Powiem wam, że handlarka to biznes, w który jednak trzeba włożyć i to zarówno pinięndzy jak i nerw. Pewnie to zaraz magister jeden z drugim powie, że handlarz to robota dla gupka. A ja swoje wiem, a takiemu magisterkowi to nie raz ożeniłem szrot ze czterech ćwiartek i trzepaka. To mi nawet nie żal mądrali, bo to przyjdzie taki jeden z drugim zazwyczaj we brodzie jak jaki rumcajs albo w brylkach i se oglądają i z tyłu i z przodu, normalnie jak monalize w jakimś muzeum. To miałem takich niedawno, przyjechali z Mszczonowa Scenica oglądać. O tyle dobrze, że już jak dzwonili to po tonie głosu było słychać że są nastawieni na TAK. W takim przypadku najlepiej nie przeszkadzać kłębiącej się fantazji i wyobrażeniom kupca. Wystarczy tylko inteligentnie operować językiem korzyści, odpowiadać tak jak oczekuje klient. I nawet ostatniego parcha można dobrze zareklamować, na końcu dodając słowo klucz “Na kołach Pan wrócisz”. Stwierdzenie to oznacza, dla niewprawionego, auto w optymalnym stanie. Dla handlarza ten tekst oznacza jedno… hehe wiadomo.
Młody powiem wam, że Auta na internet wrzuca nielicho. Z całej Polski dzwonią. Zastanawiam się sam czy by go nie pchnąć na jakiegoś informatyka, bo autentycznie chłopak ma talent, takie zdjęcia wrzuca eleganckie. Te całe obróbkę opanował do perfekcji. Czasem to nawet sam mam klopot z rozpoznaniem czy to zdjęcie to od nas z placu czy nie.
Videos by VICE
W poniedziałek to mnie proszę ja Was tak ciśnienie skoczyło, że to pół litra weselnej co ją miałem ukrytą na czarną godzinę za narzędziami, wypiłem sam. Małżeństwo spod Suchedniowa przyjechali golfa II oglądać i szwagra se wzięli, eksperta jebanego. Latał ten ich szwagier naokoło samochodu jak głupi z tym miernikiem. Ze dwie godziny marudził. Już myślałem że psem poszczuje. Swoją drogą to młody też ładnie namieszał, bo tak obrobił zdjęcie do ogłoszenia że się nawet kolor nie zgadzał. Nie mówiąc już o tym że blachę naprostował. No i nie wzięli. Na szczęście na drugi dzień przyjechał dziadzia i powiedział, że taki Golfik na działkę będzie jak znalazł i że lepszy mu nie potrzebny. Najważniejsze żeby grabki i konewka mu weszła. On tam z miernikiem nie biegał. Taki to jest klient. Takiemu to jeszcze oponki zimowe dorzucić można spokojnie. A że dzidzia busem przyjechał i nie chciał zostawiać to zapakowaliśmy golfa na pakę. Aj Ci młodzi… teraz, głupot się naoglądają w telewizji i marudzą. Albo jesień już tak czuć, że większość ludzi tak chodzi jak potrąceniu. Krysia też ostatnio coś zrzędziła.
Ostatnio, gdy takie deszcze padały sowite, siedziałem przy oknie oparty o parapet i obserwując moknące samochody jadłem węgierki, co to je Krysia w sadzie u cioci Zosi pozbierała. Dopiero przy ostatniej zobaczyłem że są robaczywe. Tak właśnie coś słyszałem jak piszczało między zębami. Swoją drogą tyle tych śliwek tam leży, może by jakie bimbolo albo śliwowice przyrządził?
Do zbierania śliwek zwerbowałem Rafałka, syna sąsiadki. Prosiła mnie ostatnio kobicina, żebym mu ogarnął jakąś robotę, bo nie może nic znaleźć, a że do niczego innego nie nadaje się, to zrywanie śliwek szło mu całkiem galancie. Nazbierał chyba 50 kg. W sumie, jak mu tak dobrze szło, a było jeszcze trochę czasu poprosiłem żeby z pestek poobierał. Ja w tym czasie szykowałem beczke. Mam taką jedną 60 litrową, w sam raz będzie, a najlepiej to jak jest dębowa, to wtedy taka śliwowica wychodzi, że normalnie szatan. Ja mam tylko taką plastikową, też się nada. Proszę ja was wrzuca się te wszystkie śliwki do beczki tak nie do pełna, żeby jeszcze na cukier starczyło. Tego cukru to na wierzch najpierw 4 kilo i po dwóch tygodniach też ze 4 kilo trzeba sypnąć. Wiadomo jak będzie za słodkie to nie sfermentuje. Zakręca się na jakieś półtora miesiąca ale w ciepłym miejscu, gdzieś przy kaloryferze, najlepiej w kotłowni przy piecu. Od czasu do czasu trzeba odkręcić co by się gaz ulotnił. Jak szwagier kiedyś nie odkręcił i jak wywaliło dekiel to tak walnęło w sufit ,że parkiet na piętrze się porozszczelniał. Dobrze, że nie stał w pobliżu bo by człowieka zabiło. Po około 2 miesiącach należy odcedzić śliwki, a fermentujący sok przepuścić w aparaturze do pędzenia bimbru. Aparatura to głównie beczka ze stali kwasoodpornej, ja stosuje taką od piwa. Potrzebna jeszcze wężownica z rurek miedzianych chłodzona wodą. Po środku konstrukcji, między wężownicą a beczką powinno się ulokować dwa odstojniki, co by się osad i nieczystości zebrały. Po pierwszej destylacji już śliwowica jest czysta jak kryształ. Ale powiem Wam że moc też jest. Śliwki to można wyrzucić lub jak ktoś lubi to można spokojnie opędzlować na deser. Ja raz wyrzuciłem do ogrodu i burek zjadł. Cztery dni z budy nie wyłaził.
*Wszystkie treści tu zamieszczone służą jedynie celom dydaktycznym i informacyjnym, i kierowane są dla osób powyżej 18-roku życia. Autor tekstu nie odpowiada za jakiekolwiek straty lub szkody wynikające z niewłaściwego zastosowania informacji tu zawartych