Można raczej założyć, że nie zaufałbyś ślepo kumplowi i nie pozwoliłbyś mu wytatuować na swoim ciele wybranej przez niego rzeczy – nie mówiąc już o tym, że nie oddałbyś takiej władzy w ręce zupełnie obcej osoby. Mimo to tatuażyście Monty’emu Richthofenowi udało się przekonać setki osób, żeby to zrobili.
Ten 23-letni monachijczyk, który działa pod pseudonimem Maison Hefner, robi tatuaże z motywacyjnymi cytatami i mantrami. Od innych tatuażystów odróżnia go jednak to, że nie mówi wcześniej ludziom, co dokładnie zamierza umieścić na ich skórze. Richthofen rozpoczął swój projekt „My Words, Your Body” (Moje słowa, twoje ciało) w 2017 roku, po półtorarocznej praktyce jako tatuażysta. Obecnie mieszka w Londynie, gdzie kończy studia na wydziale projektowania graficznego na uczelni Central Saint Martins.
Videos by VICE
Skontaktowałem się z nim, aby dowiedzieć się, dlaczego ludzie w ogóle się na to decydują, w jaki sposób wybiera cytaty, które wytatuuje, oraz co się dzieje, kiedy komuś nie spodoba się zrobiony przez niego tatuaż.
VICE: Hej, Monty. Czy możesz opisać swój proces twórczy?
Monty Richthofen: Wszystko zaczyna się od rozmowy, która zwykle trwa od 30 minut do półtorej godziny. Zawsze zadaję każdej osobie te same cztery pytania: „Dlaczego chcesz to zrobić? Czym jest dla ciebie zaufanie? Dlaczego mi ufasz? Co zrobisz, jeśli nie spodoba ci się tatuaż?”. Ich odpowiedzi określają kierunek, w którym będę zmierzał.
Długość rozmowy w dużej mierze zależy od tego, jak bardzo otwiera się przede mną dana osoba oraz ile zajmuje mi uzyskanie satysfakcjonujących odpowiedzi. Niektórzy chcą opowiadać o swoim życiu miłosnym, inni o karierze, a niektórzy poruszają nawet temat życia i śmierci.
W jaki sposób wybierasz to, co na nich wytatuujesz?
Na podstawie własnych doświadczeń oraz tego, co mi powiedzieli, wybieram projekt, który moim zdaniem najlepiej odzwierciedla obecny moment w ich życiu. Mam pięć notatników, w których zapisałem około pięciu tysięcy różnych zdań. Czasami muszę je chwilę poprzeglądać, zanim znajdę coś, przy czym nagle zapali mi się w głowie żarówka. Jednak zdarzają się sytuacje, w których w ogóle nie muszę otwierać notatnika, ponieważ od razu wpadam na odpowiednie słowa. Potem każda osoba decyduje, gdzie dokładnie chce mieć tatuaż.
Czy zawsze są trzeźwi?
Tak, nigdy nie zrobiłbym tatuażu pijanej osobie. Przez cały czas muszą być świadomi tego, co się dzieje. Właśnie dlatego nie pozwalam im na korzystanie z telefonów i mediów społecznościowych. To ich rozprasza.
Dlaczego po prostu nie wytatuujesz im czegoś, na co naprawdę mają ochotę?
Ponieważ denerwuje mnie to, że tradycyjny proces tatuowania jest zawsze taki sam: ludzie wpadają na pomysł lub po prostu wybierają losowy projekt z mojego portfolio, ja potem to tatuuje i rozstajemy się, zanim w ogóle zdążymy się lepiej poznać. Przestało mi już odpowiadać to, że ludzie, z którymi nie nadaję na tych samych falach, chodzą po świecie z czymś tak dla mnie osobistym na swoich ciałach.
Chcę, aby ludzie wychodzili ode mnie z tatuażem, który symbolizuje konkretny etap ich życia i który naprawdę może im w przyszłości pomóc. Niektórzy podejrzewają mnie o to, że wykorzystam taką sytuację i wytatuuję komuś na ciele penisa lub coś równie głupiego, ale to tak to nie wygląda – jeśli chciałbym zrobić coś takiego, mam znajomych, którzy by mi na to pozwolili. Nigdy jednak bym tak nie wykorzystał osoby, która mi zaufała i wyznała bardzo intymne rzeczy na swój temat.
Od ciebie zależy to, z czym na ciele będzie żyła jakaś osoba do końca swych dni. Jak to jest mieć taką moc?
Zbyt często w naszym społeczeństwie ludzie wykorzystują swoją moc dla własnych korzyści. To jest złe. Nigdy nie nadużyłbym swojej władzy nad czyimś ciałem. To dla mnie bardzo wiele znaczy, kiedy mogę wnieść coś pozytywnego w życie innej osoby.
Czy każesz ludziom podpisywać jakieś umowy, żeby potem jakby co nie mieć problemów?
Nie, co prawdopodobnie jest bardzo naiwne z mojej strony. Ale ja patrzę na to tak: skoro oni mi ufają, ja też muszę im zaufać. Jak dotąd nikt nie narzekał.
Jak myślisz, dlaczego ludzie podejmują takie ryzyko?
Wydaje mi się, że większość albo próbuje zmusić się do wyjścia ze swojej strefy komfortu, albo po prostu chcą zobaczyć, jakie to uczucie zaufać kompletnie obcej osobie. Właśnie przez to cały proces czasami nosi znamiona terapii. Oczywiście, niektórych to po prostu jara. Ale zawsze przypominam ludziom, że tatuaże są trwałe, więc muszą mieć pewność, czy na pewno tego chcą.
Jakie tatuaże robisz ludziom, których nie lubisz?
Jeśli ktoś mi się nie spodoba, przerywam rozmowę i mówię, że nie uważam, żeby był na to gotowy. Trochę to trwało, ale nauczyłem się odmawiać.
Jak dużo osób się do ciebie zgłasza?
Obecnie mam w mojej skrzynce odbiorczej ponad 100 zgłoszeń z całego świata. Staram się zapoznać z każdą z nich, ale jest to dość powolny proces, ponieważ sama rozmowa zabiera sporo czasu i potrafi przybrać bardzo nieoczekiwany obrót. Dlatego na każdego klienta muszę się psychicznie przygotować.
Czy kiedykolwiek popełniłeś błąd?
Przyszedł do mnie kiedyś pewien były żołnierz. Znajdował się wtedy na życiowym rozdrożu i starał się odkryć, co powinien ze sobą zrobić. Postanowiłem więc mu wytatuować tekst „Nieważne, ile to zajmie”. Niestety się zdekoncentrowałem i na sekundę oderwałem wzrok od szablonu, przez co wyszedłem poza linię przy jednym słowie. Na szczęście zaakceptował ten tatuaż. Można wręcz powiedzieć, że przez to owo zdanie odnosiło się do nas obu – żaden z nas jeszcze nie osiągnął swojego celu.
By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”
Czy masz swój ulubiony tatuaż i klienta?
Jedna z moich ulubionych dziar to: „Nie jestem tym, kim wam obiecali, że jestem”, który wytatuowałem na kimś, kto właśnie przeszedł operację zmiany płci. Wytatuowałem to pod blizną, która została mu po operacji.
A przychodzą do ciebie tylko młodzi ludzie, czy nie tylko?
Tatuuję najróżniejsze osoby: studentów, rodziców, kierowców ciężarówek, sławnych ludzi. Jeśli wpadłbyś na niektórych z nich na ulicy, nigdy byś się nie domyślił, że są typem robiącym sobie tatuaże-niespodzianki.
Co mówią o twojej pracy „tradycyjni” tatuatorzy?
Nie uważają tego za prawdziwe tatuowanie, ale to mi nie przeszkadza. I tak nie chcę nazywać się „artystą tatuażu”, ponieważ pragnę pokazać, że tatuowanie może być czymś więcej niż tylko usługą. Obecnie zapomniano już o aspekcie rytualnym, który niegdyś był częścią tej sztuki. Chciałbym, aby w przyszłości cały proces stał się jeszcze bardziej intensywny – na przykład przed tatuowaniem będę spędzał z klientem cały dzień.
Dzięki, Monty!
Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Germany
Więcej na VICE: