Roboty na jesieni pojawiło się tyle że nie ma człowiek czasu się podrapać. Ali dzwonił, że ma dla mnie dwa ładne golfy, szykowane dla Niemca. Igła stan. Wszystko fajnie tylko ostatnio nie mam kiedy pojechać po towar. Lora we warstacie. A tutaj roboty też sporo. I jeszcze ta wierzba nad komisem. Liście opadły mnie na towar, to ostatnio klient passata nie mógł rozpoznać. Młody mnie wyjechał gdzieś 400 km pod Bug interes robić. Jak podekscytowany się żegnał wczoraj, wspominał coś o kumplu z pod Olsztyna co ma system na maszyny u turasa, dzięki czemu więcej sypie. Tuż przed wyjazdem w ogłoszenie wbił komarka co mu go składałem na komunie. Od razu po pierwszym telefonie przyjechał traktorzysta polonezem, ze mu pasują części do kosiarki. Jak go pakował na przyczepke to mnie jakoś tak szkoda się zrobiło. No ale coż, musi mieć chłopak na inwestycje. I ja to rozumiem. Ważne, że nie ukradł. A próbuje sposobem. Mniejsza z tym, zostałem sam z tymi grabiami, a liście trzeba zebrać i spalić. Tylko sięgłem się schylić po te grabie to mnie tak strzykło, że nie wiem. I na pewno mnie kijem golfowym nikt nie przywalił, hehe bo bym pamiętał. Spojrzałem tylko na opla ascone, co jej zaprawki ostatnio robiliśmy i mówie do siebie, eh starość nie radość. Nic nie trwa wiecznie, a pomyśleć że kiedyś we trzech malucha z pustaków na kanał się przestawiało. I to jeszcze z papierosem w zębach. To były czasy. I siła i witalność była. Krysia to nie mogła się nadziwić, tur nie chłop. Pomyślałem zadzwonię do Kuśtyka. Cały rok na zasiłku siedzi i tylko gorzałe wali. Przejechałby po placu grabiami to i na flaszke by zarobił. Szukam w kontaktach Zenek Doruch, wybieram, a tu poczta głosowa co se ją profesjonalnie nagrał: „abonament czasowo nie dostępny abonament czasowo niedostępny, zostaw wiadomość, pozdrawiam”. Znowu rachunków nie popłacił, przejde się na piechotę w końcu mieszka tuż za kapliczką za rogiem. Na podwórku u Zenka to burdel jakby tajfun przeszedł. Wyszedłby skurczybyk i posprzątał coś ale znając życie pewnie leży wentylem do góry. Widze drzwi od samochodu drugi miesiąc niewstawione, jakieś dzikie koty w środku śpią. Ehh… U nich to robota idzie jednak.
Dzwonie do dźwi dzwonkiem drugi raz, trzeci. W końcu otwiera mi Ania, żona Zenka. Jak ją widze to się zawsze zastanawiam, jak ona w urzędach się przedstawia z takim nazwiskiem???? Oho… Od razu się kapnąłem, że awantura była bo siniak pod okiem. No i mi ścieme nawija:
Videos by VICE
-No hej, a słuchaj Mirek no znowu ze schodów spadłam bo w hodakach za dużych schodziłam z praniem.
Właściwie to ją nawet o to nie pytałem. I tak se myśle już drugi raz w miesiącu się przewróciła, jak to możliwe skoro oni na parterze mieszkają. Ja tam nie wnikam, nie jestem Ewa Drzyzga, pytam od razu:
-Stary w domu?
-No w domu.
Wszedłem do środka i widze już w sieni jak powtórke m jak miłość ogląda na wersalce w koszuli białej jakby z kościoła wyszedł i slipach plus skarpeta na pół łydki. I dywan ten co mu dałem miesiąc temu bo Krysia chciała wyrzucić widze że se na koc wykorzystał. W sumie to zawsze lubił recycling.
Krzycze:
-kuśtyk ubieraj gacie jest robota. Płatne gotówką. Dlaczego drzwi jeszcze nie wstawiłeś w samochodzie?
-a Miruś kocica się okociła i nie chce ruszać bo odrzuci.
-ehh… Bierz grabie i chodź czekam przy bramie.
Kuśtyk miał swoje grabie bo moich utrzymać jakoś nie mógł bo trzy palce na frezarce w dziewiędziesiątym ósmym ucieło. Zakład zamkli kuśtyk został bez palców i pracy, od tego czasu żyje bardziej z oszczędności. Zenek uwinął się w trzy godziny. Jak odwoziłem chłopaka pod delikatesy spotkałem młodego jak wracał z PKSu ze spuszczoną głową. Wsiadaj młody to jeszcze zdążymy na obiad. Okazało się ze turas musiał dostać cynk wcześniej, maszyne przestawił na inny system. Pieniądze z komarka poszły w maszyne bez zwrotu. Tak to już bywa w biznesie. Jak już powtarzałem ‘kto nie ryzykuje szampana nie pije’.