Shit happens. Tym jednym zdaniem jesteśmy w stanie podsumować miłość, życie i… wczorajszy występ Adele na Grammy.Wokalistka chciała zaprezentować numer "All I Ask", pochodzący z jej ostatniego albumu "25", ale problemy techniczne sprawiły, że mikrofon odmówił posłuszeństwa, pianino nie zgrało się z resztą warstwy muzycznej, a więc każdy dźwięk rodził się w bólu i cierpieniu.Adele, jak na prawdziwą profesjonalistkę przystało, kontynuowała zawstydzający występ. Nikt i nic, a już zwłaszcza jakiś mikrofon, nie był w stanie powstrzymać piosenkarki. Adele udowodniła, że popularne memy, głoszące hasła takie jak to - "Keep Calm and Carry On" - mają swoje odzwierciedlenie w prawdziwym życiu. Ale to w końcu Adele - wielka diwa, która przyznała, że czasem pije za dużo wina i robi z siebie głupka w restauracji. Podczas gdy Beyoncé i Taylor Swift są robotami zaprogramowanym na niepopełnianie błędów, Adele zdarzają się wpadki, które komentuje ot tak, jak gdyby nigdy nic, zdaniem "shit happens".Po ceremonii rozdania nagród Grammy, Adele zaćwierkała, że w ramach rekompensaty za nieudane show, poszła do restauracji In-N-Out, popularnej burgerowni w Stanach. Beyoncé przyznała w najnowszym singlu "Formation", że zabiera Jaya Z do Red Lobster, za każdym razem, gdy ten zrobi jej dobrze. No cóż, jedzenie w tanich knajpach przez ludzi, którzy mają miliony na koncie to chyba nowy, hollywodzki trend.Obejrzyjcie występ Adele poniżej:
The piano mics fell on to the piano strings, that's what the guitar sound was. It made it sound out of tune. Shit happens. X
— Adele (@Adele) February 16, 2016
Reklama
Because of it though… I'm treating myself to an in n out. So maybe it was worth it.
— Adele (@Adele) February 16, 2016