Człowiek w masce i kobieta przebrana za zakonnicę
Powyżej: Kudłaty i Marysia. Wszystkie zdjęcia wykonał autor tekstu.

FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Spędziłem noc na imprezie BDSM

„Większość z tych ludzi to pracownicy banków, różnych instytucji, informatycy, urzędnicy. Jest szansa, że spotkam na takiej imprezie jakąś swoją studentkę" – tłumaczy jeden z uczestników.

„Hej, to ty będziesz pisać tekst o tej imprezie?" – pyta mnie brunetka w czerwono-czarnym gorsecie. Stoimy na środku sali pełnej skąpo ubranych ludzi. Kiwam głową. Chociaż moja rozmówczyni zdradza, że wciąż mieszka z rodzicami, ciężko mi uwierzyć, że nic nie wiedzą o jej upodobaniach, gdy patrzę na jej strój. „Powiedziałam im, że idę na imprezę gotycką i wszyscy się tam tak ubierają" – tłumaczy. Nie poznam jej imienia, ale dowiem się, że ma 25 lat i na co dzień jest asystentką dyrektora w firmie handlowej.

Reklama

Jej partner tłumaczy mi, że to wszystko jest „rozrywką wielkomiejskiej klasy średniej" i wśród takich osób większym zainteresowaniem cieszą się „niegrzeczne rozrywki", jak właśnie BDSM lub seks grupowy. „Większość z tych ludzi to pracownicy banków, informatycy, pracownicy różnych instytucji, urzędnicy i studenci – ja na przykład jestem wykładowcą akademickim, wykładam stosunki międzynarodowe" – tłumaczy mi wysoki mężczyzna obejmujący moją rozmówczynię. „Jest szansa, że spotkam na takiej imprezie jakąś swoją studentkę".

Pytam ich, czy mogę zrobić im zdjęcie, nie mają z tym problemu, ale nie chcą pokazywać twarzy. Oboje stają pod ścianą, dziewczyna klęka, a jej partner łapie ją za kucyk, podnosi go do góry i przystawia pejcz do jej twarzy. Robię zdjęcie asystentce dyrektora i akademickiemu wykładowcy. To pierwsza z wielu par i osób, które poznam tej nocy. Ale cofnijmy się do początku…


Polub fanpage VICE Polska, żeby być na bieżąco


Kilka godzin wcześniej stoję przed wejściem do warszawskiego klubu VooDoo. Jestem tu tylko dlatego, że wcześniej poznałem Blachę – człowieka, który w warszawskim światku BDSM ma opinie „BHP-owca dla zboczeńców", prowadzącego kursy, jak bezpiecznie zadawać ból innym.

Blacha od kilku lat siedzi w organizowaniu tego typu imprez, mówi mi, że na koncie ma ich kilkanaście. Kiedyś powstawały one w jednej większej grupie osób, później ich drogi się rozeszły i teraz powstają w dwóch różnych odsłonach. Na imprezy Blachy przychodzi cały przekrój wiekowy osób. Jednych kręci wiązanie, kiedy inni patrzą, drugich podnieca właśnie patrzenie. Jest jeszcze trzecia grupa tych, którzy dopiero próbują i szukają swojej zajawki. No i teraz miałem być jeszcze ja, osoba spoza – chcąca lepiej poznać spectrum ludzkich potrzeb w dążeniu do spełnienia swoich fantazji.

Reklama
spedzilem-noc-na-imprezie-bdsm-body-image-1466366344-size_1000

Na zegarku minęła godzina 22, wchodzę już do środka – wystrój wnętrza jest swoistą krzyżówką lochów i karczmy, ale na razie korytarze i parkiet świecą pustkami. Wszędzie panuje półmrok, wszystko jest spowite dymem. Podobno goście zaczynają się schodzić najliczniej około północy. Korzystam z chwili, by poznać artystów, którzy będą tu dzisiaj występować – oprócz tańców i alkoholu czekać nas będzie specjalnie przygotowane show.

Gwiazdą wieczoru jest niejaki Soptik, którego zaproszono do Warszawy z Czech. Kiedy wchodzę na backstage, by go poznać, akurat przyczepia swojej partnerce (która później będzie mu towarzyszyć na scenie) balony na sznurku do sutków. Zza ściany słychać szlagiery z repertuaru Marilyna Mansona i Depeche Mode. Pytam go, w jaki sposób przygotowuje się do występów: „Niektórzy rzeczywiście robią wcześniejsze próby, my tego nie robimy, co nie znaczy, że widzowie zobaczą nas nieprzygotowanych. Oczywiście mam pewien zamysł, co chciałbym wykonać, będąc na scenie, ale nie mam tego zaplanowanego krok po kroku. Podoba mi się, że nasz występ przybiera bardziej formę sesji" – tłumaczy mi Soptik. Dowiaduję się też od niego, że na scenie BDSM jest już od 17 lat, a pierwsze występy prowadził ze swoją byłą dziewczyną. „Nie ważne jak długo to robisz, tylko jak dużo pasji w to wkładasz" – kwituje Soptik.

Naszej rozmowie przysłuchuje się młody chłopak, cały ubrany na czarno – po chwili dowiaduję się, że to dzięki niemu Soptik odwiedził nasz kraj. Przysiadam się do niego na kanapie. Prosi, by mówić do niego Nawa Ronin, to jego pseudonim w światku BDSM – kolejna barwna ksywka rodem z komiksów – myślę sobie w tamtej chwili.

Reklama

Kiedy pytam go, czym zajmuje się na co dzień, oczywiście nie może mi tego powiedzieć – zdradza jedynie, że pracuje 5 dni w tygodniu. Na imprezach organizuje scenę „sznurkową", a jednym z jego obowiązków jest właśnie zapraszanie artystów zza granicy. Sam też prowadzi warsztaty. „Zainteresowanie BDSM pojawiło się już, kiedy miałem 18 lat. Najpierw to były tylko jakieś proste wiązania nóg i rąk z dziewczyną w domowym zaciszu" – opowiada mi Nawa Ronin. „W temat wprowadziła mnie znajoma, która się tym interesowała". Pytam, czy sztuka wiązania musi zawsze wiązać się z seksem, czy czasem chodzi o sam akt skrępowania drugiej osoby. „Dla mnie to ma bardzo intymny charakter. Odnoszę nawet wrażenie, że zaczęto teraz postrzegać wiązanie przez pryzmat estetyczny, a to przecież bardzo dobre narzędzie, by urozmaicić swoje pożycie seksualne".

Czas tu szybko leci. Kiedy wracam w korytarze, te są już wypełnione ludźmi, a cały czas schodzą się nowe osoby. Wygląd co poniektórych z nich to istny jarmark cudów. Kreacje żeńskiej części klienteli znacznie wyprzedzają stroje panów, gdzie większość z nich trzyma się jedynie podstawowego wymogu dresscode'u: ubierz się na czarno. Przeważają czarne koszule i spodnie w kancik. Nudy. Oczywiście zdarzają się wyjątki, jak chociażby w facet w gumowym kombinezonie z opaską na oczach, przypominający w niej superbohatera.

spedzilem-noc-na-imprezie-bdsm-body-image-1466366574-size_1000

Blacha

Występy na scenie zaczyna kurs z BDSM Blachy, który oprócz dzielenia się swoją wiedzą „jak bić i wiązać" (sprytnie wplatając w merytoryczną wiedzę stund-upowe żarty) informuje zebranych o mojej obecności na imprezie – że będę się kręcił z aparatem i dyktafonem, więc jeżeli ktoś chciałby się zwierzyć, można zagadywać. To pomaga, nawet bardzo.

Reklama

„Jestem komercyjną dominą" – słyszę od Laury, siedząc obok niej w ciasnym, kiepsko oświetlonym pokoiku wypełnionym papierosowym dymem. Poznaję ją dzięki jej uległemu; to wysoki mężczyzna w obroży na szyi, który przedstawia się jako Łukasz, chociaż jego pani nazywa go swoim „psem".

Siedzimy w palarni we troje, ja pośrodku. Laura jest drobnej postury, ma na sobie ciasną, skórzaną sukienkę, w dłoni trzyma pejcz zakończony ćwiekami. Jest pewna siebie, wydaje się wręcz rozbawiona naszą rozmową. „Połączyłam przyjemne z pożytecznym, wcześniej przez 2-3 lata robiłam to z moimi byłymi. Teraz, od stycznia zaczęłam się ogłaszać w sieci. Mam swoje studio, gdzie przychodzą do mnie kandydaci. Wcześniej muszą wypełnić ankietę swoich preferencji, muszą wiedzieć, czego chcą. Po pierwszym spotkaniu z mężczyzną, który chce być dominowany, decyduję, czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy".

spedzilem-noc-na-imprezie-bdsm-body-image-1466366489-size_1000

Laura i jej uległy

Jestem ciekaw, jak to wygląda z perspektywy Łukasza, czyli uległego: „Dla swojego bezpieczeństwa trzeba wcześniej określić granicę. U mnie zaczęło się dość niewinnie, bo od pissingu – to mi się spodobało. Teraz najbardziej mnie kręci rola uległego, dominacja erotyczna. Nie chodzi o seks. Seksu nie ma". – tłumaczy mi Łukasz. Laura kwituje, że dominacja erotyczna to np. „duszenie pupą". Nie mam więcej pytań. Dziękuję im za rozmowę i wyruszam w stronę parkietu, gdzie właśnie zaczyna się Soptik. Z głośników lecą kawałki Apocalyptici, na scenie pojawia się artysta i jego partnerka, która zaraz zawiśnie półnaga pod sufitem. Kątem oka obserwuję także reakcje widowni; część przypomina zahipnotyzowanych, na twarzach niektórych widać satysfakcje, jeszcze inni korzystają z sytuacji, by się wzajemnie pomacać.

Reklama

Po pokazie bondage Soptika dowiaduję się, że z części artystycznej tego wieczoru został jeszcze występ niejakiego Kudłatego. Ludzie podobno tracą od nich Boga w sercu, a Blacha kończy jego zapowiedź słowami: „może tym razem nikt nie będzie wymiotować". W jego głosie czuć zrezygnowanie, a ja nie wiem, czy to był żart.

W wolnej chwili Blacha tłumaczy mi, że chociaż na imprezach nie zawsze pojawiają się te same twarze, środowisko jest dość hermetyczne; tworzy się coś na kształt społeczności, która „toleruje trochę więcej" – dzięki czemu ludzie się bardziej otwierają, przychodzą w dziwnych strojach, wiedząc, że nikt ich nie osądzi.

Widać to też po uczestnikach imprezy, którzy wraz z upływającym czasem, poczynają ze sobą coraz śmielej – dla niektórych nagość przestaje być już problemem. Kobiety chodzą z gołymi piersiami, widzę obmacujące się pary itp. Podchodzą do mnie kolejne osoby, innym razem, to ja zagaduję. Pewna ok. 50-letnia (na oko) kobieta zdradza mi z uśmiechem na twarzy, że ma synów w moim wieku. Natomiast jakaś para opowiada mi o swoim fetyszu, gdzie on opiekuję się nią, jak dzieckiem (karmi, zmienia pieluchy itp.) – oboje stwierdzają, że są w sobie bardzo zakochani. Każdy, bez wyjątku, jest tu dla mnie super sympatyczny.

„Znajdziesz tutaj dużo swobody, ale to wszystko jest kontrolowane – tłumaczy stanowczo Blacha – „Można się rozebrać na imprezie, chodzić z cyckami na wierzchu, ale kobieta może być pewna, że nie będzie obmacywana, jeśli sobie tego nie życzy. Tak więc dzieje się wiele rzeczy, ale tylko za obopólną zgodą. Nie znaczy nie, bez dyskusji. Dbamy o to, jako organizatorzy. Chociaż jeszcze nigdy nie zdarzyło nam się nikogo wyprosić, jeśli już to było tylko »opierdolenie« delikwenta".

Reklama

Słyszę też, że uprawianie seksu na imprezach jest zabronione: „Rozumiem, że kochającej się parze jest przyjemnie, ale komuś innemu to może już przeszkadzać. A każdy powinien się tu dobrze bawić".

spedzilem-noc-na-imprezie-bdsm-body-image-1466366852-size_1000

W trakcie występu Soptika

W międzyczasie dowiaduję się, że gadając z innymi uczestnikami zabawy, ominął mnie osławiony występ Kudłatego z towarzyszącą mu na scenie Marysią. Cholera! Na pocieszenie Marysia, w stroju zakonnicy pozuje mi do zdjęcia na backstage'u, wystawiając pupę do obiektywu – jest cała w czerwonych pręgach od uderzeń. Resztę pozostawiam swojej wyobraźni.

Kulminacją imprezy ma być konkurs: czytanie najostrzejszych fragmentów 50 twarzy Greya wdychając hel – i choć pomysł może jest trochę przaśny, pokazuje dystans tych ludzi, jakim siebie darzą. Jednak na zewnątrz zaczyna już jaśnieć i chociaż przegapiłem występ Kudłatego, to konkurs już sobie daruję. Po za tym zobaczyłem już właściwie wszystko, czego się spodziewałem: kilka obrazków nagości, bólu i ludzi, którzy dobrze się ze sobą bawią.

Możesz obserwować autora tekstu na Facebooku lub śledzić go na Twitterze