– Panie, to ile ostatecznie za tego Golfa? Panie, słyszysz mnie pan?
– Co? Oj bardzo przepraszam, ale jestem struty dzisiaj, zamyśliłem się…
Videos by VICE
– Panie, Pan jest alkoholik a nie struty. Kto by pomyślał, żeby tak z poniedziałku w gaz ładować! Idź się Pan lepiej do domu prześpij bo Pan wódą śmierdzisz! Co to w ogóle za podejście do klienta. Pan jest zwykły pijak a nie handlarz!
– O, wypraszam sobie! Panie, wiesz z kim Pan gadasz? Jestem największym importerem w regionie!
– Nie interesuje mnie to… Żegnam…
– A idź Pan w pizdu! Od jednego golfa nie zbidnieje!
……
Andrzejki, Andrzejki i po Andrzejkach. Tyle szykowania było, kobity się narobiły sałatek, koreczki proszę ja Was, tatarek był, kaszanka, wszystko na stole i karwa mało co zjadłem albo może po prostu nie pamiętam. Nie wiem co mnie tak szybko rozłożyło. No jak nigdy! Wypadam z formy czy co? Kto by się spodziewał… Człowiek jak głupi, się dossał do tej wódy to świata nie widział. Może to przez ten specyfik co go Mietek zrobił? A wiadomo na czym to było robione? Mniejsza o to… Więcej nie pije bo ubyty człowiek się staje. Tak naprawdę to czuje że dopiero teraz dochodzę do siebie. Ehh… i na co to komu było?
Wiedziałem że się tak załatwię. Czułem to w kościach już w sobotę rano. Chodziłem taki poddenerwowany, jakby lekki stresik mnie dopadał. Zawsze tak mam w Andrzejki, że roztrzęsiony chodzę i nie mogę się na niczym skoncentrować. Jeszcze nie spróbowałem wódy a już mnie wykręcana na samą myśl. Wiem jak się Andrzejki u Bogdana kończą. Chłopaki w zeszłym roku to bodajże do wtorku walczyli. Ja wymiękłem przy niedzieli ale to w sumie nie przez wódę. Myślałem że trochę ich oszukam i szklane oleju wypiłem żeby alkohol się tak szybko nie trawił ale jak mnie przypiliło na drugi dzień to Krysia trzy razy po węgiel do apteki jeździła. Także w tym roku zrezygnowałem z tej metody. Poprosiłem Krysie żeby mi żurek na podkładzik ugotowała i żeby było co na rano dla zdrowotności. A Krysia powiem Wam fest żurek gotuje i jajo jest i kiełbasa biała i to nie że tam kawałeczek wrzuci mały jak malec. Proszę ja Was pęto to z dwóch stron talerza wystaje aż się zawija, tak od sercami nakłada! Tak kocha kobicina! Podkład sowity, więc myślałem, że będę dzisiaj niepokonany.
Niby Bogdan po sąsiedzku mieszka ale i tak nas młody musiał podrzucić bo błoto było na ulicy a Krysia obcasik se nałożyła a że miała trochę za duży to bała się że jej się zassie gdzieś w kałuży więc wolała nie ryzykować. Mówiłem jej żeby kozak przywdziała, że to już nie pora na takie strojenia ale się uparła. Młody nie był pocieszony tym faktem że musiał nas zawozić bo też się śpieszył. Ze dwie godziny chyba się szykował w łazience, włos na brylantynę, biała marynarka, białe lniane spodnie. Też się wystroił jak do dyskoteki w Mielnie. Przecież zanim dojdzie gdziekolwiek w takie pogodę to się zachlapie. Ja tam standardowo się ubrałem, co się będę stroił. Przecież do Bogdana idę, nie na Sylwestra.
Andrzejki jak już wspominałem, to chyba od 98-go co roku, po sąsiedzku u Bogdana spędzamy. Tradycja już się taka utworzyła i tak pozostało. Spotkania imieninowe zapoczątkował Andrzej, brat Bogusia. Mieszkał kiedyś tutaj w przybudówce ale 5 lat temu wyjechał do Irlandii do roboty. Od tamtej pory, co roku, tuż przed rozpoczęciem imprezy łączymy się z Andrzejem na Skajpeju czy jak to się tam zwie. Ale niestety w tym roku nie mieliśmy widzenia bo nockę miał na taśmie w fabryce. Bogdan kasety nagrał z muzyka już chyba z tydzień temu bo się mnie pytał czy mam jakieś życzenia co do plejlisty. Ja to wiadomo że Zenek Martyniuk „Siwy Koniu” to dla mnie priorytet na takiego typu iwentach a z takich bardziej młodzieżowych to CCCatch. Tak to powiem Wam trzymałem się całkiem dobrze do czasu aż Mietek specyfika swojego z jesionki nie wyjął. On to zawsze ma na takie okazje przygotowane. Ja to nie powiem, no lubię spróbować, sam czasem rozłożę laboratorium i coś zmontuje w piwnicy ale to zdradliwe jest cholerstwo… Nim się zorientowałem to już tańce były takie że się dywan sam zrolował.
Ja to chyba też tam ostro leciałem na parkiecie bo aż mi się skarpety poprzepalały. Znów Krysia będzie marudziła że non stop cerować musi. Po północy Bogdan z akordeonem wjechał. Proszę ja was tak pięknie Bogdan gra „Siadła pszczółka” no jakby go gdzieś z Paryża przywieźli. Jak wyszliśmy na taras papierosa zapalić to tak głośno śpiewaliśmy że gołębie u sąsiada do tej pory z gołębnika nie chcą wyjść, a te króle co je hoduje to już po półtora kilo pochudły, nie chcą jeść, takie wystraszone. No impreza była taka że przy wyjściu nie dość że buty prawy na lewy pozakładałem, to jeszcze nie swoje założyłem a chyba Bogdana bo z tego co pamiętam on taki czerwony pantofel miał ostatnio w kościele.
Ale najgorsze jest to że wróciłem tylko z jednym, drugi musiał się chyba gdzieś zassać w błocie. Łeb urwany, Krysia mówi że wleczone było do domu.
Rano to tragedia, dawno się tak nie czułem. Chyba się musiałem jakąś skórką od pomidora zatruć bo mną strasznie szarpało. Nawet sok z kiszonej kapusty nie pomógł a dodatku jeszcze bardziej zaszkodził. No i jeszcze dzisiaj ten wkurzony klient. A tam… od jednego golfa nie zbidnieje.
BROKEN BELLS ,,AFTER THE DISCO: PART TWO, HOLDING ON FOR LIFE”