Ehh… i co się stało z tym wysportowanym Mirasem? Przecież taki żwawy źrebak byłem za młodu. Zające się goniło po polu taki byłem szybki. A teraz? Samare proszę ja Was ostatnio tak mi wyjebało jakbym arbuza nie pogryzł. Codziennie rano w łazience przechodzę przez koszmar gdy spoglądam w lustro. Nie mogłem uwierzyć. Podejrzewałem przez pewien czas, że to lustro trochę zniekształca ale jak poszedłem dzisiaj do garderoby okazało się że zniekształca ale w drugie strone! Bo przy tym co zobaczyłem w garderobie to łazience byłem szczuplutki jak Partyka w Atlancie. Musze się wziąć za siebie. Ale to może od jutra bo Krysia goloneczkę robi na obiad. Kaaaarwa… Zauważyłem że non stop jem. A jak nie jem dużo myśle… o jedzeniu.
Wracając z Urzędu Miasta, z Drogowego przejeżdżałem akurat koło znajomego, Wiesia, co holenderskimi antykami handluje, wiecie jakieś kanapy skórzane i inne graty. Holenderskimi? tfu… po ostatnim zajściu jakoś ciężko mi normalnie pomyśleć o tym kraju a w szczególności o bigosie, w który wjechałem po powrocie do domu. Cały garczek poszedł. Nawet nie zdążył się podgrzać. Mogłem się domyślić, że młody coś szpąci na boku. Od zawsze pasjonował się roślinami. Już w przedszkolu jak go opiekunki pytały o zainteresowania odpowiadał: „chrzan, ale nie liście tylko korzeń”. Nigdy nie wiedziałem o co mu chodzi.
Videos by VICE
Wracając do Wiesia. Wiadomo standard jak to Wiesio, wypić lubi. Podobno to jakiś kuzyn Bogdana od strony konkubiny. Czyli niby rodzina ale nie rodzina, a po za tym nie trzymają się blisko po tym jak sprzedał Bogdanowi zepsuty ekspres. Ściąga proszę ja was jakieś graty z pod Rotterdamu, podwórko całe zawalone i pół mieszkania. Wszystko ma skurwensyn. Od nart po stare akordeony. Tak sobie spacerowałem przez ten jego stranik co go ma w piwnicy w chałupie i nagle moim oczom ukazał się niesamowity sprzęcik – rowerek stacjonarny! i stoper jest widzę i pokrętełko jakieś, elegancki! Akurat zza starej dębowej komody a’la Ludwik czternasty wyjrzał Wiesio:
– witam pana prezesa!!
– cześć Wiesiu, ile se cenisz za ten rowerek? – zapytałem
– A Mireczku sto pięćdziesiąt!
– Stówke daje i dziś zabieram, muszę się trochę poruszać, o zobacz jaka ciąża spożywcza u mnie! O! O! spójrz!
– Widzę właśnie że na bogato u Ciebie! Sto pięćdziesiąt i ten Abdżymnik dorzucę.
– Abdżymnik? A to co za wynalazek?
-To taki pas rozgrzewający. Zakładasz na kałdun, włączasz do prądu i grzeje a Ty sobie tylko leżysz. Bez żadnych ćwiczeń! Samo chudnie! Jak Boga kocham! W tv markecie pokazywali nie dawno, a tam to już po trzy stówy taki. U mnie masz zestawa naprawdę po taniości.
Machnąłem ręką, już niech strace, przecież to inwestycja w siebie.
– Dobra, pakuj mnie to do passata. Tylko uważaj żebyś welura nie poszarpał.
Wracałem do domu zadowolony jak dziecko które dostało nową zabawke. Nie mogłem się doczekać aż wsiądę na rowerek. Ale jeszcze bardziej ciekawił mnie ten magiczny pas. Tak się proszę ja Was zamyśliłem, że na blat nie spojrzałem, a ja ogólnie to po mieście przepisowo jeżdżę. Stoi skurwol z lizakiem. Ehh to se dzisiaj zarobiłem.
– Witam Pana, starszy sierżant Krzysztof Męczywór, zapewne domyśla się Pan jaki jest cel kontroli? Prawo jazdy, dowód rejestracyjny, proszę…
-Poważenie aż tak…? no już Panie władzo…
-Swoją drogą ładne to wnętrze masz Pan w tym Passacie. Ile to ma koni?
– 130 panie władzo! Idzie jak przeciąg!
– Właśnie się rozglądałem w internecie za takim ostatnio. Teścio ma podobny ale 90 koni i gorsze wyposażenie, a tu szybki w prądzie, drewno widzę klima.
– Panie władzo, toś Pan lepiej trafić nie mógł! Bo akurat na handel jest, proszę tu wizytówczkę, pod ten numer proszę dzwonić, ten z IDEI już nieaktualny. Swoją drogą, to śpieszę się niemiłosiernie! Pochyl no się Pan po cichu. Proszę bardzo, tylko ciii…. gratyfikacja na kolacje dla Pana i Pana małżonki, a ja spierdalam… tylko ciiii….
Psiok stanął jak zahipnotyzowany. A ja zasunąłem szybke i dalej w droge. Ale to chyba tym wnętrzem się tak zafascynował. Ogólnie nie jestem zwolennikiem takich akcji. Męczy mnie sumienie później. No ale nie lubię też jak się śpieszę i coś mnie zatrzymuje.
Po powrocie do domu, skręciłem mój nowy sprzęt w dwie minuty. Ubrałem swój bezrękawnik, białe krótkie spodenki, założyłem ręcznik na szyje i zacząłem pedałować. Ale z minuty na minutę zacząłem twierdzić, że to nie jest jednak ten sport w którym bym się odnalazł. Co to za przyjemność w miejscu pedałować. Nudno jak skurczybyk. Przynajmniej telewizor by się przydał jakiś na ścianie, inaczej by się jechało. A właśnie telewizor! Przecież jaka to melodia’ się zaczyna! Zeskoczyłem szybko z rowerka i pobiegłem do salonu. W między czasie, kiedy lampa od tv się nagrzewała skoczyłem do lustra zobaczyć czy co zeszło z brzucha po pierwszym treningu. Ale chyba średnio. Na szczęście miałem jeszcze ten pas, zaraz go tu odpalę, akurat będzie. Podłączyłem proszę ja Was do gniazdka, założyłem na brzucho i zacząłem bawić się regulatorem mocy. A że samarkę mam sporą stwierdziłem że na max ustawie. Co się będę… No no! Przyjemnie grzeje, nie powiem. Miłe ciepełko sprawiło że usnąłem nawet nie wiem kiedy, ale chyba przy finale jak Janowski piosenke Bajm śpiewał. Swoją drogą, ten to jest artysta, człowiek o stu głosach ale każdy taki sam hehe. W pewnej chwili poczułem dziwny zapach. Nie otwierając jeszcze oczu stwierdziłem, że Krysia chyba włosy na golonce opala nad kuchenką. Zapach stawał się coraz dokuczliwszy a gdy otworzyłem lekko oczy ujrzałem małe kłębki dymu wydostające się z pod pasa. O kurwa! Idź pan w pizdu z takim odchudzaniem! Chyba jakieś zwarcie w pasie nastąpiło i mi włos naokoło i kołtun od swetra w pępku przyjarało.
Ehh… pierwszy dzień treningu i już kontuzja. Pojeździłem chyba ze 3 dni tym rowerkiem a teraz stoi nieużywany w sypialni. A nie przepraszam! Idzie przynajmniej gdzie koszule zawiesić…