Choć niektórym weganom obrywa się za przeświadczenie o „moralnej wyższości” w kwestii żywienia, w przeważającej większości to pokojowo nastawieni poczciwcy, którzy chcą tylko jeść swoją komosę ryżową w spokoju. Mimo tego niektórzy nie potrafią przestać im dokuczać, od poniżania w internecie po zarzynanie zwierząt na ich oczach tylko po to, żeby ich wkurzyć. Jednak w zeszły weekend pewien wojownik na antywegańskiej krucjacie postanowił wypowiedzieć im wojnę w ich własnym mateczniku, pożerając połeć surowego mięsa pośrodku wegańskiego festiwalu.
Typ z kucykiem i w żonobijce z napisem „Przejdź na weganizm i umrzyj” ni z tego, ni z owego wgryza się w wielki kawał mięcha (wyglądającego na wołowinę), które według świadków „dosłownie ociekało krwią”, jak donosi „Independent”.
Videos by VICE
Według rzecznika festiwalu facet rozpoczął swój dziwaczny promięsny protest na wydarzeniu dla dzieci — ponieważ najwidoczniej wszystkie berbecie z wyrobionym zdaniem na temat chowu przemysłowego musiały dostać nauczkę. Wkrótce kilku uczestników poskarżyło się policji i typ musiał się tłumaczyć funkcjonariuszom, cały czas wcinając swój kawał padliny w otoczeniu roju much.
By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”
„To zrujnowało nasze zdrowie” — mówi w pewnym momencie mężczyzna, zapytany o swój protest. „Byłem weganinem i mało nie umarłem. Przez nich wszyscy chorują”.
Policja nie mogła go tak po prostu wyrzucić, bo obżeranie się surowym mięsem to nie przestępstwo. Jednak po około godzinie trollowania w końcu sam się zmył, nie popsuwszy zbytnio atmosfery. W tym czasie jakimś cudem udało mu się zjeść większość połcia galaretowatej krowy i nie puścić pawia.
„Choć spożywanie surowego mięsa nie jest rzecz jasna zakazane, bez dwóch zdań był to szokujący widok: na ziemi zebrała się kałuża krwi i tłuszczu” — powiedział rzecznik festiwalu w wywiadzie dla „Independent”. „Poza tym wszystko działo się na oczach wielu starszych osób i dzieci”.
Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US
Więcej na VICE: