FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Shoegazerzy z Nothing nagrywają nowy album, więc postanowiliśmy z nimi pogadać

Nieznane są jeszcze ani tytuł, ani data premiery, lecz album na pewno ukaże się nakładem Collect Records Geoffa Rickly.

Zdjęcia: Danielle Parsons i Reid Hathcock

Jak pewnie już wiecie, jesteśmy w Noisey dużymi fanami Nothing i ich kosmicznego albumu "Guilty of Everything" z 2014 - nagranie zwyciężyło nawet w naszym głosowaniu czytelników. Więc jesteśmy bardziej niż podekscytowani mogąc posłuchać świeżego materiału pochodzącego z Filadelfii shoegaze'owego kwartetu. A teraz dotarły do nas jeszcze informacje o nowym albumie i nowym domu zespołu. Ucięliśmy więc sobie pogawędkę z ciężko pracującym w studio Nickym Moneyem. Nie są znane jeszcze ani tytuł, ani data premiery, lecz album na pewno ukaże się nakładem Collect Records Geoffa Rickly.

Reklama

Noisey: Właśnie nagrywacie nowy album. Gdzie mają miejsce nagrania? Jak będzie się nazywała wasza nowa płyta? Kto ją wyda?
Nicky Money: Pracujemy w Studio 4 z Will Yipem. Rozmawialiśmy już też z wieloma ludźmi, których chcielibyśmy zaangażować w nagrania. Spędzimy tu jeszcze około miesiąca.

Jacyś specjalni goście?
Jest tego dużo, dużo osób przychodzi tu do nas - wtedy pracujemy nad alternatywnymi miksami. To naprawdę spoko ludzie. I jesteśmy tu na miesiąc, co jest istnym szaleństwem, bo nigdy nie mieliśmy aż tak dużo czasu. No i nagrywamy longplaya, który wyda wytwórnia Geoffa Rickly - Collect Records.

Czytajcie poniżej.

Jak spotkaliście Geoffa? Zgaduję, że jeszcze za czasów Horror Show, albo nawet wcześniej? Dlaczego zdecydowaliście się na rozstanie z Relapse Records?
Zawsze mieliśmy Z Geoffem masę wspólnych znajomych, więc widywaliśmy się wiele razy. Ale nie jestem typem osoby, która kogokolwiek zaczepia. Mijaliśmy się więc tak przez bardzo długi czas, dopóki nie zagraliśmy koncertu w Nowym Jorku, chyba w Baby All Right. Geoff był tam z Meredith Graves z Perfect Pussy. Meredith przedstawiła nas sobie i od tego momentu zaczęliśmy ze sobą gadać i wymieniać maile.

Jakiś czas temu Geoff zapytał nas, co właśnie robimy, na co odpowiedziałem, że tak naprawdę nie mamy żadnych planów. Relapse zawsze było dla nas najlepszym labelem, ale chcieliśmy robić postępy, iść do przodu. A z nimi mieliśmy deal tylko na jedno nagranie, więc stwierdziliśmy, że pora zaryzykować. Geoff miał naprawdę świetne pomysły i był bardzo zdecydowany. I spodobały mu się demówki, które mu pokazałem.

Reklama

Więc domyślam się, że jesteście już o krok od wydania z nim nowego albumu? Jak wiele z nowych rzeczy, które robicie, przekształciło się w kawałki? I co planujecie wydać?
To będzie jeden album. Napisaliśmy 15 utworów zanim weszliśmy do studia. Potem wałkowaliśmy je w studio, aż z Willem ostatecznie skleiliśmy to wszystko w dziesięć kawałków. Odrzuciliśmy parę rzeczy, więc całość się nieco zredukowała. Kiedy byliśmy w trakcie ostatniej trasy, zdarzył mi się drobny wypadek, więc miałem trochę czasu, zanim rozpoczęliśmy sesje nagraniową. Wziąłem się do roboty i napisałem cztery, czy pięć kawałków, z których finalnie powstały trzy. Prawdopodobnie pod koniec nagrań będziemy mieli około piętnastu utworów.

Planujecie umieścić je wszystkie na płycie, czy porozdzielać do wydania osobno, na przykład w splitach?
Jestem gościem w stylu "klasyczny długograj powinien mieć 10 utworów". Więc myślę, że będzie dziesięć kawałków, które naprawdę polubię, dwa, które może i mogłyby się znaleźć na albumie, ale zachowam je, a jeszcze inne dwa znienawidzę po tygodniu, czy dwóch i nigdy więcej do nich nie wrócę.

Biorąc pod uwagę materiał, który obecnie tworzycie, myślisz, że zmierzacie w innym kierunku niż na starszych nagraniach? Pewne zbieżności będą chociażby ze względu na skład osobowy, produkujący album, ale macie w planach stworzyć coś totalnie innego?
Chyba nigdy nie powstał żaden stały przepis na cokolwiek i zawsze w tym, co akurat się robi jest trochę swobody i dowolności. Z zaangażowaniem Brandona trochę się to rozrosło. Czuję, że w każdym kolejnym wydawnictwie jest coś, co wybiega sporo do przodu, w stosunku do poprzednich nagrań. Więc kiedy robimy dłuższą sesję, zawsze próbujemy wnieść trochę swobody do tego, czym dysponujemy w studio. Tym razem mieliśmy o wiele większą paletę możliwości. Na górze znajduje się bar, wszędzie są dystrybutory z piwem, jesteśmy też w pełni wyposażeni w środki przeciwbólowe, więc nasz dzień pracy trwa około 12 godzin. Jest tu nawet pianino, na którym nagrywał Billy Joel, a Will ma dostęp do sekcji smyczków. Jesteśmy naprawdę podekscytowani. Naprawdę chcielibyśmy wyjść stąd z masą zaskakującego gówna. Jasne - pojawią się podobieństwa, ale nic nie będzie takie samo. Jeżeli zaczynam coś nagrywać i stwierdzam, że jest wtórne - wyrzucam to i zaczynam od nowa.

Reklama

"Guilty of Everything" nie nagrywało się aż przez miesiąc. Wasze poprzednie nagrania pewnie też zajmowały trochę mniej. Spójrzmy na was, wasz zespół - wszyscy jesteście punkowcami i wszystko sprowadza się do tego, że wchodzicie do studia, odwalacie robotę i spierdalacie. Miesiąc to więc bardzo dużo czasu. Dużo eksperymentujecie? Po prostu ciekawi mnie sam proces powstawania muzyki.
Nagraliśmy split z Willem i był z niego całkiem zadowolony. Powiedział nam, że jeśli kiedykolwiek mamy z nim coś nagrać, to nie pod presją czasu. Zarejestrowaliśmy dwa utwory z tego splitu w ciągu ośmiu godzin. Od początku do końca, całkowicie kończąc to w mniej niż dzień. Przysięgam.

Więc od kiedy tu jesteśmy, wiedziałem dobrze w co wchodzimy. Przyniosło to trochę zmian, bo Will ma kompletnego fioła na punkcie detali. Jest miło, wszyscy są bardzo zadowoleni, że możemy spróbować wejść na kolejny poziom w nagrywaniu muzyki. Tak długo, jak trwało zgrywanie perkusji, Will opierdzielał Kyle'a każdego dnia. Próbujemy wykańczać każdy utwór w ciągu jednego dnia, a jeśli się nie udaje, to robimy to nazajutrz. Staramy się trzymać tego planu, ale Will wymaga od Kyle'a, żeby każde uderzenie werbla było identyczne, a bicie stopy - spójne. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale kiedy słyszysz końcowy efekt, zdajesz sobie sprawę, że to ma sens.

To dla nas ogromna zmiana, ale też bardzo odświeżające uczucie, bo kiedy słyszysz końcowy efekt, wiesz dobrze, że to było zrobione w ten sposób, a tamto w inny. Nikt z naszego zespołu nie ma profesjonalnego przygotowania, więc totalnie nie jesteśmy muzycznymi inżynierami. Jesteśmy songwriterami, a wszystko inne to kwestia doświadczenia. Więc bardzo miło, że możemy być otoczeni takimi specami, jak Will.

Reklama

Czy macie docelowy termin, w którym chcielibyście wydać album?
Na pewno będzie to w przyszłym roku, raczej bardzo wcześnie. Celujemy w luty, ale raczej niezobowiązująco.

Myślisz, że ruszycie w trasę jeszcze przed premierą? Możemy spodziewać się jakichś koncertów?
Prawdopodobnie niedużo. Gramy na paru festiwalach tu i ówdzie, wystąpimy też na paru innych eventach, ale do końca roku jest tego niewiele. Intensywnie koncertowaliśmy przez ostatnie 18 miesięcy, w porywach do dwóch lat. To było kurewsko stresujące. Dosłownie występy zajęły nam pewnie 14 z tych 18 miesięcy.

Zmierzając do końca, jedną z zabawniejszych rzeczy w tej trasie był T-shirt z napisem NOTHING z przodu. Tył natomiast mówił "FUCK IT", a pod spodem zamieszczone było 100 dat koncertów. Zgaduję, że teraz zrobicie coś podobnego, kiedy album już się ukaże?
Taaak, myślę, że pod koniec roku ostro weźmiemy się do roboty.

Super. A co to oznacza dla ciebie i twoich bocznych projektów?
Próbuję skończyć longplay Death of Lovers, a to zajmie mi jeszcze trochę czasu. Mam parę kawałków, które chciałbym użyć jako bazę, punkt wyjściowy do następnego LP. Teraz chciałbym tylko sfinalizować nagranie najlepiej, jak tylko się da. Właściwie wszystko będzie skupiało się wokół tego punktu, dopóki całość nie będzie skończona. Bardzo chciałbym zrealizować to nagranie z Death of Lovers, bo pewnie niedługo z tego wszystkiego postradam zmysły.

Jak widzisz dalsze koncertowanie z zespołem?
Nothing pochłonęło mnie bez reszty przez ostatnie dwa lata. Naprawdę miło, że doszliśmy do tego punktu i pewnie znów będziemy ciężko pracować, kiedy album już się ukaże. O ile dożyjemy tego. Jeżeli ktokolwiek z nas będzie jeszcze wtedy przy życiu, zrobimy mega zajebistą trasę. A po niej możemy zacząć prowadzić życie leniwego zespołu, w końcu wyluzować i nie spędzać całych tygodni w vanie, przemierzając setki kilometrów tam i z powrotem.

Graliście już któryś z nowych kawałków na żywo?
Absolutnie nic z nowego materiału nie było jeszcze grane na żywo. Mamy tu trochę fortepianu, wokali i smyczków. Na pierwszy rzut oka wygląda to na totalną miazgę, więc to dobry znak.

Fred Pessaro jest na Twitterze.

Tłumaczenie Miłosz Karbowski