Dillon Cooper: Rasizm nie rozwiązał jeszcze żadnego problemu

FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Dillon Cooper: Rasizm nie rozwiązał jeszcze żadnego problemu

"Myślę, że po ruchu praw obywatelskich te problemy nie zniknęły, tylko ucichły. To, że o czym nie mówisz, nie oznacza, że tego nie ma lub że to odeszło już na zawsze".

Joey Bada$$ i Dillon Cooper mieli być odpowiedzią na brak nowych postaci na nowojorskiej scenie rapu. Podczas gdy ten pierwszy jest już po premierze doskonałego debiutu "B4.DA.$$", a w kolejnym miesiącu zaprezentuje jego następce, ten drugi wciąż przeciera szlaki, koncertując m.in. z członkami Wu Tang Clanu i grając w produkcji Netflixa. 

Podczas jedynego występu Dillona w stolicy, udało nam się go złapać na rozmowę o przyszłych projektach (a te ujrzą światło dzienne już naprawdę niedługo!), jego pierwszym koncercie hiphopowym na który zabrała go matka, koszykówce i Donaldzie Trumpie.

Reklama

Noisey: To przedostatni koncert na tej trasie koncertowej, jak było do tej pory?
Dillon Cooper: Zajebiście. Każdy dzień był świetny. To w zasadzie moja trzecia trasa w Europie.

Dostrzegasz jakieś różnice między nimi?
Każda trasa to inne doświadczenie. Dużo się nauczyłem ostatnim razem. Ta trasa była naprawdę super, bo przyjechałem z nowym projektem. Wspaniale było zobaczyć fanów, których widziałem już wcześniej. Udało im się namówić nowych ludzi by przyszli, to fajne.

Jak wspominasz zatem koncerty z Reakwonem i Ghostface Killah?
Grałem z nimi na trasie zatytułowanej 20th Anniversary. Trwało to około 40 dni, więc spędziliśmy dużo czasu razu. To było niesamowite z uwagi na prosty fakt: to prawdziwi gracze w hip-hopie. Przebywanie z nimi codziennie było świetne. Wcześniej też już graliśmy razem koncerty. Pierwszy z nich odbył się prawdopodobnie dwa lata, zanim jeszcze doszło do wspólnej trasy. To było super, że mogli zobaczyć, jak dojrzewam jako artysta. Kiedy graliśmy w Los Angeles, ludzi mówili o mnie tylko jako o supporcie, a ich menadżer Supreme - pozdrowienia dla niego! (śmiech) - on powiedział wtedy: to nie jest już tylko dzieciak otwierający koncerty.

Utrzymujesz z nimi dalej kontakt?
Tak, oczywiście.

Czy to prawda, że na pierwszym koncercie na który poszedłeś grał Eminem i 50 Cent?
Tak, to była trasa Anger Management na Madison Square Garden. Było zajebiście. Moja mama mnie tam zabrała (śmiech)!

Reklama

Czekaj, mama zabrała cię na ten koncert? Jak do tego doszło? 
Moja mama kocha muzykę i pracowała w branży, kiedy dorastałem. Robiła w zasadzie to, co ty robisz teraz (śmiech). Wiedziała, że naprawdę się nimi jaram, więc w ramach prezentu za dobre oceny w szkole w tamtym roku, zabrała mnie na koncert. Hiphopowe wydarzenie z prawdziwego zdarzenia.

Syn 50 Centa wypuścił dziś diss na ojca.
To jest jakiś dramat. Mam nadzieję, że wyjaśnią to wszystko sobie. Szalona sytuacja. Ale wiesz, wszystkie pieniądze i tak zostaną w rodzinie, to dobrze (śmiech).

Mikstejp "Comik" zadedykowany został twojemu zmarłemu przyjacielowi. Minęło już trochę czasu od jego śmierci. Co doradziłbyś osobie, która musi zmierzyć się z odejściem kogoś bliskiego?
Cozmik odszedł zanim jeszcze zacząłem grać. To było w październiku 2009 roku. Moja rada dla każdego, kto stracił przyjaciela jest taka, że musicie wiedzieć, że oni są teraz w lepszym miejscu. Świat jest szalony, ale oni są gdzieś we wszechświecie, patrzą na was z góry i upewniają się, że macie się dobrze. Tak czuję, że Cozmik robi to dla mnie. Jest jak anioł stróż.

Czy trudniej radzisz sobie z jego odejściem, kiedy jesteś w domu rodzinnym czy na trasie, mając świadomość, że nie może w tym uczestniczyć?
Powiedziałbym raczej, że on jest zawsze ze mną.

Czy sytuacja w Stanach Zjednoczonych i problem rasizmu przybiera na wadze odkąd Donald Trump został prezydentem?
Rasizm to jest problem, z którym Ameryka musi się mierzyć od bardzo długiego czasu. Od niewolnictwa do ruchu praw obywatelskich, itd. Rozmawiałem o tym ostatnio z przyjaciółmi. Większość ludzi doszło już do tego punktu, że naprawdę nie obchodzi ich twój kolor skóry, ale ciągle są tacy, którzy utknęli w innej mentalności. To jest smutne. I tak, jest gorzej, gdy rządzi Trump. Nie sądzę, żeby to rozwiązało cokolwiek, bo niezależnie od tego, jaki masz kolor skóry, możesz zrobić coś złego. Niezależnie od tego, jaką wyznajesz religię, możesz zrobić coś złego. Wyodrębnienie pewnej grupy ludzi w niczym nie pomoże. Jedyny sposób, by świat poszedł do przodu to unifikacja. My, jako ludzie, musimy patrzeć w przyszłość. Przez cały ten czas rasizm tylko alienował ludzi i to nigdy nie rozwiązało żadnego problemu. To jest takie proste. Modlę, się by ludzie się w końcu obudzili i uświadomili to sobie.

Reklama

Ludzie zawsze mówią, że II wojna światowa była największą wojną na tle rasistowskim, a potem myślisz sobie, że 10-20 lat po jej zakończeniu w Stanach Zjednoczonych Martin Luther King musiał walczyć o prawa ciemnoskórych. Jakby to nie było oczywiste po Holocauście. Jakbyśmy się w ogóle niczego nie nauczyli z historii.
Dokładnie. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że to wszystko działo się nie tak dawno temu. To, co jest teraz to w zasadzie nie jest wielkie zaskoczenie. Myślę, że po ruchu praw obywatelskich te problemy nie zniknęły, tylko ucichły. To, że o czym nie mówisz, nie oznacza, że tego nie ma lub że to odeszło już na zawsze.

Dobra, wróćmy zatem do bardziej pozytywnych tematów. Pamiętasz, jak Jadakiss opublikował twój klip "Shadows" na swoim blogu?
Tak, byłem wtedy w swojej sypialni w Bostonie (śmiech). Siedziałem na Twitterze i nagle zacząłem dostawać mnóstwo powiadomień i zastanawiałem się, co się dzieje. Wtedy zobaczyłem ten post od SoRapsy i Jadakissa, to był zajebiste. Od tego momentu moja kariera nabrała tempa. Pozdrowienia dla niego!

Wydajesz niezależnie i w kilku wywiadach wspomniałeś, że zmieniałeś już menadżera. Trudno o odpowiednią osobą, która zajmie się twoimi sprawami na początku? Jakieś rady dla kogoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z muzyką?
Nie zatrudniaj menadżera, dopóki go naprawdę nie potrzebujesz (śmiech). Trzymaj to w kręgu rodziny i przyjaciół. To jest to, co robię teraz. Mój tata zajmuje się moimi sprawami. Przed nim, miałem dwie osoby. Pierwszą był DJ Next. To naprawdę miły koleś, ale po prostu nie wyszło. Z drugim podobnie. Na początku było fajnie, a potem kilka rzeczy, które robiłem zwolniły tempo. Musiałem pomyśleć nad tym, kim powinna być ta osoba. To ktoś komu możesz zaufać najmocniej i ktoś komu zależy by tobie było jak najlepiej. No i wyszło na to, że to mój tata.

Reklama

Przypominam sobie twój klip "Practice" i zastanawiam się, jaka jest twoja ulubiona drużyna NBA? Albo zawodnik?
Jestem fanów Lakersów od dziecka. Kiedy dorastałem moimi ulubionymi koszykarzami byli Kobe Bryant, Allen Iverson i Michael Jordan. Jestem z Nowego Jorku, więc zawsze będę miał w sercu Knicks. Najlepiej wspominam lata, kiedy Nate Robinson i Jamal Crawford grali z Stephonem Marburym. Wtedy serio byłem wkręcony w kosza. W ostatnich latach nie śledzę tego już tak bardzo. Skupiam się na mojej muzyce (śmiech).

No, ale ciągle nosisz Jordany (śmiech).
Zdecydowanie. Moje ulubione to jedynki. Klasyk! Mam wszystkie kolory - czarne, czerwone, szare, niebieskie. To faworyci w mojej kolekcji.

Zauważyłam, że jak na kogoś zajętego trasą i nagrywaniem, często udzielasz się na mediach społecznościowych i pozostajesz w kontakcie ze swoimi fanami. 
To dziwne, bo niby jestem na tych portalach, ale tak naprawdę to nie siedzę tam aż tak często (śmiech). Po prostu publikuję rzeczy na moich stronach, ale nie czytam wszystkich komentarzy. To trochę strata czasu. Czasem odpowiem na jakąś wiadomość prywatną. Szczerze, to gdybym nie był raperem, w ogóle by mnie tam nie było. Mam inne rzeczy do robienia przez większość czasu.

Faith Evans ogłosiła ostatnio, że wydaje album z Biggim i udostępniła już dwie piosenki. Czy uważasz, że projekty takie jak ten są wciąż potrzebne?
Zdecydowanie. To jest nostalgiczne i to coś, co ludzie chcą usłyszeć. Ja sam bym z chęcią posłuchał czegoś opartego o ich związek. Niezależnie od tego, co Faith robi z Biggim, to zawsze wychodzi super. Nie ma go już z nami fizycznie, ale pozostaje w nas dzięki swojej muzyce. Nowość od Biggiego w 2017 roku? To jest dopiero coś! Naprawdę fajna rzecz i to dobre dla naszej kultury, że podtrzymują jego dziedzictwo.

Reklama

Uwierzysz, że zaprosili też Lil' Kim (śmiech)?
Nie gadaj? To zajebiście. Naprawdę świetnie.

Jakich artystów słuchałeś ostatnio?
Mój przyjaciel polecił mi taką grupę The 1975. Grają pop/rock. Fajni są, lubię ich płyty. Tak naprawdę mój nastrój zmienia się z dnia na dzień. Jednego dnia mogę słuchać Bobbiego Browa, drugiego już zupełnie czegoś innego (śmiech). Ostatnio słuchałem raczej starej muzyki.

Dlaczego zdecydowałeś się wydać album "Uncharted", który jest dostępny tylko na trasie?
Koncertuję w Europie bardzo dużo, ale przez kontrakty i inne sprawy, nie mogłem wydać pełnego albumu. Moi fani pisali do mnie z prośbami o nowe piosenki, nową muzykę w ogóle. Ale to nie tak, że nie chciałem im tego dać (śmiech). Chciałem zrobić coś dla nich, zasługują na to. To boli, kiedy artysta nie może w pełni wydawać. To cię wkurza. Wiesz, pomyślałem, że skoro jadę na trasę, odwiedzę kraje, gdzie wiem, że ludzie mnie kochają, to zrobię coś zupełnie specjalnego. To fajne, że kiedyś spojrzą na tę płytę i pomyślą sobie: o, byłem na tej trasie. To trochę jak z "Infinite" Eminema. To jest taka rzecz, że trudno już gdziekolwiek dostać kopię.

Trasa dobiega końca, jakie są twoje następne plany?
Mam już nagrany jeden projekt. Widzisz, pracuję cały czas (śmiech). W ciągu następnych miesięcy kilka rzeczy się wyjaśni i będę mógł robić to, co chcę. Skończyłem ten projekt, jestem podekscytowany i nie mogę się doczekać aż ludzie to usłyszą. Zajmuję się też aktorstwem. Niedługo wyjdzie serial z moim udziałem. Nie mogę o tym mówić zbyt dużo, ale to produkcja Netflixa i ostatnimi czasy była bardzo popularna. Cieszę się, że ludzie w końcu to zobaczą niebawem.