Na zdjęciu zalany w trupa 19-letni Scot Keiren Hunter. Jego mama wrzuciła tę fotkę do sieci jako ostrzeżenie przed grą w NekNominations. Źródło: http://www.deadlinenews.co.uk/
Alkoholowa gra w NekNomations, cynamonowe wyzwanie, milking czyli wylewanie sobie mleka na głowę, wpadanie na balangi z twarzą wymalowaną na czarno. Nie brakuje głosów, że te robiące furorę w sieci gry i zabawy stanowią dobitny dowód ostatecznego upadku brytyjskiej młodzieży, która wzniosła się na wyżyny głupoty, jednocześnie osiągając absolutne kulturalne dno i bezpowrotnie tracąc resztki inteligencji. W poważnej prasie przedstawia się uczestników takich zabaw -szczególnie tych, którzy zaliczyli zejście śmiertelne- jako tragiczne ofiary społeczeństwa, które w coraz większym stopniu przedkłada trywialne stroszenie piórek nad próby zmiany świata na lepsze. Z kolei dla tabloidów to banda głupków, która za dużo czasu spędza w Internecie.
Videos by VICE
Obie opinie są równie przekonujące. Wystarczy obejrzeć filmiki ze zwycięzcami NekNomination, którzy popijają alkoholem żywe złote rybki, albo martwe myszy, ewentualnie rozbierają się do naga w supermarketach albo wjeżdżają do nich na koniu (wieś zawsze to w końcu pokocha), żeby dojść do wniosku, że brytyjskich dzieciakom chyba faktycznie lekko odbija. Skąd takie zachowania u młodzieży będącej wytworem nieprawdopodobnie rozwiniętej kultury informacyjnej?
W zależności od punktu widzenia, można za ten stan rzeczy obwiniać w równym stopniu kryzys finansowy, co program Jackass. Może też chodzić o ponurą rzeczywistość rynku pracy, z jaką muszą zmierzyć się młodzi, Grand Theft Auto, portal Uni Lad, typowo brytyjskie nieumiarkowanie w piciu, rodziców albo brak religii w szkołach. Kozłów ofiarnych nie brakuje, więc jest w czym wybierać. Bez względu na wyznawane poglądy polityczne, każdy może znaleźć sobie jakiś aspekt współczesnego życia Wielkiej Brytanii, który winien jest rosnącej popularności alko-wyzwań w stylu NekNominate.
Lewica i prawica są jednakowo wstrząśnięte, ale jak do tej pory niewiele osób starało się zrozumieć, na czym polega fenomen popularności NekNominate. Wydaje mi się, że te internetowe zajawki mogą w jakimś sensie pomagać ludziom odnaleźć ich tożsamość, nawet jeśli są w złym guście i przywodzą na myśl przaśny klimat pubów studenckich. Moim zdaniem stanowią współczesny substytut subkultur młodzieżowych.
Zdjęcie z książki autorstwa Neville’a i Gavina Watsonów pt. Raving ’89
Ten kraj to ojczyzna teddy boysów i new romantics, fanów rave’u i garażowców. Jako czternastolatek miałem nu-metal; będąc osiemnastolatkiem, odkryłem new rave. Delikatnie mówiąc, nie oszczędzałem się. Kiedy patrzę na moje zdjęcia z tamtych czasów, czuję wprawdzie lekkie zażenowanie, ale zdaję sobie sprawę, że tamto poczucie plemiennej przynależności -miłość, strach, akceptacja i poczucie wyobcowania, które potrafiły wzbudzać dżinsy Criminal Damage, glowsticki albo czarny lakier na paznokciach- było po prostu częścią procesu dojrzewania. Nawet nasi starzy przez to przechodzili. Nie zawsze było zajebiście, a chlanie, rzyganie i robienie głupot nie należało do rzadkości, ale zawsze wychodziło się z tego silniejszym. Tak osiągaliśmy dojrzałość kulturową, wchodząc w dorosłość ze składanką Warped Tour pod pachą i w fioletowych butach.
Tymczasem w 2014 roku jesteśmy świadkami zmierzchu subkultur. Wśród dzieciaków wysiadujących wokół fontann w brytyjskich galeriach handlowych nie króluje już Atticus, ale Abercrombie. Jaki komunikat wysyłają ciuchy, w które równie dobrze mogłaby się wbić twoja babcia na oglądanie kolejnego odcinka Klanu? Wygląda na to, że brytyjska młodzież nie ma już niczego, za co gotowa byłaby zaryzykować wpierdol. Subkultury młodzieżowe pozwalają małolatom w coś wierzyć i opowiedzieć się po którejś ze stron. Dają poczucie przynależności do czegoś bardziej elitarnego, niż zachodnie społeczeństwo późnego kapitalizmu. To Al-Kaida w wersji dla amatorów obalania browca w parku.
Wymuszona przez iPodową rewolucję tolerancja dla każdego rodzaju muzy i astronomiczne ceny najmu powierzchni handlowych, które doprowadziły do monopolu sieciówek i ich jednakowego asortymentu, to tylko niektóre z powodów, dla których nastolatki czują, że w znacznym stopniu utraciły wpływ na rzeczywistość. W miłującej konsensus, koalicje i zdecydowanie kapitalistycznej Wielkiej Brytanii subkultury młodzieżowe spotkał ten sam los, co cielęcinę. Zanim zdążą się w pełni wykształcić, spece od trendów kładą na nich łapska, zamyka się je w ciemnych klitkach, sprzedaje rzeźnikowi ze śródmieścia i upłynnia wśród młodzieży po zawyżonych cenach. Tak się stało z niezależną muzą ery Libertines, dubstepem i Odd Future. Nie miały szansy dojrzeć i odcisnąć prawdziwego piętna na kulturze głównego nurtu, bo społeczeństwu spod znaku 4G zabrakło na to cierpliwości. Zajawki internetowe są jednak odporne na taką manipulację. Nie sposób przecież zbić kasy na czymś takim, jak popijanie browcem pasikoników czy namawianie ziomów do pryśnięcia ci w twarz gazem pieprzowym. Należą do niewielu rzeczy na świecie, których po prostu nie da się sprzedać. Mało prawdopodobne, żeby w najbliższym czasie jakaś marka zachęcała cię do picia oleju silnikowego, bo reklama przy twojej trumnie, to żadna reklama, a hajs musi się zgadzać. Tymczasem w NekNominate nie chodzi o kasę. Taki nihilizm może być bardzo uwodzicielski.
Autor artykułu w czasach, kiedy przechodził “fazę Thamesbeat”
Jakie będą długofalowe skutki tego zjawiska? Co stanie się z kulturą, kiedy muzyka czy moda staną się dla subkultur młodzieżowych tylko przystawką przed daniem głównym w postaci wygłupu w Internecie? Kiedy najpopularniejszym ruchem młodzieżowym będzie jedynie zbrutalizowana odmiana zawodów sikania w dal?
Każda subkultura musi się rozwijać. Zakładając, że NekNominate jest subkulturą, nie dziwi fakt, że tak dobrze przyjęła się na brytyjskim gruncie. Stanowi przecież przedłużenie mocno krytykowanej w 2011 roku kultury chłopackiej, promowanej przez portal Uni Lad. To hardkorowa odmiana truelad.com w wersji streetpunkowej. Na wpół-ironiczny przekaz, dystans i anonimowość z tamtych portali ustąpiły skandalicznym wybrykom i agresywnej dosłowności. NekNominate jest jak Agnostic Front dla Sham 69, Skrillex dla Kode9 – zadziorna chłopackość jest passé, zastąpiły ją zaplanowane akty czystego, niczym nieskrępowanego debilizmu. Wciąż gra się według tych samych zasad, tylko tym razem na poważnie. NekNominations to nie studenciaki, którzy w Internecie udają Frankego Boyle’a, tylko kolesie odgrywający w realu najgorsze koszmary Danny’ego Boyle’a. W tym jest prawdziwa moc, której na próżno szukać w internetowych dowcipach o mamie Madzi.
Co dalej? Czy “slut dropping” -oferowanie lasce w klubie nocnym podwózki, wywożenie jej w przeciwną stronę, wyrzucanie z wozu i uwiecznianie tego na zdjęciu- stanie się czymś więcej, niż tylko miejską legendą? Czy w wyzwaniu z połykaniem prezerwatywy piła mechaniczna zastąpi kiedyś kondom? Czy muzyka będzie istnieć tylko jako ścieżka dźwiękowa do filmików, na których jacyś debile chłepcą własną krew? Kto to wie. A jednak mam słabość do tych pacanów, nawet jeśli obserwuję ich z bezpiecznego oddalenia, jakie daje mi dobrze płatna praca, kontakt z kulturą wysoką, wielkomiejskość i dwadzieścia parę lat na karku. Śmiem twierdzić, że opisywane tu zjawisko to już nie tylko subkultura, ale nieświadomie wyznawana ideologia. Żyjemy w świecie, który we władanie objęło pokolenie wyżu demograficznego. Ich średnia wieku się wydłuża, a oni wciąż nie chcą podzielić się władzą, mimo że wszystko koncertowo pieprzą. W tym świecie zdrowie jest czymś bardzo cennym. Akcje, podczas których dzieciaki ryzykują życiem za parę lajków na fejsie i komentarzy na WorldStar są w tych okolicznościach równie głupie, co wywrotowe.
Młody polityk i członek skrajnie prawicowej Liberty GB Jack Buckby podaje rękę przywódcy skrajnie nacjonalistycznej British National Party, Nickowi Griffinowi.
Cytując fragment powieści Cormaca McCarthy’ego To nie jest kraj dla starych ludzi, “chodzi o to, że o nic nie chodzi.” Zawsze znajdą się kolesie, którzy będą chcieli podpalić sobie włosy. Choćby dlatego nowa subkultura jawi się starszym pokoleniom jako coś dalece bardziej przerażającego, niż jakiś Jack Buckby czy Jordan Horner.
Nie twierdzę, że ten przypakowany koleś z Walii jest mistrzem prowokacji na miarę Aleistera Crowley’a czy Williamsa Burroughsa – w najlepszym razie jest gównianą podróbą Henry’ego Rollinsa – ani, że latanie samolotem po pijaku to dobry sposób na zwalczanie zła na świecie. Ale czy nie jest tak, że zwycięzcy NekNominate to zaniedbane dzieci społeczeństwa, które jest tak żałośnie infantylne, że pozwala pięćdziesięciolatkom zarabiać na życie pisaniną o muzyce pop? Czyżby alko-wyzwania były podświadomą próbą pogłębienia zanikającej różnicy pokoleń? Przecież może się zdarzyć, że twój stary ściągnie sobie ten sam kawałek Joya Orbisona, co ty, ale raczej nie wleje w siebie hektolitrów wódki zmieszanej z moczem, nie? W sumie gówno wiem o twoim starym, ale jestem pewien, że mój by tak nie zrobił.
Nie odkryję Ameryki pisząc, że kiedy nie ma pracy, nie ma też subkultur. W dzisiejszych czasach nawet Liberalni Demokraci chcą wydymać dzieciaki. Czemu więc nie zapisać się na zajęcia z Wiedzy o Sporcie w jakiejś niedrogiej mieścinie, notorycznie oblewać egzaminy, żeby jak najdłużej pozostać na uczelni, wziąć kredyt i obijać się całymi dniami, wdychając Creatine i pijąc browce przez oczodół?
Felietonistom z poważnych gazet, nad których biurkami wiszą oprawione w ramki okładki London Calling, pewnie się to nie spodoba, ale NekNominations, cynamonowe wyzwanie i cała reszta to najbliższy odpowiednik punka, jaki możemy mieć w 2014 roku. Społeczeństwo samo sobie nawarzyło kufel zaniedbań, długów, bezrobocia i narkomanii, który teraz musi wypić. Jednym haustem.
ĆPUNSKI RECYKLING – EKSTRAKCJA METAAMFETAMINY Z MOCZU TO SUPER ZABAWA!