Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US
Zdjęcia Mariusa Sperlicha pokazują nowe, piękne oblicze dyskomfortu. Prace tego berlińskiego fotografa najlepiej opisuje określenie „maksymalizm” – zdjęcia Sperlicha zazwyczaj przestawiają niesamowite zbliżenia różnych części ciała, zwykle twarzy, które zostały przekształcone w coś innego: hamburgery, parki wodne czy scenki rodzajowe. Stworzenie jednej fotografii potrafi zająć nawet sześć godzin, podczas której modelka non-stop musi pozować. Współpraca z nim bywa tak męcząca, że sam Sperlich powiedział VICE: „Musisz być trochę szalony, żeby się na to zdecydować”.
Videos by VICE
Kolorowy, wymyślny styl Sperlicha narodził się, kiedy jeszcze fotograf zajmował się tworzeniem zdjęć reklamowych. Jednak jakiś czas temu zrezygnował z pracy w agencji, aby w pełni oddać się swoim obecnym projektom. „Reklama to oszukiwanie ludzi” – wyjaśnił w rozmowie z VICE. „To wmawianie im, na czym tak naprawdę im zależy. Nie podoba mi się sama idea reklamy”. Teraz, głównie dzięki publikowaniu swoich prac na Instagramie, zdobył uznanie w świecie sztuki, jednocześnie wpisując się w nurt takich artystów jak Daniel Arsham i Yung Jake, którzy zyskali sławę zarówno w internecie, jak i „prawdziwym” świecie. Jego prace pokochało wielu celebrytów, w tym Madonna, która na początku 2017 roku udostępniła na Twitterze jedno z jego zdjęć: logo Nike stworzone z pedantycznie przystrzyżonych włosów łonowych.
Mniej więcej w tym samym czasie nawiązał współpracę z makijażystką Joanną Bacas. Razem stworzyli serię, w ramach której uczynili ludzkie twarze tłem dla codziennego życia małych figurek. Nawiązanie kontaktu z Bacas było jak „spełnienie marzeń”, powiedział Sperlich, czego dowodem może być to, że obecnie większość jego zdjęć powstaje we współpracy z makijażystką. Zresztą nic dziwnego – wystarczy spojrzeć, jak to połączenie sił wpłynęło na ich popularność na Instagramie: w przypadku Sperlicha było to przeskoczenie z 10 tysięcy obserwujących, których miał przed rozpoczęciem pracy z Bacas, do obecnych prawie 200 tysięcy. Seria stała się tak popularna, że Preiser (firma tworząca miniaturki, z których korzysta Sperlich) zaczął wysyłać figurki artyście, kiedy tylko ich o to poprosi.
Jego proces opiera się na tworzeniu intymności i przełamywaniu barier, które towarzyszą standardowej sesji zdjęciowej. Zainspirowany filmami Gaspara Noé, Sperlich powiedział: „Chciałem zrobić coś, co sprawiłoby, że ludzie poczują się niekomfortowo. Z jednej strony miało ich to pociągać, ale z drugiej mieli pomyśleć: »O Boże, dlaczego?«”.
By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”
Odkąd rzucił pracę w reklamie i zajął się swoją pasją, Sperlich zdążył już wystawić swoje zdjęcia na kilku wystawach, a do tego nawiązał współpracę z takimi markami jak Dior. Jednak pewnego dnia ma nadzieję wejść do galerii i zobaczyć swoją pracę wiszącą obok dzieł Andy’ego Warhola. „To głupi przykład, ale dla mnie największą wartością jest uznanie” – wyznał.
Więcej na VICE: