Wydaje mi się, że w tych wczesnych latach (przełom XX/XXI w.) ten ursynowski hip-hop był raczej mocno podzielony na ekipy, podwórka i osiedla. Sporo się mówiło w tamtych czasach o tym, że jedno podwórko czy ulica nie lubiła się z drugą. Zobacz przykład Imielina. Na Szolc-Rogozińskiego żyło sobie i tworzyło RHX i Familia, a zaraz po drugiej stronie KEN-u (Dereniowa, Warchałowskiego) to był rewir Mor W.A. Te dwie ekipy nigdy niczego ze sobą nie nagrały, choć przecież byli sąsiadami. Tak samo Płomień i RHX - obie ekipy współpracowały blisko m.in. z wilanowskim OMP, ale razem nigdy niczego nie zrobili, a byli nawet przez moment w tej samej wytwórni (Asfalt). Tak sobie spojrzałem nawet teraz na listę pierwszego albumu producenckiego Emade, członka RHX. Wydany 2003 roku, a więc już rok po supernowej Pezeta i Noona. Nie ma Pawła wśród gości. Myślę więc, że poczucie jedności i wspólnej tożsamości pojawiło się dopiero po kilkunastu latach od pierwszych ursynowskich premier płytowych, co zgrabnie podkreślił Nastyk tworząc "Tu na Ursynowie 2" obszernie wyjaśnia Anusz.
"Ursynów to miejsce, w którym przyszedłem na świat i przeżyłem 32 lata. Chodziłem tu do przedszkola, szkoły podstawowej i liceum. Każdy kto tu mieszkał w latach 90. i na początku dwutysięcznych brał udział w kulturze hiphopowej. Co osiedle, to zespół rapowy, jakiś DJ, grafficiarze czy b-boye (breakdancerzy - przyp. red) - każdy coś tam robił. Pamiętam jednak, że jak wychodziły płyty np. RHX-ów czy Mor W.Y., to nie było jakiejś jedności ursynowskiej. Osiedla często ze sobą się, lekko mówiąc, nie dogadywały. Ekipy w tamtych czasach, moim zdaniem, były dość hermetyczne i mało otwarte na różnorodność stylów w hip-hopie. Obserwowałem to wtedy jako fan rapu, wierny słuchacz i ziomal z ławki. Jak zacząłem sobie rapować na pół etatu - a tak mi zostało do dzisiaj - to od początku chciałem zrobić taki… dzielnicowy utwór, w którym znajdą się ziomale z okolicy z różnych ekip, które coś wniosły do hip-hopu, które są aktywne, mniej aktywne, które jakoś wpłynęły na mój rozwój, na których muzyce często się wychowywałem. Zatęskniłem za zajawką (pasją - przyp. red), która kiedyś była taka czysta i naturalna - opowiada Kamil "Nastyk" Śmietański. I narzeka, że teraz mało kto podkreśla swoje pochodzenie.