FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Atak na street art

Na warszawskiej Pradze powstał piękny mural światowego artysty Conora Harringtona. Radny Pragi Północ protestuje, bo uważa, że praca promuje przemoc

Zdjęcie Fundacja Do Dzieła

Dwa tygodnie temu na warszawskiej Pradze, przy ul. Środkowej 17 powstał nietuzinkowy mural, przedstawiający dwóch mężczyzn w dawnych szatach, ścierających się ze sobą w pojedynku. Jego autorem jest pochodzący z Irlandii Conor Harrington, który dzięki Fundacji Do Dzieła, wziął udział w tegorocznym festiwalu Street Art Doping.

Jak mówi Przemysław Dziubłowski z Fundacji Do Dzieła: „Conor Harrington to artysta, którego postrzega się już bardziej jako malarza, niż street artowca. Więcej czasu spędza w swoim studiu niż przestrzeni publicznej – gdzie realizuje zaledwie kilka pac w roku".

Reklama

Jednak warszawska praca nie spodobała się radnemu Pragi Północ, Jackowi Wachowiczowi, który wystosował w tej sprawie list do prezydenta miasta – twierdząc, że praca artysty ma negatywny wydźwięk dla Pragi, jako że promuje przemoc.

„Radny w rozmowie z nami dodał nawet, że tego rodzaju tematyka została umieszczona w tym miejscu celowo, żeby napiętnować Pragę. Nawet nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić bio artysty i zobaczyć, że to jest jeden z cykli, które realizuje na całym świecie" – dodał zdziwiony Dziubłowski, żaląc się, że do radnego nie trafiały żadne argumenty na temat prac malarza: „nie chciał słuchać, że Harrington czerpie garściami z XVIII-wiecznych obrazów, które przecież często ukazywały sceny bitewne. Tak samo nie interesowała go seria Fight Club, prezentowana w kilku miastach na świecie, w tym w Nowym Jorku i Londynie".

SPRAWDŹ: WARAS M-CITY

Tak więc przez dwa dni próbowałem skontaktować się z radnym Jackiem Wachowiczem, aż w końcu udało mi się go zapytać telefonicznie, dlaczego jest przeciwny pracy Conora Harringtona.

„Ja nie jestem przeciwnikiem murali, ale już to mówiłem, że z tego konkretnego bije agresja. Nie interesuje mnie, czy to jest jakaś seria – jak jest agresja, to jest agresja i to jeszcze celowo wrzucona na nasze praskie podwórko. Tam powinien być jakiś pozytywny przekaz: sportowy, kulturalny lub historyczny"

- odpowiedział radny Wachowicz, a następnie zapytał mnie, czy kiedy patrzę na ten mural, widzę w nim pozytywny przekaz? Gdy odpowiedziałem, że to sztuka, która nie wywołuje agresji – on warknął do słuchawki:

- A we mnie wywołuje agresje!

To był koniec naszej rozmowy, ale tak naprawdę już nie potrzebowałem od radnego żadnych dodatkowych informacji – jego ostatnia wypowiedź dobitnie potwierdzała stanowisko, które spowodowało atak na street art.

ZOBACZ: WIĘKSI NIŻ BANKSY

Praca nad muralem trwała ok. tygodnia. Radny Wachowicz nie pojawił się wtedy na miejscu, by zobaczyć skalę zainteresowania okolicznych mieszkańców. Mural powstał ze wszelkimi wymaganymi pozwoleniami, tak więc sprzeciw radnego Wachowicza, paradoksalnie może przysłużyć się kwestii postrzegania street artu, jako odnogi sztuki, tyle że w przestrzeni publicznej. Z jednej strony, to dobrze, że radny nie jest obojętny na sztukę, ale fakt, że jej nie rozumie, jest co najwyżej okazją do wymiany zdań, a nie pretekstem do zabrania innym ludziom, by też z nią obcowali. Ale o to chyba nie ma sensu się spierać – zwłaszcza gdy przedstawiane argumenty odbijają się w rozmowie… jak od ściany.