FYI.

This story is over 5 years old.

Raport z Insta

Co muzycy nosili i robili na Instagramie: polska edycja specjalna

Mary Komasa bujała się z Anją Rubik, Justyna Święs niezmiennie zachwyca, a tatuaż Izy Lach budzi zazdrość w redakcji.

Dziś tę rubrykę poświęcamy rodzimym artystom. Wróciliśmy z Openera, w końcu w pełni doszliśmy do siebie i pomyśleliśmy, że warto zerknąć, czym polskie gwiazdy, koncertujące na festiwalu, pochwaliły się swoim obserwatorom na Instagramie. Bo okazało się, że pośród odgrzewanych, ale nadal całkiem smakowitych kotletów z zagranicy, polską reprezentację mieliśmy w tym roku całkiem pokaźną. Aczkolwiek okazało się, że dość nieśmiałą w kategorii instagramowego ekshibicjonizmu. Mamy nadzieję, że szybko się rozwiną, tymczasem sprawdźcie, co udało nam się wyłowić z Openerowych wspomnień z profili naszych zespołów.

Reklama

Niestety chłopców nie widać, nie robili sobie selfie na backstage'u ani z fankami. Ale światło fleszy się zgadza, +10 do artyzmu i autor tego zdjęcia z dumą może poklepać się po ramieniu.

Kolejne zdjecie z cyklu - oto ja, jestem i gram. Może po prostu na takim ujęciu najkorzystniej się wygląda? Przy okazji widać też, że Hatti Vatti i Noona ktoś przyszedł posłuchać, więc piąteczka - cel osiągnięty!

Ciężko stwierdzić, czy to zdjęcie przed, czy po występie. Iza Lach prezentuje perfekcyjnie wykonany makijaż i tatuaż na palcu, którego osobiście jej trochę zazdroszczę.

Julia Marcell w objęciach fanów. Prawdziwy rock&roll w wersji indie. Dowiedzieliśmy się, że przed utonięciem w tłumie fanów Julię chroniła gumowa bluza utkana z balonów przez duet projektantek CocharaMatera.

Niezwodna nastoletnia księżniczka vintage. Justyna Święs z The Dumplings podbijała trójmiejskie ulice w stroju rodem z lat 90., a torebka wygląda, jakby mogła pamiętać jeszcze kilka wcześniejszych dekad.

Jest i The Dumplings w całości. W lustrze. W toalecie. Pewnie gdzieś w trasie.

Chłopaki z formacji Małe Miasta gotowi do gry. Nie wiem co to za gra, z tymi wszystkimi akcesoriami, ale z tego, co nam wiadomo, na scenę trafili bez przeszkód i nie angażowali publiki w żadne gry i zabawy.

Na Openerze ważne jest, z kim się bujasz. Po koncercie zawsze w doborowym towarzystwie, tylko z najlepszymi i najpiękniejszymi. Mary Komasa - pierwszy magiczny elf polskiej muzy, z rodziną, przjaciółmi i Anją Rubik.

Wyczerpujący był to wyjazd dla Oxford Drama. Głównie dla Gosi, bo jak widać na zdjeciu, oprócz grania koncertów, była odpowiedzialna za transport sprzętu.

Klasyczne selfie przed koncertem w wykonaniu zespołu Rysy. Jak widać, na tylny rząd słońce świeciło bardziej.