braku wiary w zapewnienia cyrkowców, że swe zwierzęta traktują jak siostry i braci. Po prostu chyba wpatrzona w medialne reprezentacje świata zachodnia kultura nie tak postrzega to, co dzikie. Ostał się ostatni w Kenii samiec nosorożca białego i ja go sprzed swojego laptopa gorąco dopinguję, by się dobrał, choć do jednej z trzech dorodnych samic.

Wrażliwość międzygatunkowa wymiernie wzrosła nawet wśród cyników. Ponadto w telewizornii prym wiodą przedstawienia zwierząt heroicznie zmagających się przeciwnościami losu. Niezależnie czy opowiada o nich David Attenborough, czy Krystyna Czubówna, to jednak antropomorfizowane mrówki, czaple i surykatki są nam po prostu bliższe. Chcemy, by dały sobie w buszu (czy gdziekolwiek) radę. Zrozumiałym więc jest opór, wobec tresowania i hańbienia naszych (nominalnych) bliższych.

Cały wkład w poprawę jakości życia społecznego sprowadza się do napisania jakiejś bzdury na fejsie, i rozłożeniu rąk, w oczekiwaniu, że ktoś zrobi resztę

Inna sprawa, że głosy poparcia dla decyzji Biedronia słychać od niemal wszystkich dookoła. Nie chcę się aż wierzyć, iż każdy, kto słupskiego prezydenta za stanowczość chwali, sam miał w sobie tyle brawury, by zwierzętom jakoś ulżyć. Zdecydowanie łatwiej miotać gromy na tych niegodnych miana człowieka cyrkowych treserów, co to swych „podopiecznych”, przewożą w klatkach – niż odmówić sobie wołowego burgera na lunch lub schabowego z ziemniakami i mizerią.

To nie tak, że oskarżam o niewystarczające pokłady empatii. Sam wspomnianego już nosorożca do prokreacji zachęcam tylko w duchu, przed zaśnięciem. Ale pomyślcie, czy nie jest tak, że cały wkład w poprawę jakości życia społecznego sprowadza się do napisania jakiejś bzdury na fejsie, i rozłożeniu rąk, w oczekiwaniu, że ktoś zrobi resztę? Do pochwalenia prezydenta niewielkiego miasta, za jeszcze mniejszy przecież gest? Nie każdy ma czas. Wiadomo. Ale co by było, gdyby na cyrkowych trapezach, zamiast małpek kapucynek, figlowały polędwiczki wieprzowe 29,90 za kg?

Zdjęcie Paulina Dadas