TYPOWY MIREK – HANDLARZ PRZEDSIĘBIORCA VOL.17

W każdej znajomości a i nawet czasem w rodzinie, znajdzie się jeden przypadek osobnika co to ciągle z prawem na bakier. Proszę ja Was u nas Bogdan, ten wiecie nasz tapicer to on zawsze lubił adrenalinę. Człowiek na krawędzi jak to mawiali. Bogusia to już w podstawówce poznałem, do jednej klasy chodziliśmy. A że do domu miał daleko, chyba z piętnaście kilometry, to zostawał czasem i kimał u nas. U niego we wsi to bida zawsze była bo to gdzieś w środku lasu mieszkali. Opowiadał, że jak do wsi mrozy przyszły i głód nastał to im same sikorki słoninę podwieszały, taka bida była. Jak Boguś opowiedział u nas historie to zawsze matula płakała, tak pięknie mówił, jak jakiś Krasicki. A jak jeszcze na gitarze później się nauczył grać to i z podkładem muzycznym leciał z tymi gawędami. W późniejszych czasach sytuacja we wsi zmusiła Bogdana to podjęcia bardziej ryzykownych kroków. Mianowicie często na szaber wychodził. Jak z kawalerki wracał to zamiast z jakąś panną wracać to on zawsze kurę gdzieś upolował albo pomidorów narwał u sąsiadów. Później to już grubiej leciał no i się doigrał. Jeździli bowiem kiedyś po wsiach Ukraińcy co sprzęt rolniczy, taki już nieużywany, pordzewiały odkupować z gospodarstw, bo u nich na wschodzie to i tak by nowość była bo tam to z sierpem jeszcze latali. To jak u nas na podwórku byli to rower stał pordzewiały w krzakach czy brony to jeszcze w rękę pocałował Ukrainiec jak zabierał. Pecha Ukraińcy mieli, gdy przez wieś Bogdana przejeżdżali. A że Bogdana wieś trochę dalej od cywilizacji była to i u nich takich nowoczesnych sprzętów nie widzieli. No to Bogdan napaść zorganizował i sprzęty Ukraińcom pozabierał. U Bogdana kończył się tak zwany łańcuch pokarmowy. No miał też trochę z Robin Hood’a, nie powiem. Tylko że on zabierał innym a dawał sobie. Może i by dostał do odsiadki z rok za to wszystko ale że złapał się kiedyś z byłym milicjantem na dyskotece i połamał mu nogę to dostał szóstkę. Bogdan to od zawsze cięty na mundur był, dlatego i poszanowanie w pierdlu miał. Każdy się bał Bogdana, modliły się chłopaki żeby nie trafić z nim do celi.

Wiadomo przyjaciół się nie pozostawia, dlatego kontakt listowny miałem z chłopaczyną częsty. Na widzenia też systematycznie przez te wszystkie lata chodziłem. Bogdan jak wychodził to impreza była na pół gminy. Sale gimnastyczną w szkole wynajął żeby pomieścić ludzi. Ze trzech kamerzystów zatrudnił. Jeszcze gdzieś mam w tego VHS.

Videos by VICE

Niby trochę zmądrzał po tym wszystkim, tą tapicerką się zajął  ale nadal z tego co wiem coś na lewo kręci. Jak nie jakiś śpirytus, to papierosy z Ukrainy przemyca. No non stop na krawędzi skurczybyk.

Propos papierosów mi się przypomniało. U nas  w rodzinie to każdy z petem w mordzie latał bo stryjek kierownikiem w zakładach tytoniowych był i wszystkim roboty poogarniał. Ja tam długo na produkcji nie posiedziałem, raptem parę tygodni. Nie lubiłem takiej roboty, wolałem coś sam, na własną rękę działać. Ale odkąd pamiętam to paliłem. Praktycznie to nie pamiętam, żebym nie palił. Nie chciałem tylko, żeby młody się nauczył bo to i pazur od tego żółknie i kaszlak jak skurczybyk. Nic dobrego. No ale stało się. Domyśliłem się, że coś jest na rzeczy bo o dziwo z psem na spacer zaczął wychodzić. Pies też zdziwiony bo od pięciu lat jak tu jest na podwórku to nigdy na spacerze nie był. Czułem się poniekąd winny, nie powiem. No ale cóż zrobić, sam taki przykład chłopakowi dawałem przez te wszystkie lata.

Nie chciałem się ujawniać, że wiem o jego paleniu bo za bardzo by mi się rozhulał. A tak to jak nie wie że wiem, to się musi kitrać i może trochę mniej pali. Pech chciał, że kiedyś przy niedzieli papierosów mi zabrakło. A że kotlet wjechał na obiad sowity to i wypadało go czym przepalić. Myślę sobie no grzech będzie jak cholera gdy syna o papierosa poproszę. Kioski pozamykane a na stacje nie mogłem jechać bo po kielichu strzeliłem z Małą na lepsze trawienie. Nie wytrzymam, swędzi płuco za bardzo. Wołam:

-Synek! chono! Zoba we familiadzie jaka podobna kobita do Bożeny krawcowej

-ojciec, co ty mnie dupe zawracasz jakimś sobowtórem

-synek ciiiiiii….. żeby matka nie słyszała, papierosa masz?

-co tatuś, ja? Papierosy? Przecież na siłownie latam. Myślisz, że sportowiec pali?

-Pali, ale głupa. Wyskakuj mi szybko z jednego bo powiem matce. Myślisz, że nie widziałem jak się za Tuaregiem chowałeś? Kopciło się jakby kalosza kto do pieca włożył.

-no dobra ojciec ale nie mów matce.

Ufff…. Udało się. Wreszcie zapale. Przyciąłem jednym okiem, że w kurtce chowa paczke. Dobrze wiedzieć. 

Po poobiednim maratonie filmowym na dwójce, stwierdziłem, że i ja na spacer z psem wyjde, zobaczyć przynajmniej jak to jest bo nigdy nie byłem. Podkusiło mnie, żeby jednak przed wyjściem od młodego jeszcze jedną fajkę wyciągnąć. A że nie chciałem go już wołać, to sam się poczęstowałem, najwyżej jutro oddam. Powiem Wam, że jakiegoś dziwnego wylosowałem, zwinięty był na koniuszku jak cukierek na choince. Pachniał też inaczej, ale to pewnie tytoń smakowy bo to teraz wszystko te ludzie wymyślą.

Wiadomo, cdn. ;)