SERBAB, czyli pierwszy na świecie kebab zrobiony z pieczonego sera to nowinka dla wegetarian, którzy są tak zmęczeni falafelem, jak wszyscy słysząc „Last Christmas” po raz tysięczny podczas zakupów w spożywczaku pod koniec grudnia. Powoli obracający się rożen – z którego chrupiące, serowe kawałki są ścinane, by stworzyć kebaba z mokrych snów każdego jarosza – pochodzi ze Szwajcarii, bo jakżeby inaczej.
Jeśli chodzi o smak, Cheebab (po polsku można tłumaczyć jako Serbab) to połączenie cheddara, halloumi i raclette. Jest dobrze przyprawiony i mocny, ale serowość nie jest przytłaczająca. Pozwala innym składnikom kebaba – cebuli, czerwonej kapuście i ostremu sosowi – błyszczeć, a faktura przypominająca halloumi jest doskonała. „Jest dobrze posolony, co jest istotne w przypadku kebaba” – mówi nam redaktorka MUNCHIES CH, Laura Tenchio, po spróbowaniu. „Jako wegetarianka, zawsze pragnę czegoś słonego”.
Videos by VICE
MUNCHIES spotkało się z wynalazcą Serbaba, Rolandem Rüeggiem z miejscowej farmy mlecznej Natürli w Zurychu podczas degustacji w zeszłym miesiącu.
MUNCHIES: Jak wymyśliłeś serowego kebaba?
Roland Rüegg: Miałem przeczucie, że kebabiarnie mogą zaoferować dania z serem, a my lubimy pracować nad nowymi recepturami w produkcji. Jeśli chodzi o okres od początkowej wizji do pierwszego zjadliwego efektu – opracowanie receptury i stworzenie końcowego wyrobu zajęło nam około roku. Cheebab istnieje od maja 2018 roku i od tego czasu przeżywamy prawdziwe oblężenie.
I to z powodu tego oblężenia Cheebab jest już dostępny w Niemczech.
Dokładnie, w Basak Kebab we Freiburgu. Negocjujemy też z lokalem w Monachium. Tutaj, w Szwajcarii, są trzy lokale, które oferują Serbab: So Chill w pobliżu głównego dworca kolejowego w Zurychu; Babo Take Away w Pfäffikon (ale tylko w poniedziałki); oraz Gossau Kebab House w regionie Zurychu w każdy wtorek i niedzielę. Chcielibyśmy też, by tego lata Serbab pojawił się na festiwalach kulinarnych na obszarze niemieckojęzycznym.
Czy pojawiały się jakieś propozycje z Austrii?
Jedna, ale nie mogliśmy jej potraktować poważnie. Facet chciał, żebyśmy produkowali masowo, a to zupełnie nie w naszym stylu.
Czyli nie próbujecie się wzbogacić na Serbabie?
To nie jest nasza [główna] motywacja, nie. Jesteśmy małą mleczną farmą, która chce produkować dobre produkty z regionu dla regionu. Naszym celem nie jest zakłócenie międzynarodowego rynku mlecznego. Nie mamy na to możliwości. Zamiast tego dążymy do wysokiej jakości, a to kosztuje. Oznacza to, że cena dla konsumenta jest ostatecznie trochę wyższa, ale to jest ryzyko, które podejmujemy. W zamian możemy uczciwie płacić naszym lokalnym hodowcom i zagwarantować naszym krowom najlepsze jedzenie – to z kolei sprawia, że mleko do Cheebaba jest jeszcze smaczniejsze.
Czy uważasz, że kebab z serem powinien zastąpić tradycyjne pieczone mięso?
Pod żadnym pozorem nie. Ser powinien być alternatywą dla wegetarian. Dlatego też upewniliśmy się, że laboratorium, w którym produkujemy nasze sery, jest im przyjazne.
Ser na rożnie nie topi się od razu. Jak tego dokonaliście?
To było największe wyzwanie i dlatego to nasz sekret – przynajmniej dopóki ktoś inny go nie ujawni. [Śmiech.]
UWAGA: Przed publikacją stworzyliśmy ankietę, by ustalić, jak nazywałby się Cheebab w Polsce. Wśród respondentów 63% opowiedziało się za nazwą „serbab”. Pozostałe 37% głosowało na opcję „kebser”. Jeśli masz pomysł na lepszą nazwę, daj nam znać w komentarzach.
By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.
Artykuł pierwotnie ukazał się na MUNCHIES Switzerland
Więcej na VICE: