Seks, mocz i przemoc: życie hostelowego recepcjonisty

Artykuł ukazał się na VICE Spain

Pewnej nocy, około trzeciej nad ranem, jeden z gości wbiegł z płaczem do holu. Mówił po koreańsku, którego niestety nie rozumiem, więc ciężko było mi się domyślić, dlaczego koleś był tak zszokowany. Dopiero gdy wydusił z siebie słowo „piss” (szczyny), domyśliłem się, o co chodzi. Poprosiłem ochroniarza, żeby popilnował przez chwilę recepcji, wziąłem głęboki oddech i ze stoickim spokojem udałem się do pokoju Azjaty, żeby sprawdzić, z jaką ilością moczu mamy do czynienia.

Videos by VICE

Okazało się, że jakiś Australijczyk wdrapał się na łóżko biednego śpiącego Koreańczyka, ponieważ pomylił je z toaletą. Przynajmniej tyle zrozumiałem z łamanej angielszczyzny i kałuży sików, która skapywała z materaca.

Nocna zmiana w obleganym przez młodzież barcelońskim hostelu to równoległa rzeczywistość pełna narkotyków, alkoholu i napalonych brytyjskich nastolatków z oparzeniami słonecznymi drugiego stopnia.

Do moich służbowych obowiązków należy witanie gości, wręczanie im kluczy oraz wyjaśnianie wszystkich panujących zasad i zwyczajów. Nie tłumaczę tylko, dlaczego to miejsce zamienia się po 3 w nocy w Sodomę i Gomorę. O tym muszą przekonać się sami.

Zdjęcie: Jamie Clifton

Wszechobecny seks

„Na jedno łóżko przypada jedna osoba” – to podstawowa zasada obowiązująca w hostelu. Nieważne, jak bardzo się najebałeś, nic nie upoważnia cię do uprawiania seksu w pokoju. Wszystko z powodu poszanowania innych gości dzielących z tobą pokój i kibel. Niestety, ta zasada została chyba stworzona tylko po to, żeby ją łamać.

Któregoś dnia pięciu lokatorów ośmioosobowego pokoju zeszło na dół, żeby złożyć zażalenie. Była 7 rano, a dwójka narąbanych ludzi zabrała się za siebie na poważnie. Siedziałem za ladą od siedmiu godzin, więc byłem bardziej zazdrosny niż zły na tę parę. No ale cóż, moim obowiązkiem jest w takiej sytuacji pójść na górę i powstrzymać ich w trakcie aktu. Wkroczyłem do pokoju i gwałtownym ruchem odsunąłem zasłonkę. Wiedziałem, czego się spodziewać, ale widok podrygującej bladej dupy 15 cm przed moją twarzą był jednak trochę zaskakujący. Kochankowie byli sobą tak pochłonięci, że nawet moja obecność nie oderwała ich od wykonywanej czynności. Ostatecznie poprosiłem tylko, żeby jęczeli nieco ciszej. W tamtym momencie i tak już nie miało to znaczenia, bo wszyscy współlokatorzy poszli na śniadanie.

Tak naprawdę seks można uprawiać również poza pokojem. Prysznice, toalety, wejście na strych i inne miejsca, w których nie ma kamer, są według mnie OK. Teraz zastanawiam się, ilu właściwie gości miało pojęcie o cholernym wejściu na strych…

Nastolatki w hostelu, ale nie w tym z artykułu. Zdjęcie: Jamie Clifton

Próba pieprzenia się z obsługą też nie jest rzadkim zjawiskiem wśród napalonych turystów. Jednej nocy pracujący u nas jako ochroniarz Kubańczyk Miguel robił obchód. W pewnym momencie usłyszał dziwny hałas dochodzący z toalety. Jego obowiązkiem jest sprawdzanie takich sytuacji, więc od razu pobiegł do łazienki. Na miejscu spotkał Kanadyjkę sikającą przy otwartych drzwiach. Choć Miguel w pracy powinien zawsze zachować zimną krew, ten widok go zszokował. Kanadyjka w odróżnieniu od Kubańczyka nie była zaskoczona, co więcej – rozłożyła nogi i pokiwała dłonią, żeby się przyłączył. Choć chętnie by to zrobił, nieszczęśnik zdecydował, że takie zachowanie byłoby nieprofesjonalne – i odmówił.

Recepcjoniści w takich przypadkach mają znacznie mniej skrupułów. Pracując za ladą w hostelu, masz większe szanse na poruchanie. Nigdy nie byłem osobą rozchwytywaną przez panny, ale od czasu, gdy zacząłem pracować w tym miejscu, nie mam problemów ze znalezieniem jakiejś chętnej laski. Wszystko, co muszę zrobić, to wybrać dobry moment. Proste „dobranoc” albo choćby kontakt wzrokowy w odpowiednim momencie potrafią sprawić, że po chwili ląduję w toalecie z jakąś Amerykanką, która wróciła z klubu sama. Nie ma chyba nic prostszego.

Pamiętam, jak nasz były ochroniarz, miły 50-letni pan, szepnął mi na ucho, że powinienem wziąć na pierwsze piętro dziewczynę, która wyraźnie okazywała chęć… Dał mi walkie-talkie i powiedział, że w razie problemów się do mnie odezwie. Jego ojcowski ton głosu szybko przekonał mnie, że nie ma nic złego w posuwaniu dziewczyn w godzinach pracy.

Pierwsze piętro to ta część budynku, w której po północy nie ma żywej duszy. Stwierdziłem, że to idealne miejsce, i przeszedłem do czynu. Gdy skończyliśmy, musiałem posprzątać, ale nigdzie nie było żadnych chusteczek. Schodząc na dół, uświadomiłem sobie jednak, że niczego na siebie nie nałożyłem! Uważałem więc, by przypadkiem nie włączyć wtedy światła czujnikiem ruchu, ale coś mi nie wyszło. I oto stałem nagi naprzeciwko jednej z kamer. Na szczęście nikt nie sprawdza, co zostało nagrane przez system, ale tamtej nocy nauczyłem się czegoś ważnego: Wielki Brat zawsze cię obserwuje.

Zdjęcie: Robert Foster

Gabinet osobliwości

Oczywiście hostel to nie tylko seks. Znacznie częściej jest to tymczasowy dom dla ludzi, którzy nie mają zbyt wiele pieniędzy albo cierpią na chorobę psychiczną, depresję, paranoję itp.

Jedną z takich osób był Anton – młody Albańczyk, który przeprowadził się do Barcelony, żeby zarobić. Nie jestem pewien, na czym polegała jego praca, ale ciągle gdzieś się spieszył. Wychodził z hostelu kilka razy w środku nocy, nigdy nie mówiąc, czym właściwie się zajmuje. W jego przypadku było to o tyle dziwne, ponieważ nie był osobą nieśmiałą. Zawsze chętnie dzielił się wszystkim z wszystkimi. Historia o tym, jak jego brat pobił 40 osób jednego dnia, albo o tym, jak stracił dziewictwo z dziewczyną z hostelu, która oczywiście stwierdziła, że był to najlepszy seks w jej życiu i inne historie – zabawne, choć oczywiście nieprawdziwe – nie stanowiły dla niego tematu tabu. Wszystko było spoko aż do momentu, gdy mój szef wykopał go za wygrażanie pracownikowi. Anton opuszczał hostel, krzycząc, że jeszcze tu wróci oraz że jest snajperem i lwem. Nigdy więcej nie spotkałem już tego lwa.

Był jeszcze inny koleś – Ramon. Choć wyglądał na postawnego 40-latka, umysłowo bliżej mu było raczej do 10-latka. Po przepracowaniu 20 lat w Londynie wrócił do Hiszpanii (bo panuje tu trochę lepszy klimat). Miał na koncie jakieś oszczędności, ale stwierdził, że wynajęcie pokoju w hostelu wyjdzie mu na dobre. Sądził, że łatwiej będzie mu znaleźć mieszkanie i pracę, jeśli zacznie na miejscu. Całe jego życie pełne było ckliwych historii. Pewnego razu odwiedził swoją mamę, ale okazało się, że założyła już nową rodzinę i nawet nie ma ochoty na rozmowę z synem. Innym razem, gdy chciał wynająć mieszkanie, kobieta ukradła mu 300 funtów. Z perspektywy czasu uświadamiam sobie, że każda historia, którą mi opowiedział, miała złe zakończenie. Ostatecznie opuścił nie tylko hostel, ale również Barcelonę i rozpoczął nowe życie na Minorce.

Po przepracowaniu pewnego czasu ciężko odróżnić turystów od chorych psychicznie. Cienka linia znajdująca się między jedną a drugą grupą zostaje zatarta, np. w przypadku tego kolesia z Korei, który z krzykiem wbiegł do lobby. I choć wcześniej był ofiarą, kilka nocy później najebany jak szpadel pomylił z kiblem czyjąś walizkę, tak dla odmiany. Rano właściciel bagażu odkrył, że wszystkie jego rzeczy pokryte są płynnym gównem. Wypranie tego i posprzątanie nie było w tej sytuacji moim jedynym problemem. Musiałem jeszcze zgarnąć azjatycki wrak człowieka pod prysznic.

A to i tak tylko czubek góry lodowej. Najgorsza z wszystkich była Szwedka, która naćpana nie-wiem-kurwa-czym biegała nago po korytarzu, malując ściany krwią menstruacyjną. Chyba nigdy w życiu tego nie zapomnę – w odróżnieniu od niej, bo nie wydaje mi się, żeby była wtedy świadoma czegokolwiek.

Przemoc

Najgorszą rzeczą na nocnej zmianie nie są jednak ani dragi, ani alkohol, ani sraczka, ani też seks.

Któregoś razu próbowałem przerwać bójkę dwóch pijanych idiotów przed hostelem. Niestety jeden z nich uderzył mnie przez przypadek z całej siły w twarz. Nasz ochroniarz wkroczył wtedy do akcji, wgniatając im mordy w glebę.

– To część mojej pracy. Ludzie nie mogą naruszyć twojej nietykalności – skwitował.

Nieważne, czy to część jego pracy, czy nie, całość podobała mu się chyba trochę za bardzo…

Czasem zdarzają się też walki między gośćmi a tymi, którzy nie pracują w hostelu. Całkiem niedawno byłem świadkiem sporu trzech Amerykanek i taksówkarza. Według tego, co powiedział, dziewczyny nie chciały zapłacić za kurs. One z kolei twierdziły, że taksówkarz je okradł i napastował seksualnie. Gdy przyjechali policjanci, nie chciały z nimi rozmawiać, bo nie mieli mundurów. Oskarżyły ich o oszustwo i zagroziły, że ich pobiją, po czym udawały, że dzwonią do ambasady.

Ostatecznie zmęczony sytuacją taksówkarz zgodził się na umorzenie sprawy za 30 funtów. Dziewczyny były nieustępliwe – krzyczały, że to kradzież. W tamtym momencie kielich goryczy taksówkarza przepełnił się i w odwecie facet również zaczął krzyczeć. W końcu udało mi się na chwilę uspokoić sytuację i porozmawiać z dziewczynami. Ku mojemu zdziwieniu zdobyłem ich zaufanie. Myślałem już nawet, że zaczęły zachowywać się jak zdrowe psychicznie, aż do momentu, gdy jedna z nich zapytała:

– Oglądałeś Breaking Bad?
– No jasne – odpowiedziałem.
– Mój wujek jest szychą w DEA i zrobię wszystko, żeby ci skurwiele zgnili w więzieniu na Kubie.

W jej głosie nie było krzty ironii. Nie mogłem uwierzyć w to, co wtedy usłyszałem.

I tak właśnie wygląda każdy dzień w normalnym europejskim hostelu… Chyba.

Nie sypiasz w hostelach? Dowiedz się, jak wygląda praca boya hotelowego